autor: Łukasz Marek
Testujemy Call of Duty Black Ops na ASUS K53E
Call of Duty Black Ops to kolejna część popularnej na całym świecie serii Call of Duty. Czy znajdzie się ktoś kto choć raz nie grał w którąkolwiek część tej gry? No właśnie. „Patronat” nad Black Ops przejęło studio Treyarch i postanowili zrobić strzelankę, która da możliwość graczom poczucia, że znajdują się w samym środku dobrego kina akcji.
Call of Duty Black Ops to kolejna część popularnej na całym świecie serii Call of Duty. Czy znajdzie się ktoś kto choć raz nie grał w którąkolwiek część tej gry? No właśnie. „Patronat” nad Black Ops przejęło studio Treyarch i postanowili zrobić strzelankę, która da możliwość graczom poczucia, że znajdują się w samym środku dobrego kina akcji.
Więcej o samej grze jak i paru ważnych kwestiach w pierwszych akapitach testu ASUS’a G53SW.
Czas na bohatera, czyli ASUS K53E. Widząc wcześniej Call of Duty Black Ops i mając jednocześnie na uwadze relatywnie niewysokie wymagania w stosunku do kart graficznych do testów przystąpiłem z nadzieją, że uda się coś pograć na zintegrowanym akceleratorze HD 3000.
Jednak nawet pomimo wielkiego optymizmu od razu stonowałem nieco swoje zamiary ustawiając takie oto opcje w sekcji „Grafika”:
Po tym zabiegu miałem zamiar odpalić save’a, odstrzelić parę głów i...oto wyniki.
No właśnie... Chyba nie trzeba mówić, że zbyt dobrze mi nie poszło. Jak mam odstrzeliwać przeciwników czy też poczuć się jak na filmie? 10 kl/s? Miałem nadzieję na co najmniej dwa razy tyle. Wygórowane wymagania? Może i trochę, ale wydawało mi się, że te kiepskie tekstury poprzez swoją obecność pozwolą również słabszym notebookom na wykazanie się, a tu... klapa.
Szybko powróciłem do menu głównego, aby podreperować nieco status modelu K53E i jeszcze obniżyłem rozdzielczość na najniższy możliwy poziom 800x600. Chwila zabawy i voilla – „musi przecież jakoś działać” powiedziałem sobie.
I działało..
Z tą tylko różnicą, że znów nie tak jak chciałem. Było lepiej, przez chwilami nawet bardzo dobrze (powyżej 35 kl/s), ale przecież w tych spokojniejszych chwilach mało się działo! Wtedy gdy na ekranie naprawdę była jatka i trzeba było strzelać na wszystkie możliwe strony gra klatkowała strasznie i uniemożliwiało to praktycznie rozgrywkę. Na upartego – przechodzić można – wszak zajmie to po prostu trochę dłużej, ale za to lepiej poznamy grę! Ekhm... tzn, skrypty.. I tutaj nie robi się już tak ciekawie.
Podsumowanie
Podzespoły zastosowane w notebooku do testów, nowej odsłonie Call of Duty nie podołały. Maksymalne obniżenie detali coś dało, ale nie na tyle abyśmy mogli chociażby z małymi problemami radośnie wpakować magazynek w głowę wroga. W zamyśle autorów mieliśmy poczuć się jak w filmie, ale ciężko poczuć się jak w filmie skoro płynność zazwyczaj uzyskujemy tylko chwilami, a i to nie w tych najważniejszych momentach kiedy od śmierci dzieli nas 1 pocisk. Pół biedy z tym kiedy sami giniemy, bo wtedy można zastosować taktykę „na przeczekanie” i przechodzić po prostu wolno grę, uważnie celując za każdym razem (co i tak jest mega trudne przy 15 kl/s), ale kiedy mamy podążać za Reznowem (jednym z bohaterów) i osłaniać go czy też po prostu torować mu drogęwśród nieprzyjaciół to sprawa robi się ciężka. Zwolnić go nie możemy, a więc taktyka z przeczekaniem nie wypali... Za to przeciwnik wypali nam prosto w czaszkę jeśli nie w porę odwrócimy się i nie naciśniemy pierwsi spustu – a to będzie na ASUS’ie K53E trudne, dlatego też zostawiamy to tylko weteranom serii Call of Duty. W innym wypadku lepiej po prostu tą grę odpuścić.