autor: Bartosz Stasiek
Sieć 5G a 4G. Technologia 5G – co to jest?
Spis treści
Sieć 5G a 4G
Zacznijmy może od tego, co tak naprawdę 5G sobą reprezentuje i jak wypada na tle poprzedników. Jak możemy zaobserwować w przypadku sieci 4G, komórkowy transfer danych potrafi już teraz osiągać solidne prędkości. Żadnym problemem nie jest uzyskanie prędkości rzędu 300 Mb/s (np. Plus w Białymstoku na to pozwala), na którą naturalnie trzeba brać poprawkę m.in. z powodu występujących opóźnień w odbieraniu i wysyłaniu danych – wynosi ona ok. 20 milisekund (tak, brzmi jak mgnienie oka, ale przy ilości informacji przechodzących przez strumień robi sporą różnicę) oraz wciąż rosnącej liczby użytkowników zaawansowanych technologicznie smartfonów, obciążających codziennie sieć mnogością danych.
Skąd to 5G?
Technologiczny skok ze standardu 4G jest w głównej mierze możliwy m.in. dzięki firmie Huawei, która od paru dobrych lat inwestuje pokaźne sumy w rozwój jego następcy. Dzięki jej zaangażowaniu, pierwsze połączenie opierające się na sieci 5G mogło zostać nawiązane już pod koniec 2017 roku, a w ciągu minionych 12 miesięcy Huawei podpisało kontrakty na rozwój tej technologii z wieloma państwami, w tym z prawie 20 na terenie Europy. Na mocy tych umów firma zaopatruje je m.in. w stacje bazowe obsługujące częstotliwości 5G.
Co w takim razie 5G wykłada na stół? Deklarowaną prędkość rzędu 10 Gb/s, którą można „rozkręcić” wraz z rozwojem technologii nawet do 100 Gb/s. Jeśli te liczby nie były wystarczającą zachętą, to nowa sieć ma również charakteryzować się znikomymi opóźnieniami (na poziomie jednej milisekundy). Jakby i tego było mało, 5G ma stanowić zupełne przeciwieństwo 4G w kwestii spadków wydajności wynikających z przeciążenia sieci przez liczbę podłączonych użytkowników jednocześnie. Sztuczna inteligencja miałaby organizować przepustowość w taki sposób, aby dane docierały do wszystkich odbierających mniej więcej w równym stopniu.
Wszystkie te zapewnienia brzmią niezwykle kusząco, jednak wykorzystanie technologii 5G w telefonach komórkowych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Naturalną konsekwencją wspomnianego już nieograniczonego dostępu jest podłączenie do sieci miliardów urządzeń codziennego użytku (nie tylko smartfonów), takich jak samochody czy nawet lodówki. Miałoby to wspomóc rozwój tzw. Internetu Rzeczy, czyli sieci wspólnie połączonych ze sobą maszyn, między którymi odbywałby się niezakłócony transfer danych. W ten sposób zbliżylibyśmy się do bardziej autonomicznego charakteru miast i całych państw, w których szybka wymiana informacji stanowiłaby ważny aspekt rozwoju gospodarki.
Obok tych wszystkich zalet nowej technologii jest pewien szkopuł, który tkwi w kwestii rozprowadzania 5G: nowa sieć bazuje na dużo wyższych częstotliwościach niż jej poprzednicy, a to znowu skutkuje znacznie niższym zasięgiem. Choć… to zależy. Docelowe częstotliwości sieci 5G, czyli 26, a nawet 60 GHz ogromne prędkości okupują bardzo niskim zasięgiem. Do ok 100 metrów od nadajnika. Zanim jednak zaczną one być wykorzystywane na świecie, minie wiele lat. Na początku wysokie częstotliwości i tak będą wykorzystywane przemysłowo, np. w fabrykach. W komercyjnych sieciach na pierwszych etapach budowy zasięg będzie lepszy, bo 5G będzie bazować na częstotliwościach zasięgowych i pojemnościowych. Zasięgowe, podobnie jak w LTE, będą niskie. 700 MHz to częstotliwość, na której jest dzisiaj nadawana telewizja naziemna. Dalej mamy zakres 3,4-3,8 GHz. Tutaj możliwe będzie uzyskanie prędkości powyżej 1 Gb/s, a zasięg takiego nadajnika to realnie ok. 1 kilometr. Do tego dojdą częstotliwości sieci LTE (2100 i 2600 MHz), który zasięg będzie… taki sam jak w sieci LTE.