autor: Maciej Kurowiak
Subiektywniak - Soundtrack 2.0
E,E,E,C,E,G – tak najprościej rzecz ujmując rozpoczyna się jedna z najbardziej rozpoznawalnych melodii naszych czasów.
E,E,E,C,E,G – tak najprościej rzecz ujmując rozpoczyna się jedna z najbardziej rozpoznawalnych melodii naszych czasów. Jeśli można w jakikolwiek sposób ten współczynnik zmierzyć, to chyba najłatwiej odwołać się do... dzwonków telefonicznych. W Billboardzie, najbardziej znanym rankingu tego typu, wśród ciągle zmieniającej się czołówki, gdzie królują głównie sezonowe hity, od niemal 4 lat nieprzerwanie utrzymuje się główny temat z Super Mario Bros. Nie sądzę, by większość ściągająca tę melodyjkę wiedziała, że jej autorem jest Koji Kondo, japoński kompozytor, twórca innego nieśmiertelnego tematu z The Legend of Zelda. Kondo swoje najlepsze melodie tworzył w latach 80, gdy muzyka w grach była postrzegana jako integralna część całości, a autorzy, niezależnie od umiejętności, często pozostawali anonimowi. Podobnie było zresztą w kolejnej dekadzie. Czy dziś ktoś kojarzy angielskiego muzyka, Tima Wrighta, z doskonałą muzyką do Agony firmy Psygnosis? Przekonanie, że muzyka z gier jest nie jest dziełem, które ktoś stworzył i do którego może rościć sobie prawa było wówczas tak wielkie, że norweska grupa Dimmu Borgir bez pardonu użyła wspomnianej melodii w utworze Sorgens Kammer z albumu Stormblast wydanym w 1996 roku. Muzycy zapomnieli tylko dodać, kto jest autorem nieznacznie tylko zmienionego oryginalnego utworu. Dziś mogłoby się to skończyć procesem i poważnymi konsekwencjami finansowymi, wówczas jednak rzecz przeszła zupełnie bez echa.
Prym w tamtych czasach wiodły sprzęty takie jak SNES, Commodore Amiga i Atari ST (PC wydobywał wówczas z siebie dźwięki godne komunijnego zegarka z kalkulatorem, więc lepiej go uprzejmie pominąć) i to na tych maszynach szlifowali talent twórcy późniejszych wielkich światowych hitów. To wtedy, na przełomie lat 80 i 90 powstała niezapomniana tytułowa melodia do The Secret of Monkey Island autorstwa Michaela Landa, to wtedy powstawały też aranżowane dziś na milion sposobów kompozycje Nobuo Uematsu. Jak na owe czasy brzmiało to świetnie, dziś można tych utworów wysłuchać w znacznie doskonalszym, profesjonalnym wykonaniu. Nie wypada też nie wspomnieć o istniejącej równolegle demoscenie, której twory wspomina chyba każdy szanujący się amigowiec (czy ktoś jeszcze pamięta nasz lokalny hicior pt. „Anty-Atari song” z budującym refrenem „Atari ST – je je je!”?). Z amigowej demosceny wywodzi się chociażby szwedzka firma Digital Illusions wówczas słynąca ze świetnych pinballi, dziś tworząca dla Electronic Arts wysokobudżetowe Mirror’s Edge. Wielu z produkowanych wówczas kawałków można obecnie odsłuchać dzięki plikom mod i naprawdę robi się to z wielką przyjemnością.
Gdy nadeszła era CD-ROM’ów nagle wszelkie ograniczenia zniknęły. Pamiętacie, jaką furorę robiła ścieżka dźwiękowa Wipeouta, na którą składały się utwory m.in. Prodigy i Chemical Brothers? W produkcji oprawy dźwiękowej do pierwszego Quake’a uczestniczył Trent Reznor z Nine Inch Nails. Do ataku jak zwykle przystąpili producenci japońscy, którzy zaangażowali swoje najlepsze talenty, dzięki czemu powstały fantastyczne ścieżki dźwiękowe do gier takich jak Chrono Cross, Final Fantasy VII, VIII, IX i do wydanej już nieco później absolutnie fenomenalnej pod każdym względem części dziesiątej. Nadchodziła nowa era muzyki, tworzonej już nie przez zapalonych amatorów, ale profesjonalnie przez kompozytorów, często z odpowiednim wykształceniem i doświadczeniem. Przy produkcji wysokobudżetowego Metal Gear Solid 2 Konami do współpracy zaprosiło hollywoodzkiego speca od pompatycznej muzyki (współautora ścieżek dźwiękowych do m.in. Armageddonu i Twierdzy) Harry-ego Gregsona-Williamsa. Japończycy „od zawsze” dysponowali ogromnym potencjałem artystycznym, a dzięki współpracy z producentami filmów anime, mogli skorzystać z twórców właśnie z tej branży. Zaowocowało to tym, że niemal w każdej produkcji z Kraju Kwitnącej Wiśni śpiewały seyuu lub ich anglojęzyczne odpowiedniczki. Tak też mogły powstać znakomite ścieżki dźwiękowe do serii Silent Hill i utwory takie jak Hometown czy Letter – from the Lost Days, śpiewane właśnie przez aktorów na co dzień podkładających głosy w filmach anime.
Zmieniły się także trendy – coraz bardziej znani są kompozytorzy wywodzący się stricte z kręgu gier. Najlepszym chyba przykładem jest bezprecedensowa sława Nobuo Uematsu, którego tournee po Stanach Zjednoczonych spotkało się z ogromnym zainteresowaniem, a w konsekwencji wyprzedanymi biletami i pełnymi salami. Z popularności orkiestrowych aranżacji znanych tematów z gier video postanowili skorzystać też muzycy Jack Wall i Tommy Tallarico, produkując show pt. Video Games Live. Od pięciu lat wraz z orkiestrą koncertują po całym świecie, a sale wprost pękają w szwach. Bilety są zwykle wyprzedane na długo przed widowiskiem i nie ma w tym nic dziwnego, gdyż repertuar jest naprawdę imponujący. Począwszy od utworów Ueamatsu, przez ścieżki dźwiękowe z Kingdom Hearts, Halo, God of War, Metal Gear Solid, aż po klasykę w rodzaju Super Mario czy Contra. W tym roku Video Games Live zawita do Lipska, więc warto się wybrać, jeśli ktoś ma ochotę. Ponownie tak blisko naszej granicy zagoszczą pewnie nieprędko. Swoje show na koncertach VGL robi też Martin Leung – znakomity pianista specjalizujący się w odgrywaniu znanych motywów z gier w niezwykle brawurowy sposób. To też przykład na to, jak można zrobić karierę dzięki Internetowi – Leung zyskał rozgłos dzięki filmikom, na których gra znane kawałki... z zawiązanymi oczami. Oczywiście ścieżki dźwiękowe to nie tylko koncerty. Dochody płynące ze sprzedaży płyt ze ścieżkami dźwiękowymi gier to dziś ogromny biznes. Fenomenem jest tutaj na pewno seria Final Fantasy, do której wydano łącznie ok. 70 albumów, singli i rozmaitych składanek, a jeśli ktoś chciałby spróbować zagrać znane melodie, może kupić nuty, także wydane przez Square-Enix.
Zupełnie nowym zjawiskiem jest powstanie globalnego ruchu artystów-amatorów tworzących własne aranżacje znanych utworów z gier video. Ludzie ci pochodzą z różnych stron świata, ale łączy ich obecność w serwisie YouTube i pokazywanie innym, jak grają, co grają i czego się nauczyli. Znajdziemy tu zupełnych amatorów, grających na 5-oktawowych keyboardach, ale i pianistów z drogimi fortepianami, swobodnie wykonujących utwory tak Ueamatsu, jak Nymana i Chopina. Reprezentowany jest każdy instrument, każdy rodzaj muzyki i każdy stopień umiejętności. Artyści tacy jak w4sp gromadzą przy swoich niektórych utworach półmilionową widownię. Ten 24-letni pianista z Niemiec nie tylko z fantazją gra melodie z The Secret of Monkey Island, Zeldy czy Final Fantasy, ale też pisze własne interpretacje niektórych utworów, zamieszczając je na swojej stronie. Na YouTube znajdziemy też muzyków grających na tak rzadkich i trudnych w obsłudze instrumentach jak elekton – urządzenie łączące syntezator i elektroniczne organy – cudownie na nim gra Japonka darksugar178. Jeśli więc ktoś szuka inspiracji i wzruszeń – nie ma lepszego miejsca niż te często unikalne, osobiste interpretacje anonimowych artystów. Do następnego razu.
Maciej „Shinobix” Kurowiak
Historia subiektywizmu
- Subiektywniak 1 – Bij zabij, czyli RPG
- Subiektywniak 2 – Jak Mario z Willisem
- Subiektywniak 3 – Czy konsole muszą umrzeć?
- Subiektywniak 4 – Wielkie granie