Recenzja Smash Hit - piękna wydmuszka czy prawdziwy hit?
Studio Mediocre, twórcy cyklu Sprinkle, już kilkukrotnie udowodniło, że z prawami fizyki jest za pan brat. Na początku marca szwedzki producent wprowadził do oferty platform App Store i Google Play kolejne dzieło – zręcznościówkę Smash Hit. Tytuł w krótkim czasie został pobrany przez kilkadziesiąt milionów użytkowników smartfonów i tabletów, stając się największym hitem w dorobku Mediocre. Czy słusznie?
Studio Mediocre, twórcy cyklu Sprinkle, już kilkukrotnie udowodniło, że z prawami fizyki jest za pan brat. Na początku marca szwedzki producent wprowadził do oferty platform App Store i Google Play kolejne dzieło – zręcznościówkę Smash Hit. Tytuł w krótkim czasie został pobrany przez kilkadziesiąt milionów użytkowników smartfonów i tabletów, stając się największym hitem w dorobku Mediocre. Czy słusznie?
W języku angielskim mianem smash hit określane są produkty (gry, filmy, utwory muzyczne itp.), które w krótkim czasie odniosły wielki, niepodważalny sukces. Jeśli jakiś twórca decyduje się na wykorzystanie powyższego zwrotu w tytule swojego dzieła, to albo jest pewny jego wysokiej jakości, albo postradał zmysły. Deweloperom ze szwedzkiego studia Mediocre, które zapisało się w naszej świadomości przede wszystkim za sprawą trzech odsłon zręcznościowo-logicznej serii Sprinkle, raczej nikt nie zarzuci odchyleń od psychicznych norm. Niestety, nie jest to też równoznaczne z tym, że zdobywający coraz większą popularność Smash Hit jest grą wybitną – mimo że na pierwszy rzut oka ma ku temu predyspozycje.
Smash Hit to trójwymiarowa zręcznościówka FPP, inspirowana klasycznym strzelaninami „na szynach” (tzw. rail-shooterami). Jednocześnie tytuł ma wiele wspólnego z auto-runnerami, czyli grami, w których bohater porusza się automatycznie, a rola gracza sprowadza się do unikania przeszkód. Produkcja daje nam do ręki metalowe kulki i każe przy ich pomocy niszczyć kryształowe bariery, słupy, spirale itp. Liczba pocisków jest mocno ograniczona, a w momencie wystrzelenia ostatniego zabawa dobiega końca. Aby uzupełniać amunicję, należy trafiać w znajdujące się w trudno dostępnych miejscach kryształowe ostrosłupy. Gromadzony z wysiłkiem zapas można jednak bardzo szybko roztrwonić – każde zderzenie z przeszkodą oznacza utratę dziesięciu kulek.
Pierwszy kontakt ze Smash Hit jest jak najbardziej pozytywny. Produkcja robi bardzo dobre wrażenie pod względem wizualnym i technicznym – wystarczy wystrzelić kilka kulek, by całą planszę zasypały kryształowe odłamki. Wszystko to utrzymano w ciekawej, minimalistycznej stylistyce. Twórcy przygotowali na potrzeby gry jedenaście następujących po sobie etapów, różniących się nie tylko wyglądem, ale i przeszkodami (ich układ w pewnym zakresie generowany jest losowo), które bardzo często wyłaniają się zupełnie znienacka, udanie podnosząc poziom adrenaliny. Niczego nie można też zarzucić systemowi kontroli, sprowadzającemu się do oddawania celnych strzałów.
Niestety, już po kilku podejściach zauważalna staje się powtarzalność patentów, a górę nad ekscytacją bierze nuda. Dosyć szybko produkcja staje się również zaskakująco trudna. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że w wersji darmowej po każdej porażce gracz cofany jest na sam początek „opowieści” – u co bardziej nerwowych osób może to wzbudzić irytację. Sytuację można uratować, wykupując dostęp do edycji Premium (za ok. 7 zł) i odblokowując w ten sposób checkpointy, aktywowane po zaliczeniu kolejnych etapów. Wówczas jednak zaliczenie całości przestaje stanowić większe wyzwanie i gra potrafi pęknąć w kilkadziesiąt minut, nie oferując graczowi nic ponad to, co już widział.
Smash Hit najbliżej do efektownego dema technologicznego – produkcja cieszy oko nieprzeciętną oprawą graficzną i w ciekawy sposób prezentuje wysokie umiejętności programistyczne szwedzkiego dewelopera. Najsłabszym elementem gry okazał się dopracowany, przynoszący satysfakcję, ale jednocześnie niezbyt urozmaicony gameplay, przez co Smash Hit bardzo szybko zaczyna robić się nudny. Przyczynia się do tego także brak jakiegokolwiek systemu rozwoju i dodatków do odblokowania – elementy te zwykle napędzają żywotność tzw. auto-runnerów i w przypadku dzieła Mediocre nieuwzględnienie ich jest aż nadto widoczne. Czy warto poświęcić Smash Hit trochę swojego cennego czasu? Mimo wszystko tak – szczególnie wówczas, gdy macie ochotę sprawdzić w akcji coś naprawdę efektownego.
Ocena: 3/5
Piotr "jiker" Doroń