Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 22 marca 2025, 20:00

Budzący grozę tutorial i znakomity model jazdy. Driver oferował trójwymiarowy, otwarty świat z samochodami przed GTA

W oczekiwaniu na reaktywację marki Driver przypomnijmy sobie pierwszą grę z serii, która sadzała nas za kierownicą amerykańskich krążowników szos i pozwalała przeżyć widowiskowe pościgi samochodowe prosto z hollywoodzkich filmów.

Źródło fot. Reflection Interactive
i

W latach 80. i w czasach PRL-u każdy amerykański film w telewizji był dużym wydarzeniem. Zwłaszcza jeden ich rodzaj budził gorące emocje – filmy ze scenami pościgów samochodowych! Ogromne krążowniki szos, dziesiątki radiowozów, odpadające kołpaki… O takich widowiskach, jak Mistrz kierownicy ucieka, Bullit, czy choćby fragmentach Blues Brothers, wmontowanych do teledysku Ucieczka z tropiku Marka Bilińskiego, rozmawiało się w szkole przez długi czas. Z porównywania takich akcji do polskiej rzeczywistości żartował nawet Stanisław Bareja.

Jedyną opcją zabawy w „amerykańskie pościgi” były resoraki. A gdy pojawiły się gry komputerowe, stawiały raczej na sportową rywalizację. Dopiero końcówka lat 90. zaczęła przynosić tytuły, w których można było pouciekać przed policją. Najpierw była to pierwsza odsłona GTA w 1997 roku, która przez widok z góry przypominała trochę zabawę resorkami. Rok później pojawił się Need for Speed III: Hot Pursuit z policyjnymi radiowozami na ogonie – całkiem klimatyczny, ale wciąż przypominało to wyścig, a nie sceny z filmu. I wreszcie, w kolejnym roku, z piskiem opon wjechał Driver – spełnienie marzeń każdego fana filmu Bullit!

Driver, Reflections Interactive.Dodo Knight / YouTube

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium Gry-Online.pl

Tajniak Tanner

Driver studia Reflection Interactive (autorów m.in. Shadow of the Beast i Destruction Derby) był jednym wielkim hołdem dla filmowych scen pościgów samochodowych. Zamiast autostrad i jazdy z punktu A do B, zamiast ścigania się w sportowych, egzotycznych supersamochodach, były kanciaste amerykańskie krążowniki szos na ulicach tamtejszych miast – i to aż czterech: Miami, Nowego Jorku, Los Angeles i San Francisco.

W grze wcielaliśmy się w nowojorskiego policjanta Johna Tannera, działającego pod przykrywką. Tanner w przeszłości był kierowcą wyścigowym i dzięki swojemu talentowi przenika do organizacji przestępczej jako „gateway driver”, czyli wyznaczony kierowca, który bezpiecznie odwozi kompanów po jakimś skoku. Naszym zadaniem było rozbicie organizacji mafijnej i jej szefa, Castaldiego. Rozpoczynaliśmy od misji w Miami, potem przenosiliśmy się do San Francisco, Los Angeles i wreszcie do Nowego Jorku, gdzie próbowaliśmy ocalić prezydenta USA przed zamachem.

Filmowe pościgi w otwartym świecie przed GTA

W przeciwieństwie do większości ówczesnych gier wyścigowych, Driver oferował coś w rodzaju otwartego świata. Każde miasto odpowiadało swoim prawdziwym odpowiednikom na tyle, na ile było to możliwe w czasach PlayStation 1. Widać było charakterystyczne lokacje i styl zabudowy, jak choćby długie szerokie ulice nad oceanem w Miami czy strome górki w San Francisco. Zamiast pędzić przed siebie na złamanie karku, jak w NFS, tutaj kluczyło się uliczkami, taranowało policyjne blokady i zawracało z piskiem opon na ręcznym – zupełnie jak w filmowych pościgach. A jakby tego było mało, po zakończeniu misji można było włączyć „tryb reżysera”, w którym oglądaliśmy powtórkę etapu z różnych zewnętrznych kamer.

Niektóre misje wymagały spokojnej jazdy i unikania spotkań z policją – trzeba było tylko podjechać do wyznaczonych punktów, w innych był zabójczy limit czasowy i należało wcisnąć gaz do dechy. Zdarzały się też kursy nocne. U góry mieliśmy pasek „Felony” ze znajomą mechaniką „poziomu poszukiwania”, czyli słynne „gwiazdki” z GTA. Po zapełnieniu go, ukończenie misji było praktycznie niemożliwe.

Driver, Reflections Interactive.Dodo Knight / YouTube

W grze nie brakowało przekonujących detali, jak niezapomniany model zniszczeń samochodów. I to nie tylko naszego wozu, ale każdego auta z ruchu ulicznego AI, z którym się zderzyliśmy. Było też „palenie gumy” i taranowanie pachołków, które odskakiwały na boki. Sam model jazdy również był fantastyczny – widać było, jak auta „bujają się” na miękkich zawieszeniach, tak charakterystycznych dla amerykańskich aut, a wchodzenie w zakręt na ręcznym za każdym razem dawało ogromną frajdę.

Driver w tamtych czasach wyglądał rewelacyjnie, a z konsoli PS1 wyciskał wszystko, co się dało. Trójwymiarowy, otwarty świat miejskiej metropolii, dziesiątki aut w ruchu ulicznym, model zniszczeń każdego samochodu, piesi, budynki, obiekty… To naprawdę robiło wrażenie, a w parze z grafiką szło też świetne udźwiękowienie i klimatyczna ścieżka dźwiękowa, stylizowana na lata 70.

Horror na parkingu podziemnym

Nie, nie zapomniałem o najbardziej kontrowersyjnym etapie w grze Driver, czyli parkingu podziemnym. On po prostu zasługuje na osobne wyróżnienie! Swego rodzaju sprawdzianem i wejściówką do trybu fabularnego była pierwsza misja, w której musieliśmy wykazać się swoimi umiejętnościami prowadzenia wozu. W ciągu jednej minuty trzeba było na pustym parkingu podziemnym wykonać szereg manewrów: ruszyć z piskiem opon, rozpędzić się do wyznaczonej prędkości, zahamować przed ścianą, obrócić się o 180 stopni jadąc na wstecznym, okrążyć cały parking, jechać slalomem pomiędzy filarami parkingu, zawrócić na ręcznym i „spalić gumę” w obrocie 360 stopni.

Dla wielu graczy była to bariera nie do przejścia, wiążąca się z setkami prób i rwaniem włosów z głowy. Misja była hardkorowo trudna. Już same manewry sprawiały kłopoty, jak choćby unikanie filarów i zaparkowanych wozów, czy obracanie się na ręcznym, do czego trzeba było dobrać odpowiednią prędkość. A jak już opanowaliśmy samą jazdę, dodatkowym wyzwaniem był limit 60 sekund na wszystko. Było trudno, ale był w tym też niesamowity klimat, nieporównywalny z innymi, trudnymi do przejścia grami, który nie dawał poczucia znużenia i frustracji. Ciemny parking, samochód, mruczenie silnika i pisk opon – całość od pierwszej minuty wyglądała jak z filmu, i to nieprzypadkowo.

Twórcy rzeczywiście wzorowali się na filmie The Driver z 1978 roku, na którym oparli koncepcję i fabułę całej gry. Małą zmianą było to, że w kinowym obrazie Waltera Hilla tytułowy kierowca rzeczywiście pracował dla gangsterów, a detektywi mieli obsesję, by złapać go za wszelką cenę (w grze zdecydowano się na odwrócenie ról i uczynienie głównego bohatera tajniakiem). Film wyróżnia się jeszcze bezimiennymi bohaterami, co ponoć było dużą inspiracją dla twórczości Quentina Tarantino. W jednej ze scen tytułowy kierowca, w którego wcielił się Ryan O’Neal, musi udowodnić gangsterom, że jego umiejętności są warte ceny, jakiej żąda za swoje usługi i zabiera ich na „przejażdżkę” po podziemnym parkingu. To wypisz-wymaluj niesławny wstęp do Drivera.

W grze słychać nawet podobne okrzyki spanikowanych pasażerów, tyle że samochód nie przypomina pomarańczowego mercedesa. Kiedyś marudziliśmy, ale dziś nie da się ukryć, że to kultowa misja, która zapisała się w historii gier.

Powrót do przyszłości w przeszłości!

Twórcy Drivera zdają sobie sprawę z kultowości tego etapu. W ostatniej dużej odsłonie serii, czyli Driver: San Francisco z 2011 roku, umieścili chyba jeden z najbardziej pomysłowych easter eggów w grach. Jeśli znajdziemy na mieście DeLoreana, niezapomniany wehikuł czasu z filmu Powrót do przyszłości, wsiądziemy do niego i rozpędzimy się do 88 mil na godzinę, to gra teleportuje nas do bonusowej misji, odtwarzającej słynny egzamin na parkingu podziemnym z pierwszego Drivera! Czapki z głów za idealne połączenie aż dwóch kultowych motywów!

Od sukcesu do porzucenia marki

Seria Driver jest często porównywana do Grand Theft Auto. Trochę się wzorowała na jej pierwszych odsłonach 2D, gdzie pojawiły się ucieczki przed policją w mieście, a potem jako pierwsza, dwa lata przed GTA 3, przeniosła taką rozgrywkę do trójwymiarowego, otwartego świata. Pierwsza część odniosła duży sukces, co przełożyło się na cztery główne sequele: Driver 2, Driver 3, Driver: Parallel Lines oraz Driver: San Francisco, i dwie kolejne gry na konsole przenośne: Driver 76 na PSP i Driver: Renegade 3D na 3DS. Ostatnia duża odsłona, czyli Driver: San Francisco, ukazała się w 2011 roku. W 2002 roku porzucono plany filmu fabularnego, a w 2024 r. dość szybko skasowano projekt serialu telewizyjnego. Czy Driver wróci? Firma Ubisoft, która sprawuje pieczę nad marką, ujawniła niedawno, że „pracuje nad kilkoma projektami związanymi z Driverem”. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.

Driver, Reflections Interactive.Dodo Knight / YouTube

Jak dzisiaj zagrać w Drivera?

Oficjalnie – nie da się. Gra nie została udostępniona ponownie w formie cyfrowej ani na GOG.com, ani na Steamie czy platformie Ubisoft Connect. Jedyna opcja to retro PC, konsola PSX i stara płyta z tamtych czasów. Ceny nie są wysokie, ale gra pojawia się tylko okazjonalnie na serwisach aukcyjnych.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej