autor: Borys Zajączkowski
Myśli nieprzemyślane - Kwiaty we włosach
Nie cały czas spędzaliśmy na GDC, zrobiliśmy sporo zdjęć okolic. W tym tekście chcę się nimi podzielić z Wami – komentując od czasu do czasu to i owo. Zapraszam na wycieczkę do pięknego miasta wybudowanego na wzgórzach nad Pacyfikiem.
Nakląłem swego czasu na Los Angeles, że reklamowane jako raj na Ziemi, w rzeczywistości stanowi brzydką wieś nad brzegiem Pacyfiku i w zasadzie marnuje doskonałe miejsce na postawienie pięknego miasta. Ale... w sumie tego doskonałego miejsca na swoim zachodnim wybrzeżu Amerykanie mają sporo. W trzecim tygodniu lutego mieliśmy okazję razem z Lordareonem postawić nogę w innej części Kalifornii – w San Francisco. W mieście, o którym mówi się po prostu, że jest ładne. I wiecie co? Jest.
Ponieważ nie cały czas spędzaliśmy na GDC, zrobiliśmy sporo zdjęć okolic kompleksu konferencyjnego. W tym tekście chcę się nimi podzielić z Wami – komentując od czasu do czasu to i owo. Zapraszam na wycieczkę do pięknego miasta wybudowanego na wzgórzach nad Pacyfikiem.
Powyżej: główna ulica San Francisco – Market Street. Z lotniska zabraliśmy się do śródmieścia BART-em, podobną do metra kolejką. Omyłkowo wysiedliśmy o jedną stację za daleko i była to pomyłka bardzo pożądana. Wyjście na powierzchnię zaowocowało widokiem rozświetlonego lampami, bardzo europejskiego z wyglądu miasta, gdzie na poziomie ulic ciągną się niezliczone knajpki i sklepiki, a ponad tym wszystkim wznoszą się naprawdę pięknie zaprojektowane wieżowce. Gdy ruszyliśmy z powrotem w stronę hotelu, wychodząc na pogranicze centrum, zaczęło się robić brudno i śmierdząco. Niemniej samo centrum miasta jest wystarczająco duże, by oczy nacieszyć.
Przy Market St. stoi sporo przybytków dla samotnych facetów.
Niegdyś mekka hippisów, dziś projektantów gier. Ale sprawdzonych sloganów nie trzeba poprawiać.
Po ulicach jeździ mnóstwo fur, które zanim przyciągną oko, dają o sobie znać donośnym warczeniem mocnych silników.
W zasadzie gdziekolwiek by zdjęcia nie zrobić, będzie ładne. Starsza zabudowa miesza się z nowszą w bardzo naturalny sposób. Ewidentnie nad zabudową San Francisco czuwa sztab planistów.