autor: Amadeusz Cyganek
Laptop do gier za 2000 zł... nie istnieje! Nie dajcie się nabrać
Nowy laptop do gier za 1799 złotych! Wspaniała oferta, myślimy, a potem patrzymy na specyfikację i odkrywamy dwurdzeniowy procesor i kartę graficzną, która w trzyletnim już Wiedźminie 3 wyciąga 18 FPS-ów na poziomie low w rozdzielczości HD.
Spis treści
Często dajemy się zwieść zapewnieniom, że tani laptop za 2000 złotych pozwoli odpalić nowe tytuły w dobrej jakości, ale najwyższy czas powiedzieć, jak jest naprawdę i oszczędzić Wam wyrzucania pieniędzy w błoto.
Mierzenie się z różnorodnymi mitami to niekiedy sprawa niezwykle trudna, ale dzięki temu można pomóc wielu ludziom uniknąć pułapki. W przypadku graczy kwestia ta dotyczy głównie sprzętu (choć osoby regularnie kupujące gry w pre-orderze też mogą coś powiedzieć na ten temat). Złożenie dobrej maszynki do gier wymaga nie tylko odpowiedniej ilości gotówki, ale także minimum specjalistycznej wiedzy, uzyskiwanej chociażby na forach, i umiejętnego dobierania różnorodnych komponentów, by efekt finalny był jak najlepszy.
Nieco inaczej rzecz ma się jednak z laptopami. Tutaj niczego nie składamy i musimy zdać się na konfiguracje stworzone przez producentów. Bardzo często charakteryzują się one, niestety, przynajmniej jednym „słabym punktem”. Przykładowo oferują małą ilość pamięci RAM w zamian za nieco lepszy procesor czy wolniejszy dysk HDD zamiast SSD, ale za to mają matrycę o dobrych parametrach.
Dotyczy to zwłaszcza tańszego, a więc bez wątpienia najpopularniejszego sprzętu, którego cena zamyka się w granicach 2–2,5 tysiąca złotych. To proste laptopy z technologiami nieraz i sprzed kilku lat. Niestety, niektórzy „internetowi guru marketingu” próbują nam wmówić, że na takim sprzęcie da się grać w gry. Otóż prawda jest tylko jedna – laptop do gier w tak niskiej cenie zwyczajnie nie istnieje, wbrew setkom artykułów na ten temat, które znajdziecie w sieci. Można z całą stanowczością stwierdzić, że jeżeli ktoś wpycha Wam notebooka za takie pieniądze, sugerując, że odpalicie na nim roczne czy dwuletnie tytuły, to po prostu robi Was w konia. A dlaczego?
A NIE, BO JEDNAK SIĘ DA
Wyjaśnijmy parę rzeczy. Po pierwsze, mówimy o zakupie nowego sprzętu. W przypadku używanego towaru w teorii możliwe jest niemal wszystko i jak będziecie mieć szczęście, to za 2 tysiące kupicie prawdziwego laptopa do gier („matryca jest tylko trochę uszkodzona, nic takiego”). W praktyce jednak to odradzamy (zobacz trzecią stronę tekstu).
Po drugie, teoretycznie każdy laptop jest do gier, bo saper i pasjans działają. Nawet na ośmioletnim staruszku da się w coś pograć. Zakładamy jednak, że sprzęt sprzedawany jako gamingowy lub po prostu „do gier” będzie w stanie odpalić współczesne tytuły w przynajmniej 30 klatkach na sekundę bez drastycznego obniżania rozdzielczości.
Tani laptop to sprzęt do wszystkiego... oprócz gier
Nie jest żadną tajemnicą, że w znakomitej większości przypadków tanie laptopy mają czysto uniwersalną charakterystykę. To sprzęt dedykowany obsłudze internetu, odtwarzaniu multimediów, pracy z pakietem biurowym czy też prostymi aplikacjami graficznymi, słowem: służący do codziennego użytku. Są to urządzenia sprzedawane w niskich cena, a więc tanie w produkcji – a jednym z najdroższych komponentów, jeśli chodzi o notebooki, jest dedykowana karta graficzna. Dodajmy, że o ile z matrycy czy dysku nie sposób zrezygnować, układ graficzny może zostać pominięty, jeśli zainstaluje się procesor ze zintegrowaną kartą. Takie rozwiązanie bez żadnego problemu wystarczy do obsługi wszystkich wymienionych funkcji.
Najnowsze GPU wbudowane w procesory Intela, a więc Intel UHD Graphics 620 i 630, to już karty, które bez problemu radzą sobie z odtwarzaniem filmów w rozdzielczości 4K, operacjami na grafice czy płynnym wyświetlaniem interfejsu Aero. Pozwalają także zagrać w niektóre mniej zasobożerne gry (Fortnite w 720p na low działa w 50 klatkach na sekundę). Jednak nawet i starsze zintegrowane układy radzą sobie naprawdę przyzwoicie z przetwarzaniem grafiki i poprawnym wyświetlaniem jej na matrycach naszych laptopów. Tak naprawdę różnica pomiędzy GPU stosowanym przez Intela czy ostatnimi czasy AMD wraz z procesorami Ryzen Mobile objawia się właśnie w grach. A skoro w codziennym zastosowaniu nie widać żadnej różnicy, to po co przepłacać?