The Last of Us 2 wygląda aż zbyt pięknie
Naughty Dog zdaje się po raz kolejny wytyczać granice możliwości konsol w dziedzinie oprawy wizualnej gier, prezentując niespotykany dotąd poziom detali... i wywołując tym samym potężniejszy dysonans narracyjny, niż kiedykolwiek wcześniej.
Spis treści
The Last of Us: Part II wizualnie po prostu powala. Oprawa graficzna nigdy nie była dla mnie najważniejsza, ale w przypadku tej gry nie można zacząć od niczego innego. Momentami podczas prezentacji najmocniejszego tytułu w planie wydawniczym Sony szczęka po prostu zwisała mi w zachwycie przez długie minuty.
Naughty Dog zdaje się po raz kolejny podnosić standardy oprawy wizualnej w tej generacji konsol. Efekt jest na tyle imponujący, że pierwszy raz od dawna podczas oglądania zwiastuna zapaliły mi się w głowie lampki ostrzegawcze. Czy to przypadkiem nie jest ściema na miarę słynnej zapowiedzi Killzone’a 2 z 2005 roku? Nie sądzę jednak, by Sony pozwoliło sobie na powtórzenie tak głupiego ruchu. Niemniej momentami to, co widzieliśmy, wydawało się aż zbyt ładne, by mogło być prawdziwe.
I nie chodzi tu nawet o szczegółowość modeli postaci, bujną roślinność porastającą ruiny cywilizacji czy realizm oświetlenia. Te elementy zrobiono naprawdę dobrze, ale pod tym względem aż takiego gigantycznego przeskoku między The Last of Us: Part II a chociażby Horizonem czy God of War nie ma. Nie, tym, co sprawia, że dzieło „Niegrzecznego Psa” zdaje się zostawiać konkurencję daleko w tyle, jest niewiarygodne wręcz przywiązanie do najdrobniejszych detali, widoczne na każdym kroku.
Z dokładnością do najwęższej źrenicy
Doskonały przykład podejścia twórców The Last of Us 2 do szczegółów stanowią oczy. W większości gier są one oddzielnymi modelami, dzięki czemu postacie mogą „patrzeć” w realistyczny sposób (a gdy coś pójdzie nie tak i nie załaduje się tekstura twarzy, widzimy pięknego potworka z dwiema lewitującymi gałkami ocznymi, niczym w słynnym już z tego powodu Assassin’s Creed: Unity). Animatorzy Naughty Dog poszli jednak o wiele kroków dalej, poświęcając całe miesiące pracy na dopieszczenie właśnie tego aspektu oprawy wizualnej. Efekt? Niczym w rzeczywistości źrenice zmieniają swoją wielkość zależnie od oświetlenia, a przyglądając się oczom, dostrzegamy w nich odbicie otoczenia.
Warto również zwrócić uwagę na moment ze zwiastuna, gdy Ellie chowa się pod ciężarówką i przymierza do wycelowania w przechodzącą w pobliżu kobietę. Główna bohaterka gry w pewnym momencie odbezpiecza pistolet, szykując się do strzału. Jest to trwająca raptem sekundę sekwencja, za którą, jak się okazuje, kryje się znacznie więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Podczas targów E3 zapytaliśmy o ten detal twórców gry. Okazało się, że nie była to jedynie prosta, ładna animacja, a oddzielny system, wpływający na samą rozgrywkę. W trakcie zabawy, jeśli przez dłuższy czas będziemy celować w jakiś punkt, Ellie przygotuje się do oddania strzału. Niekoniecznie musi być to odbezpieczenie pistoletu takie jak na trailerze – wszystko zależeć ma od typu trzymanego uzbrojenia. W efekcie, jeśli wróg nas zaskoczy, nie wystrzelimy równie szybko jak wtedy, gdy będziemy gotowi do walki. Niby drobiazg, a z pewnością skłoni nas do bardziej ostrożnej gry.
Na większość podobnych detali podczas zabawy nawet nie zwrócimy uwagi. Umkną nam, gdy skupimy się na walce albo ważnych dla fabuły dialogach. Sprawiają one jednak, że cyfrowy świat gry staje się jeszcze bardziej naturalny i wiarygodny. Te drobiazgi zmieniają nasz odbiór całości w naprawdę dużym stopniu. Głównie pozytywnie... choć nie tylko, do czego zaraz przejdziemy.
JOEL, GDZIE JESTEŚ?
Naughty Dog naprawdę sprytnie rozgrywa kartę obecności głównego bohatera pierwszego The Last of Us w „dwójce”. Pierwszy zwiastun gry niby nam go pokazał. Było to jednak na tyle nietypowe spotkanie, że dość szybko zrodziło teorię, zgodnie z którą Joel nie żyje, a rozmowa bohaterów odbyła się tylko w głowie Ellie. Teorię tę zdaje się wspierać również twierdzenie twórców, że druga gra będzie opowieścią o nienawiści i zemście... A kogóż główna bohaterka mogłaby nienawidzić bardziej niż morderców swojego przyszywanego ojca?
W kolejnych materiałach Joela nie widzieliśmy wcale, choć w ostatnim pojawiła się o nim wzmianka. Młody mężczyzna, z którym Ellie wdała się w krótką rozmowę, wspomina, że „jej staruszek” kiedyś pouczał go na temat patroli. Daje to nadzieję, że mężczyzna w grze jednak się pojawi, choć równie dobrze mogą być to wspominki o zmarłym.
Śmierć Joela na pewno byłaby mocnym rozpoczęciem gry, nadającym jej odpowiednią wagę emocjonalną, choć nie da się ukryć, że szkoda byłoby pożegnać tak świetnie nakreśloną postać. Naughty Dog wydaje się doskonale zdawać sobie sprawę z krążących wśród fanów teorii i celowo nie udzielać jednoznacznej odpowiedzi, zamiast tego podrzucając kolejne sugestie potwierdzające obie możliwości. Stąd szczerze wątpię, czy prawdę na temat losu tego bohatera poznamy wcześniej niż w dniu premiery gry.