Grałem 150 godzin, najlepiej się bawiłem, kiedy nie robiłem nic
Zwykle irytujemy się, kiedy gra robi coś za nas. Autowalka, autocelowanie, zostaw to, ja chcę sam, chcę grać! Jest jednak tytuł, w którym bawisz się tym lepiej, im gra więcej robi za ciebie. Zacząłem grać w sierpniu i jeszcze mi się nie znudził.
Spis treści
Factorio, taki tytuł nosi gra, o której piszę. Mogliście o niej słyszeć. Kiedy twórcy ostatnio chwalili się sprzedażą, mówili o 1,5 mln kopii. Niezły wynik jak na grę ufundowaną na Indiegogo i stworzoną przez kilku Czechów. Jeszcze lepszy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że początek tej gry jest koszmarny.
Zaczynasz i bardzo szybko się irytujesz. Wokół Ciebie szarobura, nieciekawa pustynia, w ekwipunku kilof, a do tego kawałek drewna, piec, spalinowy automat górniczy i osiem metalowych płytek. I co niby masz z tym zrobić?
Stawiasz piec, kopiesz węgiel i żelazo (złoża zawsze są w pobliżu). Kopanie idzie powoli, nie towarzyszą mu żadne ciekawe efekty czy minigierki. Po prostu stoisz i dusisz przycisk. Chodzisz powoli, nosisz surowce, czekasz, odbierasz stalowe płytki i wtedy dociera do Ciebie, że gra nie może tak wyglądać. Nie taka, którą kupiło więcej niż siedemnaście osób i która na Steamie ma niemal same pozytywne oceny. Nawet jak postawisz wiertnię, nie robi się lepiej. Żeby działała, trzeba wykopać węgiel i wsadzić go do jej silnika, a ona wyrzuca urobek na kupę przed siebie, uznaje, że jest po robocie, i się zatrzymuje. Koszmar. Nawet gdyby ktoś nigdy wcześniej nie widział screenów czy gameplayów i nie wiedział, o co tu chodzi, musiałby pomyśleć o jednym – automatyzacji.
Przyjmij spaghetti
W tym momencie zaglądamy do ekwipunku i odkrywamy, że crafting, który często w grach stanowi element raczej poboczny, tutaj chyba jest istotny. Z drewna można zrobić skrzynkę, a ją postawić obok wiertni – o, już się nie zatrzymuje. Są tu jakieś podajniki, jakieś taśmociągi. A gdyby tak tego węgla nie nosić?
Gdzieś po godzinie gry w Factorio odkrywasz, że w zasadzie nie robisz nic. Węgiel i ruda trafiają bezpośrednio do pieców (masz ich już kilka), węgiel przypominającymi nitki makaronu liniami wije się wokół wszystkiego, żeby zasilić spalinowe wiertnie i podajniki, a stosy stalowych i miedzianych płytek lądują w skrzynkach. Ileż ich jest – ręczne wyprodukowanie tylu zajęłoby...
To moja druga baza na wczesnym etapie zabawy. Za pierwszym razem całość zdecydowanie bardziej przypominało spaghetti.
Jeśli grasz drugi raz, na tym etapie masz już z całą pewnością elektrownię i zamiast bawić się węglem, bawisz się kablami. To wciąż bałagan, ale jednak lepszy, bo przewody nie zajmują miejsca na ziemi.
Cieszysz się, bo stworzyłeś coś, co działa bez twojego udziału. Wprawiłeś w ruch machinę, która sama się napędza. Cudowne uczucie – błogość. Nawet kopalnia węgla sama zasila się w węgiel. Byłeś bardzo zadowolony, kiedy wymyśliłeś, jak to zrobić. No dobrze, ale co dalej?
Kolorowe fiolki
Przez chwilę czujesz się dobrze – jak programista, który włączył program i nie zobaczył raportu o błędach. Natychmiast jednak dostrzegasz, że masz mnóstwo surowców. W Factorio nie ma pieniędzy, ale to nie znaczy, że nie kusi, by wydać to, co mamy. Mniej więcej teraz odkrywamy, że gra posiada bogate drzewko technologii. Tworzymy więc laboratorium i... System badań jest tutaj bardzo prosty. Każda nowa technologia wymaga, aby laboratorium skonsumowało określoną liczbę fiolek danego koloru. Podstawowe technologie potrzebują fiolek czerwonych. Można je zrobić w plecaku, czyli poprzez zwykły crafting, ale przecież już wiemy, że tu chodzi o automatyzację.
Patrzcie, jedno z moich pierwszy laboratoriów – pełne pogmatwanie. Moje ostatnie... cóż, wciąż pogmatwanie, ale jest postęp.
Budujemy więc niewielki budyneczek, który potrafi połączyć dwa przedmioty w jeden bardziej skomplikowany. Doprowadzamy do niego miedziane płytki i... stawiamy kolejny, który przetwarza płytki stalowe w koła zębate. Wspaniale, nasza pierwsza linia montażowa. Fiolki trafiają do laboratorium i znowu przez chwilę nie musimy nic robić. W błogim samozadowoleniu obserwujemy, jak nasza fabryka robi wszystko za nas.