Tenet Nolana może okazać się finansową klapą
W związku z niestabilną sytuacją kin na całym świecie Tenet może mieć problem z dobrym wynikiem oglądalności, a co za tym idzie - sytuacją finansową. Mówi się o kilku możliwych scenariuszach.
Tenet ma być pierwszym poważnym blockbusterem, który trafi do kin po kilku miesiącach posuchy spowodowanej pandemią koronawirusa. Co prawda, większość studyjniaków w Polsce jest już otwarta, można już także udać się do niektórych multipleksów, ale wiąże się to z seansami filmów mniejszych bądź tych, które już miały swoją premierę w przeszłości.
Nolan silnie wierzy w to, że jego film uratuje kina. Producenci bardzo długo obstawali przy dacie 17 lipca. Potem pojawiły się plany na 31 lipca, aby ostatecznie stanąć na 12 sierpnia. Nadal jednak nie możemy być w 100% pewni, że dzieło pojawi się właśnie wtedy. Ma to ścisły związek z faktem, że może się to twórcom po prostu nie opłacać. W Ameryce nadal obowiązują obostrzenia i kiniarze ostrożnie podchodzą do jakichkolwiek działań marketingowych, nie wspominając już o ustalaniu konkretnego repertuaru. W samym Los Angeles multipleksy są zamknięte do odwołania i trudno o jakąkolwiek pewność dystrybutorów względem potencjalnego zysku swoich tytułów. Wpływ na sytuację filmu może mieć także jego długość – 150 minut zdecydowanie odbiega od przyjętej granicy dwóch godzin.
Najłatwiejszą opcją byłoby kolejne opóźnienie premiery Teneta, ale już do momentu, w którym większość kin na świecie będzie normalnie funkcjonowała. Jest to jednak niezwykle ryzykowne działanie, biorąc pod uwagę przewidywania wirusologów dotyczące jesiennej fali koronawirusa (przynajmniej w Europie). Co jeżeli film ostatecznie ukaże się 12 sierpnia we wszystkich dostępnych placówkach? Ma to sens, z drugiej strony zignorowanie Chin (zwykle kilkanaście procent zysku) oraz Ameryki Północnej może zaboleć finansowo.
Dosyć bezpiecznym pomysłem wydaje się też przeniesienie premiery na płaszczyznę internetową, przy nawiązaniu współpracy z najważniejszymi platformami streamingowymi. Gwarantuje to zysk związany z podpisaniem umowy, a także stabilniejsze wyniki oglądalności. Częśc fanów może natomiast poczuć się urażona, gdyż filmy Nolana w warunkach domowych nie zaprezentują się tak spektakularnie jak na klimatyzowanej, przestronnej sali. Dlatego też Tenet mógłby pójść śladami Irlandczyka Martina Scorsese i wejść do usług VOD przy jednoczesnej kinowej premierze. To rozwiązanie z pewnością usatysfakcjonowałoby największą liczbę fanów.
Wszystkie te scenariusze pełne są zarówno plusów, jak i minusów, a więc żaden z nich nie zagwarantuje sukcesu. Tenet znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji, bo jako jeden z pierwszych hitów postpandemicznych musi pokazać kierunek, w którym ma podążyć kinematografia w kontekście najbliższych miesięcy, a może nawet i lat.