Reżyser Czarnej Pantery składa hołd Chadwickowi Bosemanowi
Ryan Coogler, reżyser Czarnej Pantery, wystosował publiczny list pożegnalny, w którym opowiedział o swojej relacji z niedawno zmarłym Chadwickiem Bosemanem, odtwórcą roli T’Challi.
To już trzeci dzień, w którym musimy żyć w świecie bez Chadwicka Bosemana – nie tylko utalentowanego aktora, ale i prawdziwego symbolu walki z przeciwnościami losu. Artysta ten stał się także jedną z głównych twarzy Czarnej Pantery, czyli jednego z najważniejszych filmów XXI wieku dla ludzi czarnoskórych.
Tworzenie tego filmu było zarówno skomplikowanym procesem, jak i wyjątkowym doświadczeniem dla obsady, o czym opowiedział reżyser dzieła, Ryan Coogler. Podkreślił on kluczową rolę Bosemana, opowiedział o jego pracowitości i oddaniu sprawie, a przy okazji złożył mu piękny hołd. Pełny tekst (w wersji oryginalnej) znajdziecie w poniższym odnośniku do Twittera. Postanowiliśmy przytoczyć jego najbardziej poruszające fragmenty.
Po raz pierwszy zobaczyłem Chada w akcji na planie zdjęciowym Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów. Miałem wtedy zdecydować o tym, czy wezmę się za reżyserię Czarnej Pantery. Nigdy nie zapomnę oglądania scen z jego udziałem – jednej ze Scarlett Johansson jako Czarną Wdową i drugiej z prawdziwym tytanem afrykańskiej kinematografii, czyli Johnem Kani w roli ojca T’Challi, króla T’Chaki. W tamtym momencie zrozumiałem, że chcę zrobić ten film. Kiedy Scarlett ich opuściła, Chad i John zaczęli rozmawiać w języku, którego nigdy wcześniej nie słyszałem. Brzmiał znajomo, pełen podobnych dźwięków i akcentów, jakie wydają czarnoskóre dzieci w USA. […] Miał on pewien rodzaj muzykalności, poczucia afrykańskiej mocy i pradawności.
Po obejrzeniu filmu spytałem jednego z producentów, Nate’a Moore’a, właśnie o rzeczony język: „Wymyśliliście go sobie?”. Nate odpowiedział: „To Xhosa, ojczysty język Johna Kaniego. On i Chad zdecydowali się odegrać w nim scenę, a my na to przystaliśmy”. Pomyślałem sobie. „On właśnie nauczył się paru linijek tekstu w innym języku, tego samego dnia?”. […] Już wtedy byłem zachwycony jego zdolnościami aktorskimi.
Coogler wspomniał o tym, że zaangażowanie Bosemana wychodziło poza to, co nazywamy zwykłym odgrywaniem roli. Aktor nieustannie kwestionował rozwiązania scenariuszowe i rozmawiał z reżyserem, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie tworzą, jak on to nazwał, „Gwiezdne wojny albo Władcę Pierścieni, tylko że w wersji dla czarnoskórych”. Chadwick sam wykonywał triki kaskaderskie, brał udział w przesłuchaniach wyłaniających odtwórców pozostałych ról, a także zmieniał kształt wielu scen, w których brał udział. Ani razu nie dał jednak znać Cooglerowi o swoich sprawach prywatnych, nie przyznał się do tego, że jest chory. Pewne cechy charakteru aktora zostały wypunktowane w pisemnym hołdzie:
Zauważyłem, że Chad był pewnego rodzaju anomalią. Wiecznie spokojny. Pewny swego. Dociekliwy. Ale i miły, pocieszający, z najcieplejszym śmiechem na świecie. Z oczami, które widziały dużo więcej jak na jego wiek, choć nadal potrafiły zaświecić niczym dziecku, które właśnie coś po raz pierwszy zobaczyło. […]
W afrykańskiej kulturze używamy terminu „przodkowie” i określamy nimi kochanych przez nas ludzi, którzy odeszli z tego świata. Z niektórymi jesteś spokrewniony. Z niektórymi już nie. Miałem ten zaszczyt kręcenia scen wraz z Chadem, a ten jako T’Challa komunikował się z przodkami Wakandy. […] Od czasu kiedy go poznałem, przodkowie zaczęli przez niego przemawiać. Nie jest sekretem to, że potrafił w umiejętny sposób sportretować najważniejsze cechy naszych najbliższych. Nie mam wątpliwości, że nadal będzie w nas żył. […] Wiem także, że zaopiekuje się nami wszystkimi do czasu naszego następnego spotkania.