W Sons of the Forest przygoda tworzy się sama i zaskakuje mnie swoją dziwnością
Sons of the Forest to dziwna, survivalowa przygoda w świecie kanibali i mutantów. Na każdym kroku czuję zadziwienie tym niepokojącym sandboksem, a podczas grania historia mojego bohatera tworzy się sama – choć muszę sobie co nieco dopowiadać.
Misja ratunkowa zmieniła się w katastrofę. Razem z Kelvinem, moim niesłyszącym kompanem, który nie potrafi walczyć, ale za to skutecznie łowi ryby i stawia ze mną budowle, trafiłem na wyspę opanowaną przez kanibali i mutanty. Nie wyobrażacie sobie, co tu się wyprawia.
Moje pierwsze dni na wyspie – z dzienniczka ocalałego
Do przetrwania potrzebna jest broń – prowizoryczna włócznia, zrobiona z patyka, taśmy klejącej i noża, szybko trafiła do mojego arsenału i od razu zaznała krwi. W okolicy kręcili się bowiem jacyś tubylcy i nie byłem pewien, czy to już kanibale, czy może inni, nieszkodliwi, mieszkańcy wyspy. Nie bronili się, więc istnieje ryzyko, że jednak to drugie. Faux pas. Co teraz począć? A gdyby tak pozbyć się śladów? Kelvin, rób ognisko. Spalimy ciała. Jakby co – nas tu nie było i co złego, to nie my.
Spanie pod plandeką nie należy do zbyt komfortowych, ale pierwszej nocy – ujdzie. Drugiego dnia trzeba jednak postawić konkretne schronienie. Domek na drzewie wygląda obiecująco, potem zrobi się jeszcze zasieki. Tylko że nigdzie nie mogę znaleźć głupiej liny, a ona jest niezbędna! Wyruszam na poszukiwania, po drodze trafiam na namioty innych ocalałych, prawdopodobnie już nieżywych. Kanibale mnie obserwują (notabene – wcześniej widziałem ich obóz, widać, że gustują w ludzkim mięsie, i to na surowo), wyrażając niezadowolenie niepokojącym darciem paszczy. Kelvin pokazuje im, gdzie ich miejsce – dosłownie, wskazuje palcem, że o, tam, mają sobie pójść, tu nie ma nic do oglądania. Mało skuteczne.
Może wykarczuję ten piekielny las, bo kanibale to takie małpoludy i skaczą po drzewach jak Tarzan. Zrobię też łuk i będę do nich pruł na odległość. Najpierw jednak potrzebuję liny – spróbuję na plaży, w końcu woda mogła wyrzucić na powierzchnię różne przydatne przedmioty. Dotarcie na miejsce utrudniają mi przeciwnicy, których muszę odganiać moją amatorską dzidą rodem z poradnika dzielnego skauta.
Blisko plaży, na takim jakby klifie, postanawiam wybudować nowe schronienie, normalnie na ziemi, więc lina może nie będzie niezbędna, pal ją licho (okazała się potrzebna, ale wkrótce ją znalazłem). Ruszamy z Kelvinem do pracy. Nagle widzę jakieś cuda – pojawia się kuso ubrana, śliczna panna z trzema nogami i rękoma, a w dodatku zaczyna tańczyć. Co do...?
Ucz się, buduj, poznawaj, przetrwaj
Sons of the Forest rzuca nas na głęboką wodę, wymagając zarówno uczenia się zachowań wroga, jak i struktury okolicy. To survival pełną gębą, podparty systemem budowania oraz podkręcany niebezpieczeństwem, od którego czuję dreszcze. Nie muszą tutaj padać żadne słowa, by zadziałały emocje. Częściowo na ekranie, częściowo w wyobraźni – historia przetrwania układa się sama.
Świat wydaje się spory i może skrywać wiele ciekawych tajemnic. Już czuję potencjał eksploracji sprawiającej dużą satysfakcję. Chociaż pojawiają się przerywniki filmowe (np. scena z początku, gdy się rozbijamy), to na tym etapie podejrzewam, że więcej dowiemy się za sprawą narracji środowiskowej. Musimy uważnie szukać informacji, aby potem je ze sobą łączyć i wysnuwać właściwe wnioski. Nie każdemu spodoba się taka forma opowiadania, bo wymaga większego zaangażowania, a jednocześnie nie pozwala wczuć się w fabułę poprzez dialogi (których jest tu tyle, co kot napłakał).
Sons of the Forest zasługuje na szansę, ponieważ oferuje naprawdę immersyjne doświadczenie. Stwarza duże pole do popisu, pozwala bawić się tak, jak chcemy – tutaj każde rozwiązanie jest dobre, jeśli tylko umożliwia przetrwanie. Dlatego też grze – będącej zresztą dopiero w fazie wczesnego dostępu – można wybaczyć błędy czy ogólnie jeszcze surowy stan. Jeśli jednak Was to odstrasza, spokojnie poczekajcie na premierę pełnej wersji i wtedy sprawdźcie, czy potraficie przetrwać w nieprzyjaznym środowisku opanowanym przez kanibali i mutanty oraz poznać istotę wydarzeń, jakie mają miejsce na odciętej od cywilizacji wyspie.