autor: Bartosz Woldański
Szef Disneya odpowiada na krytykę Scorsese i Coppoli na temat Marvela
Bob Iger, prezes Disneya, odpowiedział na zarzuty Martina Scorsese i Francisa Forda Coppoli kierowane w stronę filmów Marvela. Krytyczne i gorzkie słowa wybitnych reżyserów wzbudziły nie lada zamieszanie, które trwa od tygodni i nie wygląda, by szybko ucichło.
Zarabiające krocie produkcje Marvela są ostatnimi czasy w ogniu krytyki. Martin Scorsese, reżyser debiutującego w tym roku Irlandczyka, porównał je „do parków rozrywki” i stwierdził, że mają niewiele wspólnego z prawdziwym kinem. Francis Ford Coppola był nawet jeszcze bardziej bezpośredni, nazywając je „godnymi pogardy”. Nic dziwnego, że dyrektor generalny Disneya nie mógł być dalej obojętny na krytykę, na którą już wcześniej stanowczo reagowali reżyserzy i aktorzy związani z Marvel Cinematic Universe (MCU). Oto, co Bob Iger odpowiedział na nią w rozmowie z The Wall Street Journal:
Jestem zdziwionymi reakcjami. Jeśli chcą jęczeć na te filmy, to mają do tego pełne prawo. Ale jest to lekceważenie wszystkich osób, które pracowały nad tymi produkcjami równo mocno, co ludzie odpowiedzialni za ich dzieła. Czy to, co zrobił Ryan Coogler, reżyser Czarnej Pantery, jest w jakiś sposób umniejszające względem tego, co kiedykolwiek stworzyli Marty Scorsese i Francis Ford Coppola?
Oczywiście trudno zestawiać bezpośrednio ze sobą rozrywkowe kino pokroju Avengers, Iron Mana czy Strażników Galaktyki z dziełami uchodzącymi za ambitne (i w wielu przypadkach wybitne), a za takie można uznać chociażby Taksówkarza Scorsese czy Ojca chrzestnego Coppoli. Filmy Marvela są wszak ich przeciwieństwem. Nie są one jednak obojętne na wygląd świata kina, ponieważ przez to, że tak dużo zarabiają, wpływają na decyzje wytwórni dotyczące tego, jakie filmy powinno się produkować. W związku z tym rokrocznie jesteśmy zasypywani blockbusterami tego typu, a ta sytuacja nie jest korzystna dla wszystkich. Scorsese niedawno nawiązał do niej, mówiąc, że powinny zrobić „więcej miejsca” filmom fabularnym. I jest tym w trochę racji, gdyż mając na uwadze sukcesy superbohaterskiego kina, wytwórnie z oczywistych względów dają mniej chętnie duże pieniądze na bardziej ryzykowne projekty.
Nie da się ukryć, że filmy Marvela inaczej oddziałują na widzów niż ambitne produkcje, są łatwiejsze w odbiorze i, jak podkreślał wcześniej Scorsese, dostarczają innych emocji. Ale czy przeczą one definicji prawdziwego kina i należy je od razu krytykować w taki sposób, w jaki uczynił to np. Francis Ford Coppola? Bob Iger ma zdecydowanie inne zdanie na ten temat:
Używam słowa „godne pogardy” w odniesieniu do osoby, które popełniła masowe morderstwo. To są tylko filmy i nie rozumiem, dlaczego krytykują nas za to, że robimy produkcje, które przynoszą tyle radości widzom.
Prawdą jest to, że filmy Marvela są dokładnie taką rozrywką, jaką większość ludzi chce oglądać w kinach. Gdyby tak nie było, to nie sprzedawałyby się tak dobrze. Wystarczy wspomnieć o tym, że w TOP 10 box office znajdują się wszystkie części serii Avengers, z Endgame na czele. Superbohaterskie filmy (albo ogólnie Disneya) zdecydowanie ugruntowały pozycję samych kin, ale czy jest to coś dobrego dla tej branży i odbiorców, to można spekulować. W końcu mają one niebagatelny wpływ na to, jak wygląda dziś świat filmowy, a głosy Martina Scorsese i Francisa Forda Coppoli udowadniają, że nie wszystkim odpowiada to, w jakim zmierza kierunku.
Nie wszystkim przeszkadzają jednak te głosy. Jon Favreau uważa, że „mają prawo do wyrażania swoich opinii wedle własnego uznania”. Uargumentował to tym, że zasłużyli sobie na nie swoją pracą i istotnym wkładem w rozwój branży filmowej. „Ci dwaj to moi bohaterowie […]. Nie robiłbym tego, co robię, gdyby nie przetarli ścieżki”. Ale czy to, że posłużyli jako źródło inspiracji, uprawnia ich do komentowania bez szacunku do twórców blockbusterowych filmów, niezależnie, jakie by one nie były? Favreau, mimo że jest od lat związany z Disneyem, nie widzi w tym problemu, do jakiego zostały rozdmuchane przez media komentarze Scorsese i Coppoli.