Testujemy F.E.A.R. 2: Project Origin na ASUS K53E
W 2005 roku, w dniu swojej premiery pierwszy F.E.A.R. potrafił powalić na kolana większość pecetów. Część druga nie miała już tak wysokich wymagać sprzętowych. Sprawdziliśmy już jak F.E.A.R. 2 radzi sobie na mocniejszym z naszych laptopów. Teraz pora przetestować go na słabszym sprzęcie.
W 2005 roku, w dniu swojej premiery pierwszy F.E.A.R. potrafił powalić na kolana większość pecetów. Część druga nie miała już tak wysokich wymagać sprzętowych. Sprawdziliśmy już jak F.E.A.R. 2 radzi sobie na mocniejszym z naszych laptopów. Teraz pora przetestować go na słabszym sprzęcie.
Akcja gry zaczyna się kilkanaście minut przed finałem pierwowzoru. Wcielamy się w nową postać Michaela Becketa – członka oddziały Delta, któremu powierzona zostaje misja aresztowania Genevieve Aristide, czyli jednej z szych w korporacji Armacham. Proste z pozoru zadanie (bo w końcu cóż może być trudnego w złapaniu zwykłego cywila) szybko się komplikuje. Do akcji wkraczają oddziały komandosów mające usunąć wszystkie ślady (w tym Genevieve) katastrofy w ośrodku badawczym firmy, a co gorsza we wszystko to wplątuje się obdarzona niezwykle potężnymi mocami psionicznymi kobieta znana jako Alma. Pomimo zmiany głównego bohatera, gra podąża ścieżkami wytyczonymi przez poprzednika. Nasze wirtualne alter-ego znowu posiada nadludzki refleks pozwalający mu obserwować świat w zwolnionym tempie. Ponownie też mamy do czynienia z mieszanką emocjonujących starć z inteligentnymi ludzkimi żołnierzami i konfrontacji z potworami z piekła rodem.
F.E.A.R. 2: Project Origin działa na tym samym silniku co poprzednia odsłona. Nie wprowadzono żadnych rewolucyjnych nowych rozwiązań, zamiast tego koncentrując się raczej na optymalizacji. Z jednej strony dało to grę, która w przeciwieństwie do pierwszej części nie wyznacza nowych graficznych standardów. Z drugiej jednak strony, dzięki temu wymagania nie szokowały tak bardzo jak w 2005 roku. Niedostatki technologiczne przykryto zresztą bardzo dopracowanym stylem wizualnym, więc naprawdę trudno narzekać na to jak wygląda ta produkcja.
Ustawienia niskie, 1024 x 768
Jak widać na niskich ustawieniach laptop poradził sobie znakomicie. Gra przy takich opcjach żadnego konkursu piękności by nie wygrała, ale i tak nie było aż tak źle, by utrudniało to cieszenie się przygodą. Nawet w najbardziej widowiskowych momentach płynność nie spadała poniżej trzydziestu klatek na sekundę, więc komfort zabawy był doskonały.
Ustawienia optymalne, 1280 x 720
Zachęcony doskonałymi wynikami postanowiłem pobawić się ustawieniami i sprawdzić ile można wycisnąć z ASUSa K53E. Auto-matyczne wykrywanie w przypadku F.E.A.R. 2 pozostawia sporo do życzenia i skutkuje kilkunastoma klatkami n sekundę. Trzeba więc pobawić się ręcznie i metodą prób i błędów znaleźć złoty środek. Powyższe opcje okazały się w przypadku testowanego latopa optymalne. Rozdzielczość pozwalała na wypełnienie całego ekranu, a na średnich detalach obiekty i tekstury prezentowały się atrakcyjnie. Jednocześnie, w tej grze aliasing nie jest aż takim problemem, by warto było porywać się na bardzo żarłoczne sprzętowo FSAA. Podobnie z efektem rozmycia symulującym ruch (motion blur).
Przy takich ustawieniach jak widać na obrazkach gra wyglądała ładnie i działała przyzwoicie. Spowolnienia ograniczały się do momentów zapisywania stanu gry, wczytywania poziomów oraz najbardziej dynamicznych jatek. Podczas tych ostatnich i tak jednak będziemy zazwyczaj używali spowolnienia czasu, więc to, że od czasu do czasu płynność spadnie poniżej 30 klatek na sekundę żadnym dramatem nie jest.
Podsumowanie
ASUS K53E poradził sobie w starciu z F.E.A.R. 2 zaskakująco dobrze. Silnik jest dobrze zoptymalizowany, a autorzy dali tak bogaty zestaw opcji graficznych, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie i swojego sprzętu. Za warstwę techniczną należą się zespołowi Monolith brawa. Widać, że sporo czasu włożyli w zagwarantowanie, by ich gra poradziła sobie nawet na skromnych konfiguracjach. Project Origin to doskonała propozycja dla tych miłośników gatunku FPS, którzy nie mogą pochwalić się potężnymi laptopami. Pozostaje mieć nadzieję, że podobnie pozytywne wrażenia wywoływać będzie nadchodząca trzecia część cyklu.