W 2024 roku Fallout 76 to fajny pomysł na wakacje, ale tylko ze znajomymi - i najlepiej zapłacić za all inclusive
Fallout 76 potrzebował dobrych kilku lat, aby wyjść na prostą. Dzisiaj jest to znacznie lepsza produkcja niż w dniu premiery i można się przy niej dobrze bawić. Pod warunkiem jednak, że zabierzecie ze sobą kolegów chętnych na wspólną walkę o przetrwanie.
Mama naoglądała się serialu Fallout na Amazonie i uznała, że dobrym pomysłem będzie wysłanie mnie na obóz letni w Falloucie 76. Zignorowała jednak fakt, że byłem już na nim kilka lat temu oraz że umówiłem się na wycieczkę na Coral Island. Uznała bowiem, że takie odświeżenie starych wakacji dobrze mi zrobi. Z rodzicielką się nie dyskutuje, dlatego poniżej znajdziecie moje listy z Appalachów, które podsumowują wrażenia z wczasów organizowanych przez Bethesdę.
Wbrew pozorom bawiłem się całkiem nieźle, ale równie dobrze mógłbym ten czas spędzić na wyjeździe w Falloucie 4. O czym się sami zresztą zaraz przekonacie z moich pamiętników z wakacji w Falloucie 76. Zaznaczę przy tym, że może i po sześciu latach od premiery jest znacznie lepiej, ale to nadal nie jest pięciogwiazdkowy kurort.
Dzień 1. Zadania na każdym kroku
Mamo, niby już byłem w Appalachach, ale podobno obóz letni uległ wielu zmianom, więc początkowo nie wiedziałem, czego się spodziewać. W sumie trochę się nawet bałem! Postanowiłem zatem zacząć od początku i po krótkiej chwili zrozumiałem, że wróciłem na stare śmieci. Z tym wyjątkiem, że witali mnie jacyś NPC, których wcześniej tu nie widziałem. Pokazali mi drogę, więc faktycznie było jakoś tak łatwiej oraz przyjemniej, bo mogłem od razu wskoczyć na 20. poziom! Nie skorzystałem jednak z tej opcji, bo nie jestem mięczakiem. Teraz trochę tego żałuję. Dlaczego?
Niestety, w mojej grupie wycieczkowej nie było za dużo nowych osób. Po okolicy błąkało się pełno starszaków, dobrze znających lokalne atrakcje. Musiałem więc sam poznawać Fallouta 76 na nowo. Przynajmniej nikt mnie nie zaczepiał – mogłem zatem bez przeszkód wykonywać zadania, o które się przypadkowo wręcz potykałem. Kto by pomyślał, że plakat może rozpocząć przygodę pełną śmiesznych panów zwanych „ghulami”? Chociaż przyznaję, że organizatorzy mogliby być bardziej kreatywni. Dużo misji to klasyczne „przynieś, wynieś, pozamiataj”, przy okazji strzelając do wszystkiego, co się rusza.
Dzień 5. Dużo graczy na wysokich poziomach
Nauczyłem się rozbijać własny obóz, a nawet udało mi się przejąć jakiś wolny magazyn. Co prawda najlepsze miejsca były już zajęte przez starszaków, ale przynajmniej mogłem je bez przeszkód odwiedzać. Żaden jeszcze mnie nie zaatakował, a jeden nawet mi pomógł! Muszę Ci jednak powiedzieć, mamo, że nieco doskwiera mi samotność. Wszyscy dookoła mają 100. lub wyższy poziom, a ja dopiero stawiam pierwsze kroki w Appalachach. Rozumiem, że nie było grupy dla młodzików, jednak dlaczego trafiłem akurat tutaj, bez możliwości dokonania wyboru? Tego nie pojmuję, bo na pewno bawiłbym się lepiej z jakąś ekipą świeżaków.
Dzisiaj błąkałem się po okolicy, odkrywając kolejne rzeczy, o które wzbogacił się obóz letni Fallout 76. W poprzednich latach mogłem jedynie rozmawiać z robotami, a teraz niemal każdy ma coś do powiedzenia. No i mogę handlować! Udało mi się zebrać kilka kapsli, za które kupiłem sobie mięso z kretoszczura. Jedzenie puszek z psim żarciem na dłuższą metę szkodzi zdrowiu. W ogóle karmią mnie tutaj śmiesznymi rzeczami. Niektóre z nich się świeciły! Mnie też się raz czy dwa razy to zdarzyło, ale odpowiednie leki rozwiązały problem. Obiecuję wrócić do domu bez dodatkowej pary rąk!
Dzień 9. Abonament nie jest obowiązkowy, ale zdecydowanie przydatny
Mamo, dałaś mi za mało pieniędzy. Starsze chłopaki mówią, że prawdziwa frajda zaczyna się, gdy się kupi Fallout 1st. To taki abonament, za który dostaje się mnóstwo rzeczy ułatwiających zabawę! Przydałby mi się survivalowy namiot, pojemnik na złom czy skrzynka na amunicję. Poza tym dzięki tej subskrypcji mógłbym nawet być całkiem sam w Appalachach – Bethesda zorganizowałaby taki prywatny obóz letniskowy, specjalnie dla mnie oraz moich kolegów!
Na szczęście wcale nie jest mi ten cały Fallout 1st potrzebny. I tak bawię się tutaj całkiem sam, bo wysłałaś mnie tu bez znajomych. Jedynie niektóre gadżety byłyby naprawdę przydatne, więc trochę mi szkoda, że trzeba dopłacić. Za to natrafiłem na superancką zbroję, ale nie taką jak z tego serialu, co oglądałaś. Jest naprawdę fajna i faktycznie czuję się w niej mocarny. Tylko z bateriami do niej kiepsko, mało ich znalazłem.
Musisz wiedzieć, że zbroja mocy przydała mi się wiele razy, bo dużo w tym Falloucie 76 walczenia. Co chwilę ktoś gdzieś się z kimś strzela. To mój najbardziej znienawidzony element tych wczasów, bo nie potrafię celować. Jakieś takie to nieporęczne – nawet gdy korzystam ze wspomagania V.A.T.S., i tak odnoszę wrażenie, że nie idzie mi za dobrze. No i broń psuje się paskudnie szybko! Coś z tym jest nie tak – i to nawet po zainwestowaniu w to całe S.P.E.C.I.A.L.! Niestety, w bardzo niewielu sytuacjach mogłem negocjować czy rozwiązać konflikt słownie. O wiele za często musiałem przemawiać pięściami.
Chciałem także sprawdzić ekspedycje, których nie było w poprzednich latach. To taka nowość, w ramach której zwiedzamy tereny poza Appalachami. Niestety, nie zaleźli się żadni chętni na wycieczkę. Chyba trafiłem na złą godzinę i obozowicze spali. Nie zwiedziłem więc Atlantic City, dlatego nie wysłałem Ci ani jednego zdjęcia. Nie mam również pamiątek, ale wiem, że prosiłaś, więc postaram się coś załatwić.
Dzień 12. NPC nie zastąpią żywych graczy, ale dają radę
Pytałaś mnie w liście, po co mi prawdziwi znajomi, skoro mogę mieć sztucznych? Ano ci NPC nie są tak bardzo rozmowni, jak by się mogło wydawać. Jasne, obóz letni w Falloucie 76 jest dzięki nim żywszy, ale nie zastąpią prawdziwych osób, bo nie są tak gadatliwi jak ludzie w Falloucie 4. Chociaż pochwalę się, udało mi się jednego starszaka namówić na wspólną zabawę i przyznaję, że mnie to nieco zaskoczyło. Mógł wykonywać te same zadania co ja, a miał 227. poziom! Zapolował ze mną na jakiegoś specjalnego stwora, który krążył po górach. Dostałem z niego czaderską broń, ale musiałem nieco podrosnąć, aby móc jej używać.
Zauważyłem również, że pojawiła się główna kampania fabularna, opowiadająca historię Appalachów. Nie jest wybitnie fascynująca, ale przynajmniej sprawdza się jako zabijacz czasu. A skoro o zabijaniu mowa, to musisz wiedzieć, mamo, że nie wolno zaczepiać obozów starszaków. Dla żartu rzuciłem jednemu kamieniem w okno, ale jego wieżyczki strażnicze potraktowały to na poważnie. Wyobrażasz sobie? A przecież krzyczałem, że TO TYLKO TAKI ŻART! Zaraz pokazała się informacja, że za moją głowę wyznaczono nagrodę, więc ten psikus wcale nie był śmieszny.
Dlatego postanowiłem zbudować własną bazę! Tylko to bardzo czasochłonny i zasobożerny proces, więc zostawiłem to sobie na później. Wolałem odpierać inwazje obcych czy inne rebelie, przy okazji zdobywając nowe poziomy. Powiedziano mi, że faktyczna zabawa zaczyna się od 50. poziomu, co zajmie mi jakieś 40 godzin. Tak naprawdę da się to zrobić o wiele szybciej, jeśli gra się z innymi lub dołącza do publicznych grup oraz korzysta z bonusów.
Wprawdzie jest to trochę powtarzalne, ale co kto lubi – nie oceniam takich chłopaków. Ja tutaj przyjechałem, aby odpocząć i się zrelaksować. Poza tym wiem, że ten cały „endgame” nie za wiele różni się od tego, co widziałem do tej pory, więc nie ma się co śpieszyć. Lepiej cieszyć się wczasami, odblokowywać nowe perki i odkrywać okolicę. No i, mamo, jest jedna rzecz, na którą muszę się poskarżyć. Zarządzanie ekwipunkiem. Po tylu latach nadal jest tak samo tragiczne.
Dzień 15. Jest lepiej, ale czy wystarczająco?
Starszaki mówiły coś o fajerwerkach na zakończenie mojego pobytu w letnim obozie Fallout 76. Wspominały o jednej wielkiej petardzie, którą wystrzelą, ale niestety – nie zdążyłem i mnie ominęła. Za to odkryłem, że jest tutaj znacznie więcej aktywności niż tylko zadania. Nie brakuje publicznych wydarzeń, ale w niektórych z nich nie mogłem wziąć udziału, bo brakowało mi doświadczenia. Na szczęście w większości przypadków okolica dopasowywała się do mnie, więc swobodnie sobie wędrowałem i robiłem, co chciałem!
Nie uwierzysz, ale naprawdę wszędzie było coś do roboty, chociaż brakowało mi głównego celu. W zasadzie włóczyłem się trochę, bo nikt mnie nie pośpieszał, toteż mogłem podziwiać Appalachy w swoim tempie. Wiesz, to taka duża, postapokaliptyczna piaskownica. Z jednej strony wiele się w niej nie zmieniło, bo to ten sam obóz letni, na którym byłem kilka lat temu. Z drugiej wydaje się bardziej kompletny i wypełniony atrakcjami. Miałem jednak wrażenie, że bez wybrania się tutaj ze znajomymi zwyczajnie się to nie opłaca. Inne wakacje Bethesdy, np. Fallout 4, oferują w zasadzie to samo, jak nie więcej. Tak przynajmniej wyczytałem z broszury.
Mamo, na obozie letnim w Fallout 76 jest znacznie fajniej, niż było, i pewnie bawiłbym się lepiej, gdyby koledzy mogli pojechać ze mną. Nie brakuje całkiem pomocnych starszaków, ale zdecydowanie za mało jest młodzików takich jak ja, co może odstraszyć. A jeśli ktoś chce jechać na wakacje sam, ma lepsze miejsca. Mimo to w sumie sugerowałbym, by dać szansę tym wczasom, ale gdy będą dostępne w okazyjnej cenie. No i dzięki, że mnie na nie wysłałaś. To będę mógł popłynąć na Coral Island?
Synuś