Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 27 października 2006, 18:03

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Ostatnia gra single

WoW pokazał, ilu graczy może przyciągnąć i jakie pieniądze zarobić dobrze przemyślana gra sieciowa. No i nie tylko WoW, przecież. Obecnie w zasadzie każda profesjonalna gra zawiera jakąś formę multi i to głównie multi przesądza o długości życia danego tytułu.

Shuck: WoW pokazał, ilu graczy może przyciągnąć i jakie pieniądze zarobić dobrze przemyślana gra sieciowa. No i nie tylko WoW, przecież. Obecnie w zasadzie każda profesjonalna gra zawiera jakąś formę multi i to głównie multi przesądza o długości życia danego tytułu. W zasadzie jedyne, co ratuje gry dla pojedynczego gracza, to sposobność opowiedzenia mu ciekawej historii, ale ilu graczy tak naprawdę woli poznać stworzoną dla nich historię, niż tworzyć historie samodzielnie? A jaka część potrzebuje przede wszystkim areny do wyszalenia się i możliwości porównania się z innymi graczami z krwi i kości. Te wszystkie pytania i spostrzeżenia pchnęły mnie do zadania cokolwiek prowokacyjnego acz przewrotnie uzasadnionego przecież pytania: kiedy powstanie ostatnia gra single?

Lordareon: Oby nigdy, hehe. Choć stwierdzenie to może być ryzykowne, myślę że idea singla jest zbyt głęboko zakorzeniona w pojęciu „gry wideo”, by z czasem została zapomniana. Jest to też oczywiście kwestia horyzontu czasowego, który rozpatrujemy. Debatowanie nad losami tak dynamicznie zmieniającej się branży w perspektywie, dajmy na to, kilkudziesięciu lat jest chyba niemożliwe bez narażania się na śmieszność. Póki co jednak jest jak jest – co rusz ktoś próbuje nam wmówić, że redefiniuje ideę gameplay’a, a tak naprawdę wciąż kręci się niczym wiadomo co w przerębli. No ale dobra, wariant pesymistyczny. Prawda to, iż rola narracji i fabuły gradacyjnie spada w grach na dalszy plan – może po prostu z czasem stery nad nimi przekazane zostaną użytkownikom.

Shuck: Prft. I teraz oczekujesz, że powiem w kilku zdaniach coś mądrego na temat, na który można by habilitację zrobić? Nice try, ale to jest właśnie idea otwartego multi – by gracze sami wypełniali swoimi historiami i swoimi przygodami świat, który dostali od developera. Po resztę i po głębię odsyłam Cię, sprytny Krzyśku, do książki Lwa Manowicza Język nowych mediów, w której ładnie i równie sprytnie przechodzi do porządku dziennego nad pojęciem interaktywności, a z lubością i wdziękiem posługuje się pojęciem nawigowalnej przestrzeni. Jednak o wszechstronność multi chodzi mi w kontekście ograniczeń single’a. Czy w przyszłym świecie oplecionym siecią, czy obok wizji narracji prowadzonej przez samych graczy (a ta wizja obu nam jest bliska) będzie miejsce (czytaj: zapotrzebowanie) dla gier dla pojedynczego gracza? Jeśli tak, to w jakiej formie?

Popatrzmy single’a z nieco innej strony – jego rozwoju z pomocą downloadable content i wydawania w odcinkach za pośrednictwem sieci. Toż (a nie tak strasznie wodze wyobraźni przecież puszczam) stąd rzut beretem do stanu, w którym single stanowi swego rodzaju minigrę w ramach gry sieciowej. Czymże innym bywają w końcu tutoriale w MMO czy w sieciowych strzelankach? Czy ciężko sobie wyobrazić Gothika 4 jako morpega, w którym kampania dla pojedynczego gracza będzie wprowadzać gracza w rozgrywkę sieciową? Czy jacykolwiek twórcy gier, zakładając oczywiście posiadanie środków po temu, odrzucą skupienie się na multi dla narracyjnego idealizmu single’a? Tym bardziej że, jak to już padło dwa razy: narratorem mogą być sami gracze i coraz częściej sami wolą nimi być. Czy głupią będzie, cokolwiek filuterna przyznam, odpowiedź na moje pytanie – ostatnimi grami single będą tutoriale w grach sieciowych? :-)

Lordareon: No dobra, ale istnieją gatunki, których nie da się przenieść do postaci multiplayer-only. Czy założenie, że single prędzej czy później zaniknie pociąga za sobą wniosek o ich przepadku? Wątpię. Bastionem zdrowego rozsądku może w tej kwestii okazać się, całkiem paradoksalnie, ośrodek developingu nie narzekający ani na brak środków, ani technologii – Japonia. Nie jest sztuką wyobrażenie sobie morpegowej kontynuacji Gothika czy The Elder Scrolls, ale spróbujmy tylko w tę samą stronę pójść rozważając platformówkę, a już stracimy grunt pod nogami. Instytucja łatwej i przyjemnej rozrywki na studencki kwadrans między kawą a herbatą nigdy chyba nie straci swej aktualności. Rynek handheldów chociażby wciąż kręci się tak naprawdę wokół bijących rekordy popularności małych, niewinnych „giereczek” – takich, w których przypadku prostota odgrywa właśnie kluczową rolę.

Pojawiło się kiedyś w MNP pytanie o genre będący najwyższym stadium ewolucji elektronicznej rozrywki. Pod Twoją, Borysie, nieobecność, przeciwstawiłem wtedy swoje pro-platformowe (haha!) poglądy stanowisku Miszy, który obstawał przy MMORPG. I tutaj leży chyba sedno problemu. Istnieje ciąg gier, gatunków, poglądów, które nie prą w stronę rozrywki wieloosobowej. Mikrotransakcje i inne nowoczesne wymysły tego nie zmienią, zawsze będzie na nie miejsce w tym świecie.

Shuck: Byłem ciekaw, kiedy uderzysz w dzwon konsolowy i to dzwon made in Japan. :-) I na to już miałem gotową odpowiedź (a może pomysł na podroczenie się?), która brzmi: kwestia czasu. Nie jest to chwilowy trend, że każde (a każde znaczy: prawie każde) przenośne urządzenie posiada wifi na starcie. Tak więc jadąc tramwajem będzie się kiedyś grało po sieci – rzecz nieunikniona, no nie? Kiedy to będzie i czy będziemy to my sami jeszcze, czy nasze wnuki – na to odpowiadać nie będę, żeby nie popadać w tę wzmiankowaną przez Ciebie na wstępie śmieszność.

Nie byłem natomiast przygotowany na ten myk z platformówkami, bo rzeczywiście wyobrażenie sobie platformówki w postaci sieciowej postrzegam w kategorii wyzwań dla intelektu. Pytanie jednak brzmi, czy jest sens to wyzwanie podejmować? Czy popularność platformówek nie jest dyktowana li tylko możliwościami sprzętu? Tak się już tradycyjnie dzieje, że ilekroć na rynku pojawia się nowa platforma, która do pracy nie wymaga szafki zasilającej, platformówki za jej pomocą odżywają. A później, gdy platforma zyskuje na możliwościach technicznych, pałeczkę pierwszeństwa odbierają FPS-y dla przykładu. Jak duża liczba graczy z handheldami, którzy mogą podczas godzinnej jazdy do szkoły poskakać Mariem, albo w kilku razem zrobić queścik w WoW-ie, jednak wybierze samotną zabawę?

Lordareon: Ha, toś się odsłonił! Właśnie na tym polega czar gier *prostych*, że przedstawiony przez ciebie wybór nie jest aż tak oczywisty, jak zasugerowałeś. Czasem mi się wydaje, że w MNP praktycznie każdy temat kończy się w moim wykonaniu na arcadowej mantrze, ale po prostu nie rozumiem nie rozumienia fenomenu podstawowych gatunków. I rzecz jasna nie chodzi tu tylko stricte o zręcznościówki, hasło to stanowi jeno amalgamat wszystkich genre’ów, które wyznają pewną minimalistyczną filozofię rozgrywki. Ich istnienie nie jest uzasadnione ograniczeniami sprzętowymi, o nie. Mam ci przypomnieć, jak śmiałeś się do własnych słów opowiadając mi na gorąco o swoim dojeniu krowy w Szalonych Kórlikach na Wii? O tym właśnie mówię. Weź sobie pograj w to w multiplay’u. Może i jakiś tęgi umysł wymyśliłby sposób na sensowne zrealizowanie takiego tytułu, pozostaje tylko pytanie: po co?

Shuck: (Następuje szatański rechot i zacieranie łapiszczy). Raving Rabbids ubawiły mnie bardzo i na różne sposoby. Słusznie pamiętasz, że o dojeniu krów opowiadałem z największymi wypiekami, bo – o czym sobie zapomniałeś – doiłem te krowy na czas z żywą przeciwniczką, która stała obok mnie i starała się machać kontrolerami szybciej ode mnie. :-) Wszystkie te mini-gierki w nowym Raymanie były fajne, ale najfajniejsze były te, które polegały na rywalizacji z drugim człowiekiem. I w naszym tańcu z szablami zahaczyłem o truizm, chyba... Natomiast główne pytanie przesłania główniejsze: czy nie czas przenieść dalsze nasze dywagacje na raz następny, a tu i teraz napisać: CDN? Skądinąd wiem, że U.V. Impaler miałby sporo do powiedzenia w tym temacie, a nieszczęśliwie siedzi o sto kilometrów od nas i siedzi bez prądu...

Lordareon: CDN więc, a za tydzień odpowiesz mi na pytanie, czy bawiloby Cię dojenie krowy w multiplay'u, gdyby nie to, że przeciwnik stoi 2 kroki obok?

Powiązania do myśli