Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 30 listopada 2017, 12:55

autor: Grzegorz Chmielewski

Take-Two nie uważa lootboksów za hazard

Sagi o lootboksach, mikrotransakcjach i złych korporacjach ciąg dalszy. Tym razem głos zabrała firma Take-Two, wydawca m.in. serii Grand Theft Auto. Gracze nie będą zadowoleni – prezydent giganta branży, Karl Slatoff, utrzymuje, że płatne skrzynki z zawartością nie są formą hazardu.

Według wydawcy GTA, mikrotransakcje i loot boksy nie mają nic wspólnego z hazardem. - Take-Two nie uważa loot boksów za hazard - wiadomość - 2017-11-30
Według wydawcy GTA, mikrotransakcje i loot boksy nie mają nic wspólnego z hazardem.
W SKRÓCIE:
  • Take-Two utrzymuje, że skrzynki nie są formą hazardu.
  • Firma zmieni podejście, jeśli zmieni się prawo.
  • Mimo wspierania mikropłatności, firmy podlegające pod Take-Two mają wciąż skupiać się przede wszystkim na zadowoleniu gracza.
  • Większe zaangażowanie gracza ma ostatecznie zwiększyć zyski, a płatna zawartość ma być „sprawiedliwa”.

Na początku listopada, prezes Take-Two (giganta branży, wydającego m.in. gry Rockstar Games i 2K Games) wypowiedział się na temat przyszłości swojej firmy. W jego prognozie największy nacisk został położony na istotność mikrotransakcji oraz całego konceptu „gry jako usługi”, czyli w skrócie – modelu, w którym pierwotny zakup gry jest dopiero początkiem wydatków, a produkcja żyje latami, „doładowywana” coraz to nowszą zawartością, za którą trzeba wielokrotnie płacić. Teraz w podobnym tonie wypowiedział się prezydent korporacji, Karl Slatoff. W trakcie konferencji przeprowadzonej przez szwajcarskie przedsiębiorstwo finansowe Credit Suisse, Slatoff nie unikał drażniących środowisko tematów, lecz jego wypowiedzi raczej nie przypadną graczom do gustu.

Prezydent Take-Two na temat mikropłatności i loot boksów w grach wideo wypowiedział się następująco:

Nie postrzegamy tych rzeczy jako hazard. Nasz pogląd na sprawę jest w większości taki sam, jak ten głoszony przez Entertainment Software Association [amerykańska organizacja zajmująca się przemysłem gier wideo]. [Potencjalny proces legislacyjny] zmieni stan rzeczy.

Warto wspomnieć, że organizacja ESA wystosowała jakiś czas temu oświadczenie, w którym informowała, że z jej perspektywy loot boksy nie mają związku z hazardem. Jak widać, Take-Two nie zamierza ustąpić i nie zerwie z takimi praktykami tak długo, jak legislatorzy będą uznawać je za legalne. W dalszej części wypowiedzi Slatoff podkreślił, że firma przygląda się reakcjom społeczności na takie praktyki, lecz uważa je za sprawiedliwe dopóki gracz czuje, że dostaje to, za co zapłacił:

Jeśli chodzi o konsumentów, głosy, które słyszymy teraz z rynku dotyczą głównie zawartości i jej nadmiaru. Chodzi o upewnianie się, że jest się skupionym na zaangażowaniu społeczności i myślę, że to wciąż nasza strategia, to jest nasz cel. Dopóki na tym się koncentrujemy, będzie dobrze. Konsument będzie naprawdę zadowolony z tego, co otrzyma.

(…) Oczywiście, konsumenta nie można do niczego zmuszać. Trzeba próbować tworzyć najlepsze możliwe doświadczenia, by wzmagać zaangażowanie, bo wzmożone zaangażowanie kreuje wartość marki. Tak było od zawsze i tak już zostanie.

Ta wypowiedź ociepla nieco ogólny wydźwięk całej sprawy – dopóki gracz nie czuje się poszkodowany przez to, że nie chciał lub nie mógł wyłożyć większej sumy na płatności wewnątrz gry, to na kwestię można przymknąć oko i zaakceptować stan rzeczy. Rzeczywiście, mikrotransakcje w GTA Online nigdy szczególnie nie doskwierały użytkownikom, którzy postanowili nie przepłacać. Pozostaje mieć nadzieję że Rockstar, produkujący przecież gry pod auspicjami Take-Two, podobnie postąpi w przypadku nadchodzącego Red Dead Redemption 2.

Mikrotransakcje w GTA Online, choć obecne, nigdy nie były tak krytykowane, jak te w Battlefroncie II. - Take-Two nie uważa loot boksów za hazard - wiadomość - 2017-11-30
Mikrotransakcje w GTA Online, choć obecne, nigdy nie były tak krytykowane, jak te w Battlefroncie II.

Zdaje się, że karuzela wrażeń związanych z loot boksami i mikropłatnościami w grach wideo jeszcze długo się nie zatrzyma. Niektóre z firm stają murem za praktykami o wątpliwej moralności, inne „zostawiają chciwość innym”. Pewne państwowe organy rozważają blokowanie tego procederu, lecz ostatecznie okazuje się, że proces ten może jeszcze długo potrwać, a cała procedura jest na bardzo wczesnym etapie. Nie ulega wątpliwości, że choć intensywnie krytykowane, mikrotransakcje stają się istotnym źródłem dochodów w branży gier wideo, a gdy coś przynosi miliardowe zyski, to ciężko oczekiwać od korporacji, że z dobrego serca od takich praktyk odstąpi – w końcu jej naczelnym celem jest zysk, a tego właśnie takie praktyki dostarczają.

Optymizmem napawa fakt, że skrajnie nieuczciwe zagrania czasem jednak odbijają się negatywnie na finansach firm, które się ich dopuściły. Z pewnością doczekamy się jeszcze wielu wiadomości na temat podmiotów, które takie praktyki wspierają, jak i tych, które postanowiły je odrzucić. Miejmy nadzieję, że dzięki sprzeciwowi środowiska nieunikniony proces przekształcania gry w usługi będące nieograniczonym źródłem pieniędzy zwolni lub przybierze inną, bardziej przyjazną naszym portfelom formę.