autor: Fajek
Splinter Cell czyli co zmiażdżyło Fajka
Jak zapewne wiecie, wczoraj pokazało się demo Splinter Cell, gry, która jest dostępna na konsolę Xbox od zeszłego miesiąca. Jako, że wiązałem z tym tytułem ogromne nadzieje, chciałbym napisać kilka słów na temat wrażeń towarzyszących mi podczas grania w demo.
Jak zapewne wiecie, wczoraj pokazało się demo Splinter Cell, gry, która jest dostępna na konsolę Xbox od zeszłego miesiąca. Jako, że wiązałem z tym tytułem ogromne nadzieje, chciałbym napisać kilka słów na temat wrażeń towarzyszących mi podczas grania w demo.
Może już na początku powiem Wam, iż to co zobaczyłem wywołało u mnie zachwyt. Przede wszystkim niesamowita oprawa graficzna – niezwykle szczegółowe tekstury (do tego stopnia, że mój brat widząc grę powiedział – „Czemu to wszystko takie dokładne i szczegółowe?”). Ogromne wrażenie robią również cienie i oświetlenie generowane w czasie rzeczywistym. Oznacza to, że jeśli w grze znajduje się źródło światła i coś co może rzucać cień to ten cień po prostu jest! I to na każdej powierzchni. W jednym z pomieszczeń wisiała lampa, w którą strzeliłem z pistoletu – zaczęła się „bujać” we wszystkich kierunkach, tworząc nieprawdopodobną grę cieni.
Jak zapewne wiecie, w grze dostępne są 3 tryby obserwacji świata – zwyczajny, noktowizyjny i termowizyjny. Ten ostatni jak na razie wymaga do poprawnego działania karty z Pixel Shaderem (GF3, GF4, Radeon), ale jak pisze producent w finalnej wersji gry efekt ten będzie również działał na kartach z GF2. Muszę przyznać, że tryb termowizyjny to coś niesamowitego – będąc w jednym z pomieszczeń, w którym znajdowały się komputery i monitory, włączyłem wyżej wspomniany tryb i spojrzałem na sprzęt komputerowy – monitory i komputery generowały delikatną żółtą barwę oznaczającą podwyższoną temperaturę. Zastanawiałem się czy jak strzelę w monitor czy zmieni on barwę na niebieską? Owszem, zmienił, ale nie natychmiast tylko powoli i płynnie przechodząc z żółtego, poprzez zielony a na niebieskim kończąc. NIESAMOITE!
Również okrzyk podziwu wywołały u mnie wszelkiego rodzaju zasłony, kotary wiszące tu i ówdzie. W jednej z sal przebiegłem przez taką błyszczącą, plastikową zasłonę. Jakież było moje zdziwienie gdy zaczęła się poruszać zgodnie z zasadami fizyki, jednocześnie mieniąc się, i odbijając w sobie otaczające ją pomieszczenie...
O takich rzeczach jak chodzenie przy ścianach, kilka rodzajów skradania się, włażenie w wąskich korytarzach pod sufit (tak, tak), używanie wrogów jako „żywej tarczy”, przesłuchiwanie ich, wystawianie zza rogu dłoni z pistoletem i strzelania do przeciwników nawet nie wspominam, gdyż to po prostu trzeba zobaczyć...
Zdaję sobie sprawę, że to co napisałem powyżej jest zapewne dość chaotyczne, ale wynika to z faktu, iż po prostu jestem pod OGROMNYM wrażeniem Splinter Cell’a – dla mnie jest to murowany kandydat na grę roku 2003 – a kto wie, być może na jedną z najlepszych gier w historii rozrywki komputerowej.