autor: eJay & fsm
Recenzje. FILMag #5 - dyktator i gringo kontra faceci w czerni
Spis treści
Recenzje
Battleship: Bitwa o Ziemię
Zdaniem eJaya
A5? Pudło! B8!? Pudło! G2? Trafiony! – mniej więcej tak mogłyby wyglądać dialogi w Battleshipie. Na szczęście scenarzyści ograniczyli się wyłącznie do jednej sceny, w której dzielny japoński dowódca pokazuje Amerykanom, jak należy walczyć z kosmitami. Obraz wyreżyserowany przez Petera Berga to potężna dawka akcji, wzbogacona wyśmienitymi efektami specjalnymi. Żaden inny film wojenny nie może poszczycić się taką skalą konfliktu na wodach Oceanu Spokojnego. Statki strzelają do siebie aż miło, a w tle przygrywa bardzo często dobra muzyka w wykonaniu AC/DC. O fabule nie ma sensu pisać, bo stanowi jedynie pretekst dla wybuchów, gagów i patetycznych przemówień. Na szczęście jest w tym trochę rozrywki, która nie irytuje jak trzecia część Transformersów. Wadą Battleshipa jest jednak jego długość – ponad 2 godziny. Gdyby skrócić obraz o dobry kwadrans (i wyrzucić przy okazji dwa niepotrzebne wątki), całość na pewno wypadłaby znacznie lepiej.
Moja ocena: 5/10
Nietykalni
Zdaniem fsma
Ostatnimi czasy zachwytów na temat tego filmu pojawiło się w sieci i prasie mnóstwo. Jak się okazuje – nie bez powodu. Film duetu Nakache/Toledano to wspaniała, prawdziwa (co jest bardzo istotne), ciepła i niezwykle zabawna opowieść. Z jednej strony mamy sparaliżowanego od szyi w dół bogacza (świetny Francois Cluzet), z drugiej strony jego przypadkowego pomocnika/pielęgniarza/przewodnika – czarnoskórego, wyluzowanego Drissa (charyzmatyczny Omar Sy). Z tego zderzenia dwóch światów wyszła rzecz nieprzeciętna i trafiająca idealnie w gusta każdego kinomana – jestem o tym przekonany. Sceny zmuszające do wyciszenia i przemyśleń przeplatane są masą przykładów doskonałej, inteligentnej, wyważonej komedii. Serdecznie polecam wszystkim, niezależnie od gustów i upodobań.
Moja ocena: 8/10
Kontrabanda
Zdaniem eJaya
Warunkiem polubienia tego tytułu jest względna neutralność wobec formy Marka „Marky Marka” Wahlberga, który niby występuje na dużym ekranie od dawna, ale jakoś nie może skraść widzom serc. Tym razem jest dokładnie tak samo. Niby rola legendarnego szmuglera Farradaya zwyczajnie mu leży, ale i tak zostaje on zdeklasowany przez drugoplanową postać graną przez Giovanniego Ribisi. Mimo tego zachęcam do seansu, bo to ciekawy obraz o rzadko spotykanej tematyce. Zaprezentowana przez reżysera akcja przemytu banknotów-fałszywek jest bardzo realistyczna, mogłaby wydarzyć się naprawdę. Całkiem niezłe wrażenie psuje trochę zakończenie, ale cóż poradzić? To nigdy nie miał być oscarowy pewniak.
Moja ocena: 6/10
Facet do dziecka
Zdaniem fsma
Reżyser tego filmu, David Gordon Green, wypłynął na szerokie kinowe wody zabawnym i zmyślnym Boskim chilloutem. Jego kolejne dzieło – Wasza wysokość – to miejscami bardzo wesoły, ale jednak stracony potencjał na absurdalną i wulgarną wizję magicznego średniowiecza. Najnowsza produkcja Greena znowu okazuje się gorsza, niż można było się tego spodziewać. Facet do dziecka wystrzeliwuje wszystkie dobre żarty w zwiastunie, a te, które zostają w filmie, to albo powtórzenia, albo przeklinający bez polotu Jonah Hill. W efekcie otrzymujemy półtorej godziny, które nie jest ani wyjątkowo zabawne, ani wyjątkowo mądre, ani wyjątkowo oryginalne. Kilka przebłysków nie wyciągnie tego obrazu z otchłani przeciętniactwa.
Moja ocena: 4/10