Premiera i recenzje Rambo 5
Dziś debiutuje film Rambo: Ostatnia krew, mający zamknąć historię niezniszczalnego komandosa. W sieci pojawiły się też pierwsze recenzje krytyków, którzy mieli okazję zobaczyć ostatni występ Sylvestra Stallone'a.
Od dziś w kinach możecie obejrzeć film Rambo: Ostatnia krew, czyli kontynuację przygód bodajże najsłynniejszego komandosa w dziejach Hollywood. Premierę mogliśmy świętować w trakcie wczorajszego tzw. Rambo Day, przy okazji będąc świadkami wymiany zdań (i noży) między Sylvestrem Stallone’em a Arnoldem Schwarzeneggerem. Czy jednak ostatnia część kultowego cyklu to rzeczywiście powód do świętowania?
Wybrane recenzje filmu:
- Slant – 3/4
- The Gate – 5/10
- New York Post – 2/4
- IGN – 4,5/10
- Empire Magazine – 2/5
- We Got This Covered – 1,5/5
- Daily Telegraph – 1/5
- The Guardian – 1/5
Niestety, wygląda na to, że odpowiedzią jest stanowcze „nie”. Tak przynajmniej wynika z dotychczasowych recenzji piątego Rambo, które składają się na średnią 33/100 z 16 tekstów (via Metacritic). Co prawda, autorzy dwóch z nich przyznali obrazowi Adriana Grunberga pozytywne noty, a nie zabrakło też umiarkowanie optymistycznych recenzji, jednak znacznie więcej wystawia produkcji kiepskie świadectwo. Niewiele lepiej wygląda to na Rotten Tomatoes, gdzie na 45 opinii krytyków zaledwie 36% ciepło wypowiedziało się o Ostatniej krwi.
Co nie zagrało w zamknięciu sagi Rambo? Zarzuty w niektórych recenzjach można by podsumować krótkim „wszystko”, ale jest kilka problemów, które wspominane są w większości tekstów. Najbardziej oberwało się scenariuszowi, chaotycznemu i pozbawionemu choćby pozorów głębi, nawet jak na standardy kina akcji. W teorii Ostatnia krew stara się pokazać wewnętrzny konflikt Rambo, walczącego z demonami przeszłości, ale w praktyce bohaterowi brakuje jakiegokolwiek „ludzkiego charakteru” (Empire). Niektórzy posuwają się wręcz do stwierdzenia, że większość filmu to uboższa wersja Uprowadzonej, z na siłę dodanym Rambo (via Forbes), a więcej wysiłku włożono w końcową scenę, będącą brutalną wariacją na temat Kevina samego w domu. Nie wszyscy uznają to za wadę, chwaląc film za – jak chce John Lui z magazynu The Straits Time – szczerą, bezpardonową akcję. Pod względem brutalności piąta przygoda słynnego komandosa zbliża się wręcz do poziomu horrorów z gatunku slasherów, czemu zresztą zawdzięcza kategorię wiekową R w Ameryce (w Polsce od 15 roku życia).
Mylicie się jednak, jeśli uznacie, że Rambo: Ostatniej krwi obrywa się tylko za bycie oldskulowym kinem akcji i brak de facto zbędnej fabuły. Innym problemem często wspominanym w recenzjach jest bowiem… kreskówkowość przemocy. Być może porównania ze Zwariowanymi melodiami wytwórni Warner Bros. (Slant Magazine; co zabawne, autor przyznał jedną z najwyższych not) są nieco przesadzone, faktem jest jednak, że owe przerysowanie przemocy sprawiło, iż dla niektórych krytyków sceny akcji były o wiele mniej satysfakcjonujące, niż powinny. Podobna karykaturalność cechuje cały film, poczynając od wspomnianej fabuły, przez kreacje złoczyńców (bardziej komicznych niż przerażających), po właśnie sceny akcji. W efekcie całość przypomina „mroczną fantazję wściekłego nastolatka” (IGN), a wielu recenzentom seans dłużył się niemiłosiernie, mimo że jest to najkrótszy film w historii cyklu (89 minut, i to z uwzględnieniem serii scen z poprzednich części). Na plus zaliczono grę Sylvestra Stallone’a, aczkolwiek nie wszystkim przypadła ona do gustu na tle ostatnich występów aktora.
Krótko mówiąc, dla krytyków Rambo: Ostatnia krew to nie jest godne pożegnanie jednej z ikon kina akcji, nawet jeśli film sugeruje, że może to nie być ostatni wpis w kronikach serii. Być może obraz będzie miał więcej szczęścia u widzów, o czym zapewne przekonamy się przy okazji kolejnego podsumowania amerykańskiego box office.