autor: Krzysiek Kalwasiński
Po co mi PS5, skoro w najlepsze gry mogę zagrać na PS4
Mija już 2 lata, odkąd PlayStation 5 pojawiło się na rynku, a lepszych powodów do zakupu konsoli jak nie było, tak nie ma. Bo we wszystkie najlepsze gry i tak zagram na jej starszej siostrze.
Nie jestem osobą, która wyczekuje premier nowych konsol. Zwykle kupowałem je dość późno, nawet dopiero wtedy, gdy na rynku dostępny był już ich następca. Zawsze jednak znalazłbym powody do szybszego nabycia urządzeń, bo pojawiały się na nich interesujące gry, których nie było nigdzie indziej. Sony zresztą od zawsze często trafia do mnie swoją ofertą – nawet jeśli nie tytułami produkowanymi przez własne studia, to „ekskluzywami” od zewnętrznych deweloperów. Inaczej jest niestety teraz. Na PS5 brakuje interesujących gier, ale w większość z nich zagram również na PS4.
Zaledwie garstka
Jeśli zebrać wszystkie tytuły, w które można zagrać TYLKO na PlayStation 5 wyjdzie tego raptem… pięć pozycji. Z tego jeden zainstalowany jest od razu na dysku i pełni raczej funkcję całkiem fajnej ciekawostki. Wyłóżmy je sobie, żeby było wyraźnie:
Z wymienionych wyżej gier interesuje mnie tak naprawdę jedynie Returnal, bo uwielbiam twory Housemarque. Za „rogalikami” co prawda nie przepadam, ale myślę, że tutaj nie będzie mi to ani trochę przeszkadzać. Za bardzo mi ta gra przypomina o Nex Machinie, żebym się obrażał na ten aspekt. Kocham nowożytne produkcje FromSoftware (tych sprzed 2009 roku nie znam), ale remake kultowych „Demonów” uważam za pomyłkę – ta gra potrzebowała znacznie więcej poprawek i zmian niż te, do których ograniczyli się deweloperzy z Bluepoint Games.
Do listy obecnie mógłbym dodać również The Last of Us: Part I, ale to od razu zapowiedziano również na PC (aczkolwiek bez konkretnej daty). Na upartego można by dopisać również rozbudowane wersje gier, które pojawiły się tylko na platformach obecnej generacji, ale czy ma to większy sens? Na PS4 są to wciąż te same gry, ale bez dodatków. Mogą stanowić dla mnie dobry powód, żeby za jakiś czas przebrnąć przez te opowieści ponownie, ale nic ponadto.
Niekonieczny komfort
Do tego dochodzi też fakt, że Sony coraz chętniej spogląda w stronę PC i wydawania tam swoich gier. Podobno remake The Last of Us powstawał właśnie z myślą o graczach pecetowych. Ktoś też wspominał o tym, że to przez serial, który jest obecnie w produkcji dla HBO. Korporacja wywodząca się z Japonii może jeszcze przychylniej myśleć o PC, chociażby z uwagi na sukces portu Marvel’s Spider-Man Remastered (do tego premiera Milesa Moralesa na komputerach jest tuż tuż), nawet jeśli jest to gra, która pierwotnie pojawiła się na PS4.
Dla wielu osób może to być kolejny powód, aby odłożyć zakup „piątki” lub w ogóle przestać go rozważać. Bo jeśli mamy w sobie choć trochę cierpliwości i nie pałamy szczególną miłością do tych powszechnie kochanych produkcji, to po co? Można argumentować krótszymi ekranami wczytywania w grach z PS4, lepszym framerate’em, wyższą rozdzielczością czy ogólnie większym komfortem grania. Można przytoczyć też kontroler DualSense i jego właściwości. Są to jednak rzeczy, których brak odczuwa się dopiero po przejściu na nowsze, a następnie powrocie na starsze. A i tak nie będzie się to odnosić do każdego, bo są też tacy, dla których podobne rzeczy nie mają większego znaczenia – w tym ja.
Pomijając powyższe, to jest jeszcze obecna polityka Sony, niechcącego rezygnować z bazy użytkowników PS4. Nic dziwnego, są ich miliony. Niedawno wydane gry, jak Horizon: Forbidden West czy God of War: Ragnarok, wyglądają jak przygotowane z myślą o PS4. W takim wydaniu trzeba co prawda zaakceptować pewne ograniczenia (jak blokada na 30 fps), ale obecne są one również na PS5, bo i tam musimy wybrać pomiędzy wyższą płynnością a rozdzielczością. Nie ma więc większej różnicy, na czym zapoznam się z taką grą. Są też inne przypadki, jak „nextgenowe” aktualizacje do Control, Dooma Eternal czy Devil May Cry 5, które faktycznie trochę zmieniają, ale jak wspominałem wcześniej – mogę bez podobnych komfortów sobie dalej grać i świetnie się bawić.
Powrót Japonii
Nie są to już te czasy, kiedy wersja na poprzednią generację była wręcz całkiem inną grą (jak np. Tony Hawk’s Pro Skater 3 albo Śródziemie: Cień Mordoru). Na moment, w którym PS4 okaże się niewystarczające, musimy jeszcze chwilę poczekać. PlayStation 4 wciąż jest produkowane i wciąż jest bardzo dobrym sprzętem, o ile umie się wykorzystać jego potencjał.
Zachętą do kupna konsoli są dla mnie przede wszystkim gry niedostępne gdzie indziej, a tych jest obecnie zaledwie kilka. Musiałyby być szalenie interesujące, abym był skłonny przyśpieszyć zakup. A niestety nie są. Za kilka lat gier będzie więcej, wiele z nich będzie pojawiać się w bardzo atrakcyjnych promocjach (albo nawet w PS Plus Extra) i być może poprawi się kwestia dostępności PlayStation 5.
Osobiście mam zresztą ogromne zaległości, jeśli chodzi o wszystkie generacje, bo moje zainteresowania wykraczają poza największe hity. I często rozmijają się z tym, co jest obecnie serwowane. Choć coraz rzadziej, bo swoisty renesans przechodzą największe japońskie gry, które pojawiają się coraz częściej i przy okazji nie są tak bardzo z tyłu jak w czasach PlayStation 3. Działania kilku największych wydawców wskazują na to, że będzie tylko lepiej.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.