autor: Łukasz Szliselman
Twórcy The Banner Saga nie zamierzają ulec wydawcy Candy Crush Saga
Twórcy The Banner Saga nie chcą rezygnować z marki na rzecz wydawcy Candy Crush Saga. Studio Stoic ufa, że ma pełne prawo do wykorzystania słowa „saga” w nazwie swojej gry. Postawa firmy King może jednak utrudnić kontynuowanie serii pod dotychczasowym tytułem.
Studio Stoic, odpowiedzialne za udane RPG o Wikingach The Banner Saga, nie zamierza łatwo ulec firmie King, która, jak informowaliśmy wczoraj, wystosowała sprzeciw co do zarejestrowania marki The Banner Saga przez jej autorów. Wydawca m.in. mobilno-społecznościowej gry Candy Crush Saga zastrzegł sobie prawa do słów kluczowych swoich produkcji, takich jak „candy” czy właśnie „saga”. Powód wydaje się dość absurdalny – co innego zabezpieczyć tytuł swojej gry przed nieuczciwym kopiowaniem, a co innego próbować zagarnąć na wyłączność powszechnie używane rzeczowniki. Twórcom The Banner Saga udało się swego czasu zyskać sympatię graczy, osiagając sukces finansowy na Kickstarterze i ostatecznie spełniając pokładane w nich oczekiwania fanów. Ci odwdzięczyli się studiu Stoic, stając w tym konflikcie po jego stronie (m.in. poprzez zagranie firmie King na nosie za sprawą akcji Candy Jam).
Stoic zamierza stworzyć kontynuację ciepło przyjętego RPG-a. Alex Thomas ze studia powiedział, że wniosek o zatwierdzenie znaku handlowego The Banner Saga złożono zanim King postanowił przywłaszczyć sobie słowo „saga” (które notabene samo w sobie odnosi się właśnie do skandynawskich opowieści o bohaterach). Twórcy gry o Wikingach zamierzają walczyć o swoje prawa z iście nordyckim zapałem. W oświadczeniu na ten temat napisali:
„Dwa lata temu nasza trójka ze studia Stoic zabrała się za epicką grę The Banner Saga. Wydaliśmy ją i ludzie byli zachwyceni, dlatego robimy kolejną. Nie stworzymy sagi o Wikingach nie używając słowa ‘saga’ i nie podoba nam się, że ktoś nam tego zabrania.”
Z kolei King usprawiedliwia się, twierdząc, że wcale nie wymusza na „Stoikach” zmiany nazwy ich gry. Swoje stanowisko tłumaczy w następujący sposób:
„Nie twierdzimy, że The Banner Saga próbuje budować popularność na naszej marce lub zawartości. Jednakże, jak każda przezorna firma, musimy podejmować wszelkie stosowne kroki, by chronić naszą własność intelektualną, zarówno obecnie, jak i w przyszłości. W tym wypadku oznacza to zachowanie zdolności do obrony praw w sytuacjach, gdy inni deweloperzy spróbują wykorzystać słowo „saga” w sposób, który narusza naszą własność intelektualną i powoduje zamieszanie wśród graczy. Gdybyśmy nie sprzeciwili się wnioskowi o uznanie The Banner Saga jako marki, ułatwiłoby to prawdziwym fałszerzom obronę swojego stanowiska, co do bezprawnego użycia słowa „saga”.
Czyje racje okażą się bardziej przekonujące przed sądem? Wbrew logice i wrodzonemu poczuciu sprawiedliwości graczy (którym, czytając o podobnych sprawach, zapewne otwiera się nóż w kieszeni) w tego typu procesach wygrywa zazwyczaj ten, kto dysponuje większymi środkami finansowymi. Póki co, w oczekiwaniu na decyzję prawną, swoim wnioskiem King skutecznie zablokował „Stoikom” możliwość zarejestrowania znaku towarowego.
Spór słowny o The Banner Saga nie jest pierwszym tego typu wydarzeniem w branży. W 2011 roku studio Bethesda Softworks zażądała od twórców Minecrafta odszkodowania i zmiany nazwy gry Scrolls, która ich zdaniem zbytnio kojarzyła się z cyklem The Elder Scrolls. Markus Persson ze studia Mojang początkowo próbował obrócić sprawę w żart, wyzywając Bethesdę na pojedynek w Quake III, ale prawnicy nie wykazali się poczuciem humoru i Notch szybko wycofał się z pomysłu. Ostatecznie obaj deweloperzy doszli do porozumienia – gra Scrolls zachowała dotychczasową nazwę, ale Mojang musiał zrzec się praw do marki.