autor: Krzysztof Marcinkiewicz
Van Helsing - recenzja filmu
Na „Van Helsinga” oczekiwałem od dawna. Niekoniecznie dlatego, że od samego początku zapowiadano ten film jako spektakularne widowisko, pełne efektów specjalnych i fabuły łączącej w sobie trzy najsłynniejsze z horrorów monstra z przygodami Indiany Jonesa.
Van Helsing
Na „Van Helsinga” oczekiwałem od dawna. Niekoniecznie dlatego, że od samego początku zapowiadano ten film jako spektakularne widowisko, pełne efektów specjalnych i fabuły łączącej w sobie trzy najsłynniejsze z horrorów monstra z przygodami Indiany Jonesa. To wszystko się dla mnie nie liczyło. Ważne było, że za reżyserię, a co ważniejsze, również za scenariusz, odpowiada Stephen Sommers. Postać ta nie ma na swoim koncie wstrząsającego dorobku filmowego. Jednak jego (jeszcze) nieukończona trylogia „Mumia” z pewnością wszystkim Wam jest dobrze znana. Było to bodajże pod koniec 1999 roku, kiedy na ekrany kin weszła pierwsza „Mumia”. Zapowiadano ją jako następcę najbardziej kultowych dreszczowców, opowiadających o egipskich klątwach i samej mściwej Mumii. Okazało się jednak, że powstało kino przygodowe, czerpiącego garściami z „Indiany Jonesa”, a właściwie łączącego w sobie cechy najbardziej słynnego archeologa na tej planecie z egipskimi mitami o Mumii. Widowisko było spektakularne, pełne zwrotów akcji, świetnych efektów specjalnych i intrygującej fabuły. Nie wszystkim spodobała się forma, w jakiej reżyser przedstawił losy bohaterów, ale malkontenci wszędzie się znajdą i nic się na nich nie poradzi. Tak się jednak składa, że jestem fanem zarówno „Mumii”, jak i nakręconego dwa lata później „Powrotu Mumii”. Kto obejrzał obydwa filmy, ten doskonale wie czego można się spodziewać po Stephenie Sommersie – ni mniej, ni więcej jak scenariusza zawierającego tajemnicę, mnóstwo akcji, mrocznych zagadek i wyszukanego humoru. Brzmi niemal idealnie, prawda? Problem w tym, że Sommers lubi przedstawiać swoje wizje w jak najbardziej komercyjny sposób, przez co nie trafia w gusta miłośników ambitnej fabuły i wrogów akcji wspartej efektami specjalnymi.
A dokładnie taki jest „Van Helsing”. Przygodowym kinem akcji z niebagatelnymi pomysłami, kreacjami, scenografią i rysem humorystycznym bohaterów. Podanym oczywiście w komercyjnej formie, mającej spodobać się ogółowi i przynieść mnóstwo pieniędzy, które pozwolą reżyserowi nakręcić kontynuację (o której już się spekuluje). Jednakże zanim Sommers zajmie się pracą nad scenariuszem drugiej części „Van Helsinga”, zabierze się za finalny rozdział swojej trylogii „Mumia”. Już teraz ogłoszono, że scenariusz do filmu „Revenge of the Mummy: The Ride” został ukończony, zaś reżyser zyskał zielone światło, oraz horrendalny budżet na produkcję. Wszystko to za sprawą zysków, jakie „Van Helsing” zaczął przynosić zaraz po swojej amerykańskiej premierze.