Twórcy Brink planują już kolejne odsłony marki
Brytyjskie studio deweloperskie Splash Damage (Wolfenstein: Enemy Territory, Enemy Territory: Quake Wars) przewiduje, że strzelanina Brink zapoczątkuje kolejną silną markę i doczeka się przynajmniej dwóch dodatkowych odsłon. Deklaracja, wygłoszona w trakcie rozmowy z redakcją serwisu Eurogamer.net, jest o tyle dziwna, że premiera „jedynki” odbędzie się dopiero wiosną przyszłego roku.
Brytyjskie studio deweloperskie Splash Damage (Wolfenstein: Enemy Territory, Enemy Territory: Quake Wars) przewiduje, że strzelanina Brink zapoczątkuje kolejną silną markę i doczeka się przynajmniej dwóch dodatkowych odsłon. Deklaracja, wygłoszona w trakcie rozmowy z redakcją serwisu Eurogamer.net, jest o tyle dziwna, że premiera „jedynki” odbędzie się dopiero wiosną przyszłego roku.
Jak widać, odległy termin premiery nie jest problemem w przypadku tego typu planów. Dyrektor kreatywny Splash Damage, Richard Ham, stwierdził nawet, że Brink będzie marką, do której gracze będą powracać z wielką ochotą. Stanie się tak przede wszystkim z uwagi na fakt, że produkcja zmieni nasz sposób odbioru gier należących do gatunku strzelanin. Bez względu na to, czy bardziej zależy nam na głębokiej fabule, czy też może pełnej akcji rozgrywce.
Jednak, czy Brink niemający wsparcia w postaci znanej marki będzie w stanie podjąć rywalizację z takimi seriami, jak Halo lub Call of Duty? Ham zdaje sobie doskonale sprawę, że będzie to niezwykle trudne. Rzucenie wszystkiego na jedną szalę i wygłaszanie takich deklaracji jak powyższe nosi również znamiona ryzyka. W końcu finalny produkt może nie spełnić wygórowanych oczekiwań. Niemniej jednak kreatywny dyrektor Splash Damage wierzy, że gracze będą chcieli wydać ciężko zarobione pieniądze na Brink, dając tym samym grze wielką szansę.
Czym zatem w ogóle będzie Brink? Dzieło brytyjskiego dewelopera to przede wszystkim strzelanina FPP oferująca niekonwencjonalne podejście do kwestii trybów rozgrywki singleplayer i multiplayer. Mianowicie, w Brink nie natkniemy się na jasny podział na obie te opcje. Będą się one bowiem nieustannie przenikać i tylko od naszych decyzji zależeć będzie, czy daną misję przejdziemy samotnie, czy też w asyście siedmiu towarzyszy zabawy. Co więcej, po przeciwnej stronie barykady niekoniecznie będą musieli czekać na nas wrogowie kontrolowani przez konsolę lub komputer, ponieważ równie dobrze będą się mogli w nich wcielić inni gracze.
Richard Ham określił w rozmowie z Eurogamer.net swoją najnowszą grę mianem twórczego rozwinięcia idei Left 4 Dead zaproponowanej przez firmę Valve. Według niego jest tak z uwagi na fakt, że w Brink uzyskamy możliwość przynależenia do ośmioosobowych zespołów walczących z trybie kooperacji z tabunem przeciwników. Niemniej jednak rozgrywka powinna być bardziej głęboka pod względem fabularnym, przedstawiając nam interesujące podejście do konfliktu. W sporym stopniu entuzjazm Hama podzielili gracze, którzy uzyskali możliwość sprawdzenia krótkiego dema prezentowanego w trakcie targów gamescom.
Brink przeniesie nas do pływającego miasta o nazwie Ark, będącego w zasadzie zbiorem setek niewielkich wysepek. Ark, które było niegdyś oazą spokoju, znajduje się obecnie na krawędzi wojny domowej. Wynika to z faktu, że wyspa jest nie tylko miejscem zamieszkania swoich twórców oraz ich potomków, ale również dziesiątek tysięcy uchodźców, którzy szukają tutaj azylu przed brutalnością świata zewnętrznego. Powodem wybuchu konfliktu okazuje się zatem przeludnienie. Tylko od gracza zależy, jak ukształtuje się przyszłość jego i całej rasy ludzkiej.
Więcej informacji na temat fabuły znajdziecie w tym miejscu. Waszej uwadze polecamy również wiadomość, w której staraliśmy się przedstawić pokrótce system rozgrywki Brink. Przypominamy również, że premiera gry odbędzie się wiosną 2010 roku. Produkcja zostanie wydana na PC, Xboksa 360 i PlayStation 3.