Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 28 grudnia 2024, 20:00

Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem

Sony mogło pochwalić się niegdyś własną odpowiedzią na serię GTA. Choć oba cykle miały ze sobą wiele wspólnego, to jednak The Getaway inaczej rozkładało akcenty, stawiając na realizm i poważną atmosferę. Druga odsłona serii ukazywała kryminalne zagadki Londynu z trzech odmiennych perspektyw.

Źródło fot. London Studio / Sony Interactive Entertainment
i

W 2002 roku należące do firmy Sony studio Team Soho dostarczyło wydaną wyłącznie na PlayStation 2 grę The Getaway. Tytuł, nad którym czuwał Brendan McNamara (z czasem miał on odegrać pierwsze skrzypce w produkcji kultowego L.A. Noire) nie był megahitem, jednak odniósł wystarczający sukces artystyczny i komercyjny, by doczekać się kontynuacji.

W 2004 roku na sklepowe półki trafiło The Getaway: Black Monday, za którego opracowaniem stało już London Studio, czyli ekipa powstała z połączenia zespołów Team Soho i Studio Camden. Sprawdźmy, co sprawiało, że „Czarny poniedziałek” można było porównać do Grand Theft Auto (i niekoniecznie mam tu na myśli będące jej rówieśnikiem GTA: San Andreas), a co znacząco różniło od siebie te pozycje.

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium Gry-Online.pl

Londyn jak prawdziwy

The Getaway: Black Monday było grą akcji z otwartym światem, toteż w rozmowach o tej produkcji nie sposób było uniknąć porównań ze starszym o raptem trzy tygodnie GTA: San Andreas. „A można tu mieć dziewczynę?” – to autentyczne pytanie, jakie usłyszałem w 2004 roku z ust kolegi, który uważał przygodę CJ’a jako wyznacznik tego, jak powinien wyglądać gangsterski sandbox.

Nie, w The Getaway: Black Monday nie można było mieć dziewczyny. Gra nie pozwalała nam również chodzić na siłownię, ani nie zasypywała nas zadaniami pobocznymi i innymi aktywnościami opcjonalnymi. Zamiast tego otrzymywaliśmy do dyspozycji prawdziwe miasto, czyli Londyn, a dokładnie – jego spory fragment odtworzony z dbałością o detale (oczywiście na miarę ówczesnych możliwości).

A skoro Londyn, to również wąskie uliczki i nemezis wielu kierowców z Europy kontynentalnej, czyli ruch lewostronny. Do tego ostatniego trzeba było błyskawicznie się przyzwyczaić, gdyż w przeciwnym wypadku mogliśmy z łatwością doprowadzić do kraksy lub co najmniej zostać zrugani przez innych uczestników ruchu, którzy widząc, jak jeździmy pod prąd, świecili na nas „długimi” i trąbili.

The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube. - Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem - wiadomość - 2024-12-28
The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube.

Trzy spojrzenia na gangsterską historię

Autorzy The Getaway: Black Monday zdecydowali się na zabieg, który Rockstar Games niejako powtórzyło dopiero w Grand Theft Auto V. Otóż produkcja oferowała nam trzy mocno różniące się od siebie postacie, z perspektyw których śledziliśmy opowiedzianą w niej historię. Rzecz jasna gra nie pozwalała nam przełączać się pomiędzy nimi w dowolnym momencie, dając nam jedynie możliwość naprzemiennego wcielania się w nie na przestrzeni kolejnych misji.

Jako pierwszego poznawaliśmy Bena „Mitcha” Mitchella, czyli detektywa z wydziału kryminalnego, który zmagał się z demonami przeszłości i poczuciem winy. Rok wcześniej protagonista postrzelił w plecy uzbrojonego nastolatka, co pomimo upływu czasu nadal rzutowało na jego psychikę i karierę. Następnie gra przedstawiała nam Eddie’ego O’Connora, czyli zawodowego boksera z Irlandii, którego niepowodzenia życiowe pchnęły na przestępczą ścieżkę. Gdy jeden z jego napadów skończył się fiaskiem, bohater wplątał się w niebezpieczną intrygę sporego kalibru. Trzecią postacią była Sam, czyli hakerka, która porzuciła swoją profesję na rzecz dziennikarstwa. Mimo „emerytury”, nasza podopieczna wykorzystywała swe umiejętności w pogoni swojej za prawdą i sprawiedliwością.

Jak nietrudno się domyślić, losy tych trzech postaci krzyżowały się ze sobą. Nierzadko prowadziło to do sytuacji, w których dane wydarzenie mogliśmy oglądać z różnych punktów widzenia.

Trzy postacie to przy tym nie tylko trzy spojrzenia na poszczególne wątki, lecz również trzy odmienne metody rozprawiania się z komplikacjami. Etapy „Mitcha” i Eddie’ego kładły nacisk na akcję; w ich skórze braliśmy udział w misjach „chodzonych”, w których pierwsze skrzypce odgrywała walka, a także uczestniczyliśmy w widowiskowych pościgach samochodowych na ulicach Londynu. Niemniej podczas gdy policjant robił użytek głównie z broni palnej i mógł zakuwać swoje cele w kajdanki, bokser częściej korzystał z własnych pięści i broni białej. Sam stanowiła natomiast ich całkowite przeciwieństwo, bowiem bohaterka stawiała nie na brutalną siłę, lecz na działanie po cichu i przekradanie się za plecami oponentów (lub choćby nad ich głowami).

The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube. - Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem - wiadomość - 2024-12-28
The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube.

Kończąc temat misji, należy wspomnieć, że determinowały one panujące w Londynie warunki atmosferyczne. Choć padało tam dosyć często, równie często można było podziwiać tę metropolię skąpaną w promieniach słońca. Poza tym w przeciwieństwie do GTA, próżno było tu szukać cyklu dobowego.

Realizm na pierwszym miejscu

The Getaway: Black Monday wyróżniało się na tle Grand Theft Auto: San Andreas pod względem realizmu rozgrywki. Nasze występki na ulicach Londynu, pokroju kradzieży samochodów czy strzelanin, nie umykały uwadze stróżów prawa (chyba że graliśmy jako „Mitch”, któremu większość z nich uchodziła płazem, z racji wykonywanego przez niego zawodu). Choć nie mogliśmy doprowadzić chociażby do wkroczenia do akcji wojska, to jednak blokady drogowe, rzucanie nam pod koła kolczatek, pościgi i inne zagrania znajdujące się w repertuarze policji sprawiały, że zachodzenie jej za skórę częściej bywało tu problemem niż sposobem na dobrą zabawę.

Jakby tego było mało, nasze postacie nie były „gąbkami na pociski” i nader szybko padały trupem (od kilku celnych strzałów lub po bliskim spotkaniu z rozpędzonym pojazdem), a samochody łatwo ulegały zniszczeniom. Swoista wisienką na torcie był fakt, że w grze nie uświadczyliśmy żadnego interfejsu informującego nas o stanie zdrowia postaci, dzierżonej przez nią broni czy liczbie pocisków w magazynku. Musieliśmy więc oglądać ich sylwetki (rany postrzałowe informowały nas o tym, jak dobrze się „trzymają”) czy słuchać wypowiadanych przez nie kwestii dialogowych (by na przykład dowiedzieć się, że zaczyna im brakować pocisków).

Z realizmem The Getaway: Black Monday wiąże się również kwestia samochodów, bowiem dzieło London Studio mogło pochwalić się licencjonowanymi pojazdami. Oprócz osobowych Mercedesów, BMW, Peugeotów czy Citroenów, mogliśmy zasiąść również za kierownicami śmieciarki, samochodu wyścigowego (będącego bodaj największym „szaleństwem”, na jakie pozwolili sobie twórcy) oraz motocykli.

The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube. - Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem - wiadomość - 2024-12-28
The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube.

Niezrozumiana perełka?

W momencie premiery The Getaway: Black Monday zebrało sporo pochwał, głównie za jakość grafiki (która z dzisiejszej perspektywy prezentuje się dość mizernie, jednak dwie dekady temu tutejszy Londyn zachwycał ilością detali, podobnie jak modele samochodów) oraz klimat. Niemniej w ogólnym rozrachunku gra doczekała się chłodnego przyjęcia ze strony branżowych mediów (jej średnia ocen w serwisie Metacritic to 57/100). Narzekano między innymi na szwankującą kamerę czy kulejącą sztuczną inteligencję, co dotyczyło zarówno przeciwników, jak i naszych sprzymierzeńców (rzadko stanowiących realne wsparcie).

Mimo to Czarny poniedziałek” sprzedał się dobrze; dość powiedzieć, że nieoficjalnie mówi się o 2 milionach egzemplarzy. Niestety nie brakowało graczy, którzy mając do wyboru ten tytuł i GTA: San Andreas, woleli postawić na to drugie. Ostatecznie więc marka nie zdołała przebić się do masowej świadomości w wystarczającym stopniu, by uzasadnić jej dalszy rozwój.

Co było potem?

Nie znaczy to jednak, że nie próbowano jej rozwijać. Trzecia część serii miała trafić na PlayStation 3 po premierze Eight Days, ale ostatecznie obydwa projekty poszły „do piachu”. Ostatnim podrygiem The Getaway było Gangs of London, wypuszczone na PSP w 2006 roku. Mieliśmy jednak do czynienia ze spin-offem tylko luźno powiązanym ze swoim macierzystym cyklem, który w dodatku prezentował w najlepszym wypadku średni poziom wykonania.

The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube. - Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem - wiadomość - 2024-12-28
The Getaway: Black Monday. Źródło: Willzyyy / YouTube.

Jak dzisiaj zagrać w The Getaway: Black Monday?

W chwili pisania tych słów The Getaway: Black Monday nie jest dostępne w PlayStation Store. Pudełkową wersję tej gry na PlayStation 2 można natomiast kupić za mniej niż 20 złotych.

Krystian Pieniążek

Krystian Pieniążek

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w sierpniu 2016 roku. Pomimo że Encyklopedia Gier od początku jest jego oczkiem w głowie, pojawia się również w Newsroomie, a także w dziale Publicystyki. Doświadczenie zawodowe zdobywał na łamach nieistniejącego już serwisu, w którym przepracował niemal trzy lata. Ukończył Kulturoznawstwo na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Prowadzi własną firmę, biega, uprawia kolarstwo, kocha górskie wędrówki, jest fanem nu metalu, interesuje się kosmosem, a także oczywiście gra. Najlepiej czuje się w grach akcji z otwartym światem i RPG-ach, choć nie pogardzi dobrymi wyścigami czy strzelankami.

więcej