autor: Maciej Kurowiak
Call of Cthulhu: Destiny's End - zapowiedź
Call of Cthulhu: Destiny’s End, choć zapowiedziane dopiero na nie-bardzo-wiadomo-kiedy, już wzbudza emocje u miłośników prozy Lovecrafta. Przeczytajcie, jak prezentować się ma produkt Brytyjczyków z Headfirst Productions i czym autorzy chcą nas zaskoczyć.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Howard Phillips Lovecraft to twórca horroru psychologicznego i zarazem jeden z najbardziej wpływowych pisarzy XX wieku. Stephen King nazwał go najważniejszym autorem klasycznej literatury grozy, przypisując mu rolę jednego z prekursorów tego gatunku. Jeśli Edgar Allan Poe, którego Lovecraft uważał za swego mistrza, ma zapewnione miejsce w panteonie twórców tzw. kultury wysokiej, tak Lovecraft był przez lata spychany raczej na margines. Nic dziwnego, że koniec końców został niejako przygarnięty przez kulturę masową, dzięki czemu po latach został odkryty na nowo. Nie ma więc w słowach Kinga absolutnie nic osobliwego – Lovecraft pół wieku po swej śmierci, inspiruje największe talenty współczesnej popkultury, a ich nazwiska można by wymieniać bez końca – począwszy od pisarzy, przez muzyków, a na reżyserach filmowych kończąc.
Lovecraftowska flora…
Lęk przed nieznanym, nienazwanym i pierwotnym złem z innych wymiarów, specyficzny język pełen rozbudowanych, niemal lirycznych epitetów i wiele innych elementów, nad którymi po dziś rozwodzą się badacze prozy Lovecrafta, składają się na schizofreniczny, groźny świat, gdzie każdy zaułek ma swoją mroczną historię i skrywa jakąś przerażającą tajemnicę. Do kanonu przeszły takie utwory, jak niesławny Necronomicon, Abdulda Al-Zahreda czy mitologia Cthulhu traktująca o panteonie przerażających bóstw przynoszących niechybną zagładę naszemu gatunkowi. Opowiadania Lovecrafta były wielokrotnie adaptowane, czy to w postaci filmów klasy B czy też jako gry komputerowe i video. Jeśli horror Lovecraftowski absolutnie nie sprawdza się w X-tej muzie (chlubnym wyjątkiem jest tu W paszczy szaleństwa Johna Carpentera), to w świecie gier jest już nieco lepiej. Od razu na myśl przychodzi znakomite Shadow of the Comet sprzed lat oraz nieco słabsze Prisoner of Ice, ale zaraz potem humor psuje fatalny, niemal shareware’owy Necronomicon: The Gateway to Beyond.
Paradoksalnie najlepszą grą bazującą na prozie Lovecrafta, okazało się być Eternal Darkness: Sanity’s Requiem. Gra, mimo że nie odnosiła się w sposób bezpośredni do mitów Cthulhu, zawierała przeogromną ilość aluzji z nimi związanych. Chyba nikt, kto miał okazję jej zakosztować, nie zapomni robactwa pełzającego po ekranie czy spływającej z niego krwi i innych chorych sytuacji będących efektem spadku poczytalności występujących tam postaci. Wydaje się więc, że właśnie survival horror, mimo swych niedoskonałości, jest najodpowiedniejszym gatunkiem do adaptowania Lovecrata do poziomu zer i jedynek.
Do takiego samego wniosku doszli widocznie panowie z Headfirst Productions – brytyjskiego studia, mającego prawa do wydawania tytułów z serii Call of Cthulhu. Trudno w tej chwili definitywnie przesądzić, na które platformy gra ukaże się ostatecznie, więc przyjmijmy wersję optymistyczną, zakładającą, że będą się nią mogli cieszyć zarówno posiadacze Playstation 2, Xboxa oraz PC. Ogólnie firma już trzy lata temu zapowiedziała powstanie kilku produkcji z serii Call of Cthulhu, po których niestety słuch zaginął. Ostatecznie najbliżej premiery jest Dark Corners of the Earth tejże firmy, a rozpoczęcie nad nim prac obwieszczono jeszcze w… 1999 roku. Na szczęście Mroczne Zaułki koniec końców zawitały do sklepów, ale Call of Cthulhu: Destiny’s End przezornie potraktujmy jako ciekawostkę, której premiery niektórzy z nas mogą przypadkiem nie dożyć.