autor: Maciej Myrcha
Przejęcie id Software przez Activision było blisko?
W branży rozrywki elektronicznej często dochodzi do mniej lub bardziej głośnych przejęć, o których informowana jest opinia publiczna. Czasami jednak prowadzone są rozmowy, o których szary gracz nie ma zupełnie pojęcia - tak jak to było w przypadku zeszłorocznych przymiarek Activision do przejęcia id Software, które na szczęście spaliły na panewce.
W branży rozrywki elektronicznej często dochodzi do mniej lub bardziej głośnych przejęć, o których informowana jest opinia publiczna. Czasami jednak prowadzone są rozmowy, o których szary gracz nie ma zupełnie pojęcia - tak jak to było w przypadku zeszłorocznych przymiarek Activision do przejęcia id Software, które na szczęście spaliły na panewce.
A dowiadujemy się o tym dzięki dziennikowi Wall Street Journal, w którym pojawił się artykuł dotyczący pozwu, jaki wytoczył Adrian Carmack (nie spokrewniony z Johnem Carmackiem), jeden z dyrektorów id Software, własnej firmie. Pan Carmack twierdzi, iż został zmuszony do złożenia rezygnacji ze swojego stanowiska na początku tego roku - wcześniej mówiono, iż dobrowolnie zrezygnował z dyrektorskiego stołka.
Prawda jednak jest inna - Carmack, który posiada 41% udziału w id Software został usunięty ze stanowiska przez pozostałych 4 współwłaścicieli, gdy odmówił im sprzedaży swoich akcji za sumę 20 milionów USD. Przy okazji wyszło na jaw, iż Activision oferował 105 milionów USD za przejęcie id Software - gdyby doszło do umowy Carmack dostałby za swoje udziały około 40 milionów USD. Domaga się on również unieważnienia postanowień umowy, które nakazują mu odsprzedaż posiadanych akcji pozostałym udziałowcom za sumę 11 milionów USD. Co ciekawsze, kierownictwo Activision było również gotowe do wyłożenia 90 milionów USD za prawa do marek Doom, Quake oraz Wolfenstein (których nota bene jest wydawcą). Carmack twierdzi, iż pozostali współwłaściciele specjalnie odrzucili ofertę Activision, aby móc go zwolnić i wtedy zakupić posiadane przez niego akcje za dużo mniejszą kwotę, niż byłyby warte w momencie przejęcia. Rozpoczęli też swego rodzaju nagonkę na jego osobę, monitorując godziny jego pracy, pozbawiając przywilejów i odmawiając dostępu do dokumentów związanych z zarządzaniem firmą.