autor: Szymon Liebert
Pełna wersja zwiastuna filmu Max Payne
Od kilkudziesięciu godzin możemy podziwiać pełny zwiastun filmowej wersji Maxa Payne’a. Z adaptacją tej niezwykłej przygody jest jeden zasadniczy problem. W porównaniu do wielu innych produkcji przenoszonych na ekran, jak Doom, Bloodrayne, czy Tomb Raider, gra Max Payne reprezentuje sporą wartość literacką i samoświadomość, niedostępną wielu tytułom. Czy to się może udać?
Od kilkudziesięciu godzin możemy podziwiać pełny zwiastun filmowej wersji Maxa Payne’a. Z adaptacją tej niezwykłej przygody jest jeden zasadniczy problem. W porównaniu do wielu innych produkcji przenoszonych na ekran, jak Doom, Bloodrayne, czy Tomb Raider, gra Max Payne reprezentuje sporą wartość literacką i samoświadomość, niedostępną wielu tytułom. Czy to się może udać?
Pierwsze przygody tego pechowego człowieka zapowiadane były jako graficzny majstersztyk. Po premierze okazało się, że, mocno przesadzając, gra miała wszystko prócz świetnej grafiki (była dobra, ale bez rewolucji). W tej serii fabuła, utrzymana w stylistyce noir (mrok, bohater-narrator, śledztwo), jest niezwykle inspirująca i dobrze pomyślana. Cała historia, zarówno w części pierwszej jak i drugiej, jest przedstawiona za pomocą świetnych technik narracyjnych i fabularnych. I tak, koniec gry widzimy już na początku (Max Payne), a np. poprzednie wydarzenia śledzimy za sprawą dziecięcych rysunków (Max Payne 2). Wspomniane rysunki pojawiły się na początku sequela, gdy Max był jeszcze w szpitalu. Chociaż nie każdy je wyłapał, przedstawiały one pokrótce fabułę jedynki – w postaci prostych obrazków. To kolejny plus serii – gra zawiera mnóstwo odniesień i „smaczków”, z których wiele przeznaczonych jest dla prawdziwych znawców różnych gatunków. Ważnym elementem „wyższości” artystycznej Maxa nad innymi tytułami jest także samoświadomość i dystans. Tylko tutaj mogliśmy ujrzeć, jak Max, w jednym ze swoich koszmarnych snów, podnosi słuchawkę telefonu by usłyszeć, że jest częścią komiksu i bohaterem gry komputerowej, opisanym za pomocą statystyk i wyświetlanych nad głową informacji o posiadanych broniach. Piękne! Nie wspominam już o kilkudziesięciu parodiach seriali, których podczas gry mogliśmy posłuchać (w tym, także autoparodia, czyli serial o mściwym policjancie, jednak wykonany w innym, zabawniejszym stylu) oraz o świetnych, grafomańskich mrocznych komentarzach głównego bohatera.
Mimo powyższego, część osób stwierdzi, że Max Payne to po prostu gra akcji TPP. Słusznie. Powstaje jednak pytanie: czy warto pozbawiać go wszystkich tych elementów? Z udostępnionego trailera nie można wyciągać daleko posuniętych wniosków – wydaje się jednak możliwe, że otrzymamy kolejny film akcji pełen sił nadprzyrodzonych. Tymczasem, chociaż gra Max Payne rzeczywiście ocierała się o wątki okultystyczne, mitologię, psychodeliczne wizje i paranormalne zdarzenia – wszystko to wzięte było w fabularny nawias, pozostając wytworem wyobraźni i oczekiwań ludzi. Właściwie jeżeli szukać podobnego klimatu, stylistyki i świata w istniejącym już dorobku filmowym, należałoby wskazać na całkiem świeże Sin City. W tej, stylizowanej na komiks produkcji, była nawet scena, z padającym śniegiem, która wyglądała jak żywcem wyjęta z gry Max Payne!
Według zapowiedzi fabuła samego filmu bazuje luźno na wydarzeniach opisanych w grze. Ujrzymy więc nowojorskiego policjanta, mszczącego się na bliżej niezidentyfikowanej grupie przestępczej, która pozbawiła naszego bohatera najbliższych. W tytułową rolę wcielił się Mark Wahlberg a reżyserem jest John Moore. Co amerykańska kinematografia zrobi z historią Payne’a dowiemy się już październiku.