autor: Maciej Myrcha
Project Natal zastąpi piloty do TV?
Project Natal, czyli technologia mająca zrewolucjonizować rynek elektronicznej rozrywki, bardzo mocno pobudza wyobraźnię nie tylko graczy czy producentów gier, ale również „wizjonerów” wykraczających dalej w przyszłość. Jednym z nich wydaje się być Marc Whitten, dyrektor generalny usługi Xbox Live.
Project Natal, czyli technologia mająca zrewolucjonizować rynek elektronicznej rozrywki, bardzo mocno pobudza wyobraźnię nie tylko graczy czy producentów gier, ale również „wizjonerów” wykraczających dalej w przyszłość. Jednym z nich wydaje się być Marc Whitten, dyrektor generalny usługi Xbox Live.
Według jego słów, które padły na tegorocznej imprezie Streaming Media West, poświęconej ogólnopojętemu dostarczaniu danych w czasie rzeczywistym, Project Natal może zastąpić w niedalekiej przyszłości klasyczne piloty do telewizorów. Wraz ze zwiększającą się liczbą usług oferujących chociażby możliwość wypożyczenia i obejrzenia filmu online, użytkownicy zaczną poszukiwać kontrolerów bardziej prostych i intuicyjnych w obsłudze niż tradycyjne piloty. „Szybkim ruchem nadgarstka zmieniam kanał, komenda głosowa uruchamia film,” powiedział Whitten – i tak właśnie według niego wyglądać ma przyszłość kontolerów.
„Nie wierzę, iż obecnie znajdujemy się w złotym wieku telewizji, złotym wieku gier czy złotym wieku Internetu – prawdę mówiąc, za 5 lat nie będzie można odróżnić od siebie tych mediów,” dodał Whitten. Zasugerował też, iż w niedalekiej przyszłości treści medialne będą grupowane według gatunku jaki prezentują bądź też preferencji użytkownika, który chce je obejrzeć, a dodatkowe materiały mają być zaś sugerowane automatycznie bazując na wcześniejszych wyborach. „Przyszłość to nie miliard kanałów, tylko jeden,” powiedział Whitten. „Jeden kanał ze wszystkim co chcę oglądać i kiedy chcę to oglądać”.
Jak widać Marc Whitten ma już swoją koncepcję przyszłości mediów elektronicznych, i trzeba przyznać, iż jest ona dość konkretna. To, że pierwsze skrzypce gra w niej Project Natal nie powinno nikogo dziwić – w końcu to Microsoft stoi za jego stworzeniem. Pytanie tylko, czy inni giganci rynku tak łatwo zgodzą się na oddanie pola rywalowi?