autor: Marek Czajor
Piwo i Orzeszki – Kryzys
Powoli zapominamy o wakacjach. Wszyscy wrócili już do szkół, uczelni i pracy. Fulko też. Teoretycznie tegorocznego lata większość z Was, Szanowni Czytelnicy, nie powinna wspominać mile. Mamy przecież ogólnoświatowy kryzys.
Powoli zapominamy o wakacjach. Wszyscy wrócili już do szkół, uczelni i pracy. Fulko też. Teoretycznie tegorocznego lata większość z Was, Szanowni Czytelnicy, nie powinna wspominać mile. Mamy przecież ogólnoświatowy kryzys, o czym każdego dnia z lubością przypominają media. Jak tu więc spokojnie jechać na wakacje, wypoczywać, wydawać pieniądze na orzeszki i piwo, kiedy wokół recesja, depresja, bessa, zwolnienia, restrukturyzacje i takie tam?
Wasz mistrz pióra milionerem nie jest, ale zawsze jakieś oszczędności w starej skarpetce kamufluje. Dlatego również w tym roku, jakby nigdy nic, planował wypoczynek. W kontekście kryzysu pomyślał o polskim morzu. „Aktualnie jest recesja, depresja, bessa itp., więc paradoksalnie nie będzie źle! Ludzie nie mają kasy na wyjazdy. Nie dość, że będzie mniej ludzi na plaży, mniej aut na drogach, to jeszcze więcej kwater do wyboru.” – rozpamiętywał tę pozornie oczywistą oczywistość Fulko. I zabrał się o miesiąc później niż zwykle za załatwianie domku.
Tu okazało się, że Wasz ulubiony felietonista popełnił koszmarny błąd. Znalezienie w maju kwatery na lipiec okazało się prawie niemożliwe. Gdziekolwiek by Fulko nie uderzył, jakiegokolwiek numeru telefonu nie wykręcił, w którekolwiek drzwi nie wszedł, słyszał jednakowoż brzmiącą odpowiedź: coś pan zgłupiał?! Od dawna brak miejsc! Cholera jasna! Mamy recesję, depresję, bessę itp., a ludzie wykupili domki nad morzem pół roku wcześniej. Rzecz jasna Fulko nie byłby sobą (czyli „upartym jak osioł” według żony), gdyby się nie zawziął i bałtyckich wczasów w końcu nie załatwił. Ileż jednak Wasz protagonista się przy tym umordował, mięsem narzucał, piw obalił, jaki rachunek telefoniczny zapłacił – wie tylko on sam (i wspomniana żona).
Ok, wczasy załatwione, urlop szef dał, czas zatem w drogę. To w przypadku Fulko oznacza prawie siedemset kilometrów jazdy. Mimo że już przy załatwianiu domku Waszemu miłemu piwożłopowi zapaliło się czerwone światełko, nie tracił pogody ducha. Kryzys jest – pomyślał. A to oznacza luz na drogach i spokojną jazdę, bo polskie paliwo do najtańszych nie należy. Ludzie pewnie hurtowo przerzucili się na PKP, PKS, rowery, a nawet turystykę pieszą. To ostatnie nie dość, że odciąża domowy budżet, to jeszcze jest okropnie zdrowe. Eeeech, ty mały, naiwny Fulko. Tak, mamy recesję, depresję, bessę itp., ale urlopowicze mieli to w nosie i wszyscy jak jeden mąż postanowili pojechać na wakacje samochodami. Za Łodzią Wasz bard tłukł się w takim korku, że sam zaczął rozmyślać o turystyce pieszej.
Po dotarciu w końcu na miejsce wypoczynku umordowana rodzina Fulko zaczęła urlop od poszukiwania ciszy i spokoju. Nie znalazła. Kurort był dosłownie zalany hałaśliwym morzem ludzkim. Na plaży tłok, na ulicach tłok, w knajpach tłok. Mimo recesji, depresji, bessy itp. ludzie nie krępowali się z wydawaniem kasy. Na żarcie trzeba było czekać nieraz i dobrą godzinę, dlatego co bardziej zaradni udawali się na posiłek, zanim jeszcze zgłodnieli. W morzu też masa ludzi, ale na szczęście nie aż tak wielka. Temperatura 15 stopni Celsjusza skutecznie odstraszyła wielu amatorów kąpieli. Szczególnie męskich, którym w niskich temperaturach różne rzeczy drętwieją. Oczywiście nie dotyczy to Fulko, któremu nigdy nic nie drętwieje (a, jak mówi żona, powinno).
Aby obsłużyć tę ciżbę ludzką, potrzeba całej armii handlarzy i sprzedawców. Pomimo recesji, depresji, bessy itp. pojawiło się mnóstwo sezonowych, nowych stoisk, pachnących świeżą farbą, dyktą i lakierem. Skąd kupcy biorą kasę na nowe sklepy i towar? Nie wiadomo, chyba nie od banków, bo te ponoć słabo stoją i nie chcą dawać kredytów. „Kryzys jest, pieniądz nas nie szuka, to my szukamy pieniądza” – stwierdziła enigmatycznie pani sprzedająca bursztyny. Biznesy nad morzem są różne, od sklepów z pamiątkami, smażalni z rybą i knajp z piwem po wypożyczalnie leżaków i przenośne salony tatuażu. Ba, nawet na toaletach na plaży można było zarobić, choć tutaj wielu turystów zakrzyknęło „veto!”. Bo inkasować 2 złote za pół litra moczu to nie biznes, tylko czyste zdzierstwo. Wielu „piwkujących” zastrajkowało i zamiast do „sławojki”, wybierało się za potrzebą do zimnego morza albo użyźniało okoliczne wydmy. Fulko zachowywał się rzecz jasna kulturalnie, jak na krakusa przystało.
Jedne z niewielu przybytków, w których nie kłębi się ciżba ludzka, to niestety salony gier. Fulko już w ubiegłym roku pisał o ich kondycji i nic się w tej materii jak dotąd nie zmieniło. I raczej nie zmieni. Przedpotopowe arcade’ówki młodych nie „biorą”, a starym się już przejadły. Większość amatorów dobrej zabawy zagra raz czy dwa w cymbergraja, wyciągnie futrzaka z maszyny z „łapką” i wychodzi, kierując się w stronę kafejki internetowej. Choć uwaga... kafejek w tym roku też Fulko odnotował jakby mniej. Teraz na topie są bowiem darmowe hot-spoty. Idziecie do oznakowanej „wi-fi zone’y” z laptopem pod pachą, włączacie sprzęt i bawicie się do woli. Przynajmniej teoretycznie. Bo Wasz mistrz pióra złaził nogi we wspomnianej strefie i żadnego darmowego punktu dostępowego nie namierzył. Widać przerwę mieli. Uderzył więc do innego hot-spota za free, udostępnionego przez jeden z campingów. Bingo! Hot-spot działał i można było z niego korzystać bez ograniczeń, tylko że dostęp kosztował 20 zł. To chyba pierwszy przypadek w historii polskiej myśli ekonomicznej, że coś oferowane jest za darmo, pod warunkiem, że się za to zapłaci. He, he...
Minęły wakacje. W czasie urlopu Fulko nie zauważył objawów kryzysu. Czy zatem rzeczywiście mamy recesję, depresję, bessę itp., czy to tylko gadka szmatka? Sadząc po rodzimej firmie i jej sąsiadach Wasz amator piwa musi przyznać, że jakiś problem jest. Rzecz w tym, że my, Polacy, nieszczególnie się tym przejmujemy, szczególnie podczas letniego wypoczynku. Wydajemy kasę i bawimy się na potęgę, nie bacząc, co będzie później. A później będzie i tak lepiej.
Fulko widział niedawno w telewizji premiera Donka, który stał na tle jakiejś mapy i mówił, że te zielone procenty za jego plecami to Polska, a czerwone to reszta świata. Ogólnie jest dobrze. A jak jest dobrze, to Fulko już teraz zaczął planować przyszłoroczne wakacje. I mimo że przebąkują coś o 50-milionowym deficycie narodowym, domek nad morzem i tak trzeba będzie załatwić pół roku wcześniej.
Marek „Fulko de Lorche” Czajor
Wypite piwo
- PiO.1 – Zabij mnie gro
- PiO.2 – Rozterki nałogowca
- PiO.3 – Pożycz dychę
- PiO.4 – Jaśnie Pan Redaktor
- PiO.5 – Giełdowe mydło i powidło
- PiO 6 – Pierwsze zloty na płoty
- PiO 7 – Kolekcjoner
- PiO 8 – Nie ma w co grać!?
- PiO 9 – Ja pisać lux teksty
- PiO 10 – Bajeczki medialne
- PiO 11 – Sklep
- PiO 12 – Fanboy – brzmi dumnie?
- PiO 13 – Plastikowa rzeczywistość
- PiO 14 – Obywatelski obowiązek
- PiO 15 – Virtual Reality
- PiO 16 – Polskie dziadostwo
- PiO 17 – Garstka ryżu i łyk źródlanej wody
- PiO 18 – Hasta la vista, Michael
- PiO 19 – Ta okropna reklama