autor: Łukasz Stefaniak
Oszustwa w gamedevie; oto jak manipuluje się listą życzeń na Steam
CEO DrawDistance – Michał Mielcarek – opublikował tweet, który prezentuje ofertę pozyskiwania wishlist na Steamie za pieniądze. Okazuje się, że lista życzeń stała się źródłem zarobku dla niektórych firm.
- Michał Mielcarek z DrawDistance opublikował ofertę, którą przesłała mu tajemnicza firma.
- Proponuje ona pozyskiwanie dodań do wishlisty na Steamie za pieniądze.
- Cały proces jest opisywany jako całkowicie zgodny z polityką Steama, choć nosi znamiona oszustwa.
Dyrektor generalny studia DrawDistance – Michał Mielcarek – podzielił się z użytkownikami Twittera ciekawym postem, w którym prezentuje ofertę pozyskiwania wishlist za pieniądze. Okazuje się, że niektóre firmy postanowiły zrobić sobie na takiej działalności prawdziwy biznes.
Jak możemy zobaczyć na opublikowanym zrzucie ekranu, z deweloperem skontaktowała się firma, która specjalizuje się w masowym dodawaniu gier do listy życzeń. Podano nawet stawki za konretną liczbę pozyskanych wishlist. I tak, za 100 należy zapłacić 10 dolarów, 1 tys. wishlist to już kwota 150 dolarów, a za 100 tys. tajemnicza firma liczy sobie 1,5 tys. dolarów. W ofercie znajdują się też promocyjne warunki, jeśli deweloper zdecyduje się na przeprowadzenie kilku tego typu „kampanii”.
Cały mechanizm opiera się na użytkownikach współpracujących z firmą prezentującą ofertę. W zamian za kredyty wykonują oni określone zadania (w tym przypadku dodają gry do listy życzeń). Zarobione w ten sposób środki mogą przeznaczyć następnie na kupno gier na stronie podmiotu, który prowadzi całą działalność. Proces jest opisywany jako całkowicie zgodny z warunkami polityki Steam, ponieważ platforma ma nie wnikać, czy dodanie gry do listy życzeń odbyło się za namową znanego YouTubera, czy też w opisywany tutaj sposób.
Listy życzeń są często jednym z wyznaczników popularności danego tytułu. Twórcom zależy często na tym, żeby ich produkcja zdobyła przed premierą jak największą liczbę dodań do wishlisty. Deweloperzy mogą dzięki temu pochwalić się wynikami i nakręcić w ten sposób potencjalną sprzedaż swoich gier. Tutaj mamy do czynienia z procederem, który ma w oczywisty sposób wprowadzać potencjalnych klientów w błąd. Nosi on znamiona oszustwa.
Sprawą zainteresował się serwis StockWatch.pl, który szerzej naświetlił to zjawisko. O komentarz poproszono prezesa firmy PlayWay – Krzysztofa Kostowskiego, oraz Pawła Bieńka, specjalistę branży gamingowej. Ten pierwszy ocenia tego typu praktyki dość jasno. Przeczy on twierdzeniom, że tego typu działalność jest zgodna z polityką Steama. Uważa, że istnieje duże prawdopodobieństwo skasowania takiej wishlisty, co będzie równoznaczne z wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Z kolei Paweł Bieniek zauważa, że choć duża wishlista może być imponująca, to nie jest ona równoznaczna z zakupem gry przez wszystkie zainteresowane osoby. Większy wpływ na decyzje konsumentów przyznaje cenie, czy opiniom dotyczącym jakości produktu.
Warto odnotować, że opisywany problem jest częścią większego zagadnienia, z jakim boryka się Internet. Zjawisko kupowania „polubień” w mediach społecznościowych nie jest w dzisiejszych czasach czymś niezwykłym. Istnieją firmy, które specjalizują się w takiej działalności. Niewątpliwie prowadzi to do zakrzywienia obrazu rzeczywistości i wypaczenia prawdziwych statystyk popularności określonych profilów czy też treści. Jest jednak stosunkowo skutecznym chwytem marketingowym.