Graliśmy w Metro Exodus i wiemy, czym tak naprawdę jest nowe Metro - Strona 2
W nowym Metrze metra nie ma, ale też jest... wiecie, tak samo jak z bunkrami. Artiom po całym życiu spędzonym w tunelach moskiewskiej kolei podziemnej wyrusza w podróż po Rosji pociągiem i to rodzi pytanie, czy to jeszcze jest Metro?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Metro Exodus – Red Dead Redemption 2 wśród FPS-ów
Seria Metro od lat znana jest jako klimatyczne, klaustrofobiczne, dość trudne i bardzo liniowe doświadczenie. O ile Last Light niewiele zmieniło w formule wypracowanej w pierwszej części, o tyle Exodus sprawia wrażenie kompletnej rewolucji. Ucieczka na powierzchnię, duże, otwarte lokacje, twórcy wspominają też coś o porach roku, co kieruje nasze myśli w stronę wiosennej zieleni i letnich pól pszenicy. Czy to w ogóle jest jeszcze Metro?
Artiom wraca
Fabularnie nowa gra zaczyna się mniej więcej tam, gdzie kończy się książka Metro 2035, i zabiera nas w podróż po Rosji. Autorzy obiecywali w materiałach promocyjnych, że zobaczymy cztery obszary, odpowiadające czterem porom roku. Na pokazie przyznali jednak, że to nie koniec niespodzianek. Wspomnieli też o etapach rozgrywanych w samym pociągu.
Każda z dużych map to przystanek na naszej drodze, którą razem z Artiomem odbywają jego żona Ania, jej ojciec Mielnik i jeszcze kilku innych spartan. W każdym miejscu pozostajemy tylko tak długo, dopóki nie uda nam się usunąć przeszkody w dalszej podróży, i już tam nie wracamy. Nie ma na to czasu, bo cała ta ekipa ma do wykonania ważną misję. Jaką? Nie dane mi było zobaczyć samego początku gry, ale bohaterowie wspominali o rosyjskim rządzie ukrywającym się od czasu wojny.
CO WIDZIAŁEM?
Podczas pokazu w Londynie miałem możliwość zagrać w trzy różne rozdziały, zatytułowane Wołga, Tajga i Morze Kaspijskie. Łącznie spędziłem z tym tytułem trochę ponad pięć godzin. Miałem też okazję porozmawiać z global brand managerem Metra, Huw Beynonem, i Dmitrijem Głuchowskim, autorem oryginalnej powieści, a także scenariusza do gry.
Wygląda jak piaskownica, ale nie znajdziesz tu grabek i łopatki
Sandbox? No to już po Metrze, sandboksy zabiły prawdziwe gry, w których liczył się klimat i ciągłe napięcie. Teraz będziesz miał w Metrze: „Idź na Sucharską i zabij 10 drapieżników”.
Odyniec1974, forum GRYOnline.pl
Kiedy nasz pociąg staje, oznacza to zawsze kłopoty. A jako że mamy do czynienia ze strzelanką, rozwiązujemy je, naciskając na spust.
Kiedy pociąg się zatrzymuje, ruszamy w teren i bardzo szybko odkrywamy, że ta gra ma tak wiele wspólnego z typowymi otwartymi światami, co Wolfenstein: The New Order z dokumentem o życiu codziennym mieszkańców Niemiec po II wojnie światowej. Mapy są faktycznie duże, możemy na nich spotkać dzikie zwierzęta i zbierać fanty. Możemy je swobodnie eksplorować. Nie znajdziemy tu jednak typowych dla sandboksów powtarzalnych questów pobocznych, wspinania się na wieże, wyzwań na arenie, handlu, rozwoju bohatera czy zabawy w polowanie na legendarne bestie. Jeśli tego szukaliście, możecie się odmeldować.
W grze występuje crafting i możliwość modyfikowania broni. To sprawia, że eksploracja jest w jakiś sposób nagradzana, ale materiały do rzemiosła istnieją ledwie dwa i zużywamy je głównie do produkcji amunicji. Możemy też czasem natrafić na jakąś znajdźkę, jednak w porównaniu z takim na przykład Falloutem 4 liczba rzeczy do zdobycia jest tu wyjątkowo skromna.
Moja ulubiona broń – wiatrówka. Żeby zachować odpowiednią siłę ognia, musimy co kilka strzałów chwycić za pompkę. Z drugiej strony naboje do tej „armaty” można produkować bez wysiłku.
Tak naprawdę do zwiedzania zachęca co innego – świetna atmosfera. Raz wczołgałem się na poddasze drewnianej chałupy, żeby odkryć zwłoki mężczyzny otoczone pustymi flaszkami. To właśnie takie małe detale budują klimat świata po końcu świata.
Ja byłem odpowiedzialny za ogólny rys fabularny i za głównych bohaterów. Artioma, Anię, Mielnika i innych spartan. Za to, jacy to są ludzie, jakie mają cele i historię.
Bardzo chcieliśmy, razem ze studiem 4A, żeby to była taka interpretacja romantycznej podróży transsyberyjską magistralą. Niekończąca się jazda pociągiem nie wiadomo dokąd. To samo jest w naszej grze – faktycznie w nieznane, faktycznie z przygodami, z towarzyszami bojowymi zamiast pasażerów.
Dmitrij Głuchowski