Przegląd gier niedostrzeżonych i niekochanych - marzec 2022
Marzec był podobny do lutego – pełen godnych uwagi małych gier, które zgubiły się w natłoku premier AAA. Poznajcie hipnotyzujące Norco, nastrojowe FAR: Changing Tides, dystopijnego Beholdera 3 czy kapitalnie skomponowane A Musical Story.
Podobnie jak listopad październikowi, marzec robił, co w jego mocy, by nie ustępować lutemu pod względem liczebności premier – zarówno większych, jak i mniejszych. Nas interesują tutaj oczywiście te drugie. Zważywszy ich natłok, tym razem zaostrzyłem kryteria doboru i pominąłem tytuły, o premierach których zdarzyło się wspomnieć naszemu Serwisowi Informacyjnemu. Nie zdziwcie się zatem, że w przeglądzie nie uwzględniłem Black Geyser, Tunic czy ANNO: Mutationem. A co uwzględniłem? Przekonajcie się sami.
Norco
- Platformy: PC + Game Pass
Pamiętacie duszną atmosferę bagiennych okolic Nowego Orleanu (albo Saint Denis, jak chce Rockstar) z Red Dead Redemption 2? Norco kreśli równie sugestywny obraz południowej Luizjany – mimo że posługuje się oszczędnie animowaną pixelartową grafiką, a narrację prowadzi z użyciem sporych ilości tekstu. To przygodówka, która potrafi nie(wiele?) gorzej niż Disco Elysium posługiwać się słowem pisanym, by budować miażdżący klimat, tworzyć nastrój tajemnicy i smutku oraz ożywiać barwne postacie.
Jest w niej przy tym mnóstwo powabnego, gustownego dziwactwa, a na to wszystko nakłada się znakomita, wciągająca opowieść. Pixel art też został zresztą użyty bardzo zręcznie i świetnie uzupełnia specyficzną atmosferę. Co zaś najlepsze – gra jest dostępna w Game Passie, możecie też wypróbować jej demo (dość długie notabene) na Steamie.
A Musical Story
- Platformy: PC, PlayStation, Xbox, Switch, iOS, Android
A Musical Story jest dokładnie tym, co głosi tytuł – muzyczną opowieścią. To gra rytmiczna, do obsługi której używa się raptem dwóch przycisków. Brzmi banalnie? Może i brzmi, ale banalne nie jest, zapewniam Was. W ten tytuł czasem lepiej grać z zamkniętymi oczami, bo o powodzeniu decyduje tu faktyczne wyczucie rytmu, a nie zręcznościowe trafianie w kropki na ekranie. Zresztą pal licho mechanikę, gwiazdami tego show są opowieść i soundtrack – rewelacyjne rockowe (i nie tylko) brzmienia rodem z lat 70., których zgrabna kompozycja ilustruje estetycznie animowaną historyjkę o młodych muzykach goniących przez całe Stany za marzeniami o sławie.
FAR: Changing Tides
- Platformy: PC, PlayStation, Xbox, Switch + Game Pass
FAR: Changing Tides jest kontynuacją bardzo ciepło przyjętej gry FAR: Lone Sails z 2018 roku – to wyjątkowo nastrojowa podróż przez postapokaliptyczny świat, podczas której kierujemy czymś na kształt statku lądowo-wodnego. Z recenzji wynika, że sequel nie ustępuje pierwowzorowi – ma średnią ocen na poziomie 80% w serwisie Opencritic oraz 94% pozytywnych opinii na Steamie. „Dwójka” jest przy tym dłuższa i bardziej rozbudowana, choć zdaniem części odbiorców nie niesie równie silnego ładunku emocjonalnego co oryginał.
Beholder 3
- Platformy: PC
Beholder 3 powraca do korzeni serii i znów osadza nas w roli administratora bloku mieszkalnego, który ma dbać o komfort (względny) lokatorów – a równocześnie monitorować ich, prześwietlać, brać na spytki i denuncjować miłościwie panującemu reżimowi. Równocześnie „trójka” zachowuje częściowo charakter poprzedniej części – bohater równolegle pracuje na drugi etat w ministerstwie, gdzie wpada w tryby machiny politycznej kraju.
Beholder jest tyleż interesujący jako gra, co niepokojąco wnikliwy jako studium obalonej nie-tak--dawno-temu rzeczywistości Związku Sowieckiego (nawet jeśli ukazuje ją w krzywym zwierciadle). Na ten moment „trójka” ma jedynie 69% pozytywnych recenzji na Steamie, ale winę za to ponoszą głównie liczne błędy – z łatki na łatkę będzie tylko lepiej.
Glitchhikers: The Spaces Between
- Platformy: PC, Switch
Gdyby obok Glitchhikers postawić ubiegłoroczne gry Road 96 i Hitchhiker, mogilbyśmy mówić bez mała o narodzinach nowego subgatunku wśród narracyjnych przygodówek – opowieści drogi. Choć tutaj bardziej niż „opowieść” pasuje termin „doświadczenie”. To iście metafizyczne, oniryczne przeżycie, które sprowadza się do toczenia nocnych rozmów na najrozmaitsze – czasem trudne – tematy z zagadkowymi indywiduami spotkanymi przypadkowo w podróży.
Nie ma tu fabuły ani celów do realizacji, jest tylko umysł błądzący pod rozgwieżdżonym niebem i szukający pożywki do refleksji. To pozycja dla osób, które nie mają nic przeciwko wpadaniu w filozoficzny nastrój. W charakterze dema możecie wypróbować darmowy prototyp tej gry z 2014 roku.
Submerged: Hidden Depths
- Platformy: PC, PlayStation, Xbox
Pierwsze Submerged, wydane w 2015 roku, było grą – nazwijmy rzecz po imieniu – kiepską. Nasza redakcja nie należała do wyjątków, wystawiając jej w recenzji ocenę na rzadko widywanym poziomie 3.5/10. Gracze mieli więc wszelkie powody, by nie podchodzić do kontynuacji, opatrzonej podtytułem Hidden Depths, i dźgać ją tylko patykiem z bezpiecznej odległości. Tymczasem consensus krytyków, którzy zaryzykowali bliższy kontakt z tą pozycją, to średnia ocen w wysokości 74% (via Opencritic) – równo o 20 punktów procentowych więcej niż w przypadku pierwowzoru.
Przedstawmy więc sobie ją bliżej. Jest to trzecioosobowa przygodówka osadzona w ponadprzeciętnie klimatycznym świecie „wodnej postapokalipsy”. Historia rozgrywa się parę lat po wydarzeniach z „jedynki”, a jej bohaterami ponownie jest rodzeństwo Miku i Taiku. Tym razem protagoniści stawiają czoła klątwie, która doprowadziła do zagłady cywilizacji – a w ramach tego stawiania przemierzają malownicze ruiny i rozwiązują zagadki, uprawiając przy tym dużo wspinaczki. Fani pierwszej części są zachwyceni – i istnieje spora szansa, że dzięki kontynuacji ich grono znacznie się powiększy.
Telegram
- Moss: Book II – kontynuacja bardzo ciepło przyjętej platformówki 3D z 2018 roku, w której prowadziliśmy bohaterską myszkę przez barwny świat fantasy, obserwując jej poczynania z goglami VR na głowie. Zważywszy rozgłos, jaki zdobył pierwowzór, zdumiewające jest, że „dwójka” po dwóch dniach od premiery ma zaledwie jedną recenzję w sieci (przynajmniej na Open- i Metacritic). Ale może rozkręci się, gdy trafi na platformy inne niż PlayStation VR.
- A Memoir Blue – „interaktywny wiersz” wydany przez firmę Annapurna Interactive. Niewiele jest w nim gry (w odniesieniu tak do złożoności mechaniki, jak i długości), ale za to kipi od emocji i cieszy zmysły. Tytuł jest dostępny na PC (Steam), PlayStation i Xboxach, a także w Game Passie.
- Battle Cry of Freedom – sieciowa gra akcji dla koneserów i bezkompromisowych maniaków historii, która odtwarza bitwy z okresu wojny secesyjnej na wielką skalę, z udziałem nawet pięciu setek graczy (choć trudno znaleźć tyle osób bawiących się tu w tej samej chwili). Projekt powstawał przez dobrą dekadę i nie zawiódł wysokich oczekiwań, sądząc po 83% pozytywnych recenzji na Steamie.
- Young Souls – brawler z elementami RPG w rzucie bocznym 2,5D, w którym młode punki, żyjące w typowym współczesnym miasteczku, urządzają sobie wyprawy do lochów rodem ze świata fantasy. Gra zwraca uwagę stylistyką i otoczką, cieszy systemem walki i zaczyna lśnić w trybie lokalnej kooperacji. Stąd 87% pozytywnych recenzji na Steamie; jest dostępna też na PlayStation, Xboxach i Switchu, jak i w Game Passie.
- Have a Nice Death (wczesny dostęp) – śliczny platformowy „rogalik” o lekkim usposobieniu, w którym wcielamy się w Śmierć próbującą (próbującego?) zaprowadzić porządek w zbiurokratyzowanych zaświatach. Gra szybko przyciągnęła uwagę rzesz graczy, dorabiając się w niecały miesiąc przeszło dwóch tysięcy recenzji na Steamie, z czego pozytywnych jest 83%.
- Onde – rytmiczna podróż przez zachwycający i zadziwiający surrealistyczny świat mikroorganizmów (?), w której prowadzą nas kojące dźwięki. 97% pozytywnych recenzji na Steamie (57 z 59).
- Midnight Ghost Hunt (wczesny dostęp) – sieciowa gra akcji, którą można nazwać wariacją na temat Pogromców duchów. Jedna drużyna graczy wciela się w łowców wyposażonych w rozmaite antywidmowe bulbulatory, a druga w zjawy, które używają otoczenia, by przechytrzyć tych pierwszych. Projekt długo szykował się na wejście we wczesny dostęp – i warto było dobrze się przysposobić, sądząc po 86% pozytywnych recenzji na Steamie.
- RPG Time: The Legend of Wright – gra RPG wyposażona w absolutnie unikalną szatę graficzną. Przygody w realiach fantasy są tu oglądane niejako oczami dziecka, które ożywia własną wyobraźnię z pomocą rysunków w zeszycie, wycinanek, makiet czy zabawek, a mechaniki rozgrywki zmieniają się co krok. Tę pozycję można dostać na PC i Xboxach, ale nie znajdziecie jej na Steamie – na razie jest zarezerwowana dla Microsoft Store.
- Iron Lung – niekonwencjonalny horror autorstwa Davida Szymanskiego, twórcy DUSK. Trafiamy na obcą planetę i eksplorujemy pokrywający ją ocean krwi na pokładzie małej łodzi podwodnej. Gra świetnie buduje klimat grozy w klaustrofobicznym otoczeniu za pomocą przejmującego udźwiękowienia i dzięki temu ma 97% pozytywnych recenzji na Steamie – mimo że jest króciutka.
- Will You Snail? – z pozoru prosta platformówka, która nasuwa skojarzenia z Portalem. Wcielamy się w ślimaka uwięzionego w cyfrowej rzeczywistości i przemierzamy poziomy, które zmieniają się na poczekaniu, przekształcane przez złośliwą sztuczną inteligencję obserwującą nasze poczynania. 98% pozytywnych recenzji na koncie tej gry na Steamie (z ponad tysiąca) to głównie zasługa humoru, dialogów i jej pokręconego uroku. Zagracie też na PlayStation, Xboxach i Switchu.
Dema marca
Bez zaskoczenia – miesiąc po Festiwalu Steam Next nie obrodziło nowymi wersjami demonstracyjnymi. Nie zmienił tego nawet trwający jeszcze Spring Games Festival na GOG.com – próbki gier opublikowane w jego ramach w zdecydowanej większości (jeśli nie wszystkie) były wcześniej dostępne na Steamie. Tak czy owak udało mi się wyłuskać małe co nieco.
Reaver
Retrostrzelanek widuję ostatnio na Steamie chyba więcej niż symulatorów chodzenia (może nie licząc tych, które mienią się horrorami). Czym Reaver próbuje powalczyć o kęs tortu, na którym żerują już nieprzebrane masy deweloperów? Stylistyką, mobilnością i muzyką. Twórcy opisują swoje dzieło jako „movement shooter” – w wolnym tłumaczeniu byłaby to „strzelanka ruchowa”. Trochę głupie, nie? Chodzi po prostu o to, że w tej grze równie duże znaczenie co plucie ołowiem ma poruszanie się na najdziksze sposoby.
Podwójne skoki, wślizgi i odbicia od ścian to ledwie przedsionek. Bodaj najbardziej jaskrawy przykład możliwości, jakie stwarza Reaver, stanowią dwa karabiny, których odrzut jest tak silny, że można praktycznie fruwać, prowadząc ogień. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że każdy typ broni ma własne combosy (wiecie, jak miecze w slasherach), trudny do opisania – ale niechybnie unikalny – styl wizualny oraz niemal namacalną muzykę, która zgrabnie dopasowuje się do akcji.
Szkoda, że Reaver na żywo nie wypada równie kapitalnie jak na papierze – wciąż potrzeba tu sporo szlifów, a do tego można nabawić się bólu głowy, próbując zapanować nad tymi wszystkimi mechanikami, jednocześnie spijając oczami kolory lejące się z ekranu. Jednak gdy komuś już uda się okiełznać gameplay, powinien mieć ubaw po pachy. Zachęcam do spróbowania.
Lorn’s Lure
Na pierwszy rzut oka Lorn’s Lure może wyglądać jak pierwszoosobowa platformówka, ale w istocie jest czymś więcej. Choć liczy nam czas przejścia etapu, nie polega na gnaniu przed siebie na oślep. Często trzeba przystanąć, rozejrzeć się i pomyśleć, by znaleźć drogę – a nawet sam cel – a pierwsze skrzypce gra tutaj atmosfera. Ciężka, posępna, tajemnicza.
Wcielamy się w androida, który utknął w monumentalnych ruinach obcej cywilizacji na setki lat, i szukamy dla niego ratunku, skacząc po betonowo-metalowych strukturach oraz uprawiając wspinaczkę przy użyciu czekanów. Po drodze trafiamy na ślady innych „osób”, które trafiły w to miejsce, i odkrywamy szczątkową, zagadkową historię. Stylistyka retro dodatkowo podkreśla klimat i uczucie samotności. Mówiąc krótko, Lorn’s Lure to naprawdę intrygująca mała rzecz.