autor: Redakcja GRYOnline.pl
Myśli nieprzemyślane – Letnie Dźwięki
Nie ma to jak dyskusje o muzyce. Taka to dziedzina, w której najfajniej rozmawia się z tymi, którzy mają zdanie identyczne, co my. Każdy w końcu uważa, że jego gust jest najbardziej obiektywny/trafny, a mimo że szanuje i rozumie on pozostałych, to i tak woli co woli, cześć, nara. O ile prościej jest z grami, dającymi się znacznie łatwiej oceniać i systematyzować – jeszcze zbyt mało artystyczny jest to rodzaj rozrywki, by indywidualne gusta i upodobania przysłaniały racjonalny pogląd na rzeczywistość. No ale co by za różowo nie było, mówmy o muzyce. Tej w grach, konkretnie.
Nie ma to jak dyskusje o muzyce. Taka to dziedzina, w której najfajniej rozmawia się z tymi, którzy mają zdanie identyczne, co my. Każdy w końcu uważa, że jego gust jest najbardziej obiektywny/trafny, a mimo że szanuje i rozumie on pozostałych, to i tak woli co woli, cześć, nara. O ile prościej jest z grami, dającymi się znacznie łatwiej oceniać i systematyzować – jeszcze zbyt mało artystyczny jest to rodzaj rozrywki, by indywidualne gusta i upodobania przysłaniały racjonalny pogląd na rzeczywistość. No ale co by za różowo nie było, mówmy o muzyce. Tej w grach, konkretnie.
Nieprzemyślane pytanie na ten tydzień brzmiało: Jaki byłby soundtrack gry twoich marzeń? Poza rozważaniami członków redakcji, zgodnie z zapowiedzią wcielony tu został głos jednego z czytelników, którzy znaleźli czas na napisanie kilku zdań na powyższy temat. Wybór padł na Maćka „Moocieja” Krowińskiego. Wszystkim pozostałym uczestnikom konkursu-debaty dziękujemy za udział i odpowiedzi – były ciekawe i słusznie pozostające w dywersyjnym charakterze naszej małej, obrazoburczej rubryczki MNP. Zachęcamy do dalszej zabawy, zadanie na następny tydzień znajdziecie kilka akapitów niżej. A teraz… do rzeczy, waść.
Malacar progresywnie
Soundtrack do gry moich marzeń? To musiałaby być cała gra prosto z marzeń. Na przykład Progressive Rock: The FPS. Na początku wybieralibyśmy, czy chcemy się wcielić w traumatycznego Rogera Watersa, sympatycznego Mike’a Oldfielda czy umięśnionego Carla Palmera. Pierwszy zabijałby swoimi poetyckimi tekstami, drugi wielkim Dzwonem Rurowym, a trzeci wbijałby przeciwnikom miotełki perkusyjne w oczy. Przeciwnikami byłyby oczywiście obecne gwiazdy szołbiznesu - Britney Spears, Szymon Wydra i dwugłowy uberdemon - Verba. Przy dźwiękach „Obrazków z Wystawy” Modesta Mussorgskiego - wersja a la lata 70 na syntezator Mooga biegalibyśmy po korytarzach i plenili wszelkie zło. Po prostu super.
A licencja na wykorzystanie wizerunków wspomnianych artystów na pewno nie byłaby droga - dawno odeszli w zapomnienie, więc pewnie chętnie dorobią do renty :-)
Misza pragmatycznie
Soundtrack - element, który dla wielu nie ma najmniejszego znaczenia, z uwagi na fakt, że przysłowiowy słoń nadepnął im na ich ucho.. Dla mnie (po kilku, dobrych latach spędzonych na krakowskiej Akademii Muzycznej...) wręcz przeciwnie - soundtrack, czy to filmowy czy growy, to naprawdę bardzo istotny element całości, na podstawie którego buduję swoją własną, subiektywną opinię o danym produkcie. Sam osobiście, oceniając daną ścieżkę dźwiękową, przede wszystkim zwracam uwagę na to, czy idealnie wkomponowuje się ona w akcję rozgrywającą się na ekranie. I od razu w tym miejscu muszę zaznaczyć - nie uważam, że istnieje coś takiego jak idealny soundtrack. Taki, który będzie uniwersalny i pasujący do wszystkiego. Każdy produkt (czy to film czy gra...) ma swoje tempo, swoją fabułę, swoich bohaterów. Do jednych lepiej będą pasować delikatne brzmienia zaledwie lento... w innych specyfikę znacznie lepiej odda motyw w tempie vivace. Podobnie jeżeli chodzi o samą instrumentację - czy będą to delikatne muśnięcia harfy, czy mocno "podbasowane" brzmienia kilku gitar elektrycznych...
Lordareon subiektywnie
Przewodnią ideą takiej a nie innej formuły „Myśli” ma być w teorii całkowita swoboda w interpretacji pytania – o ile więc dość łatwo jest przy tak sformułowanym zagadnieniu o popadnięcie w ideologiczną rozprawkę z samym sobą, ja postawię akcent na pełny subiektywizm odpowiedzi. *Mój* idealny soundtrack? Co najważniejsze, idealnie dopasowany do gry, reagujący na wszystko, co się w niej dzieje. Coś jak Rez, tyle że bardziej rozbudowany i lepiej zrealizowany. Szerszy pod względem gatunkowym. Trudno zdecydować się na jeden, konkretny przykład stylu, o którego umieszczeniu w grze marzę. Wyróżniłbym tu dwa bieguny: albo ekstremalnie posunięty, pieszczący ucho easy-listening (w moim przypadku amenowe jungle i pochodne), albo ambitne dzieło, narzucające obcowaniu z taką pozycją klimat muzycznej uczty i mszy (imaginując: instrumentalne dżemy o brzmieniu Radiohead?). A może po prostu niech Terry S. Taylor, autor legendarnej ścieżki dźwiękowej do Neverhooda, znowu weźmie się do pracy. Na tamtym albumie nie zmarnowała się ani sekunda. Zresztą, jest tyle cudownej muzyki na świecie, że aż wstyd mi za branżę gier, która kurczowo trzyma się kilku sztywnych i nudnych konwencji, bojąc się jakichkolwiek eksperymentów. Jak zawsze, najłatwiej jest odpowiedzieć – „temat na felieton”.
Moociej na jazzowo
Muzyka w grach ma wiele wspólnego z muzyką filmową. I w grach i w filmach poziom wykonania dźwiękowego ma bardzo duży wpływ na ostateczną wartość produktu. Oba przemysły często zapraszają do współpracy wielkich artystów, choć w branży gier komputerowych takie praktyki dopiero nabierają rozmachu. Wyraźniejsze różnice zaczynamy dostrzegać, gdy przyglądamy się gatunkom muzycznym obecnym w obu tych formach rozrywki. O ile muzyka filmowa bazowała już na niemal każdym genre, to soundtracki z gier mają pod tym względem pewne braki. Takim właśnie zaniedbanym z grach rodzajem muzyki jest jazz. Z trudem przypominam sobie pozycje o jazzowym klimacie. Mafia... Grim Fandango... Discworld Noir… Jack Orlando... Hmm, Jazz Jackrabit chyba nie bardzo. A przecież muzyka jazzowa ma tak niewyczerpany potencjał w kreowaniu atmosfery. Improwizacje takich wirtuozów jak Miles Davis, Bobby McFerrin, Herbie Hancock czy chociaż (a może przede wszystkim) naszych rodzimych: Krzysztofa Komedy, Tomasza Stańko, Leszka Możdżera – są niczym furie nieokiełznanych emocji. No właśnie... nieokiełznanych – może to jest przyczyną tak rzadkiego wykorzystywania jazzu w grach. Ponieważ nie wierze w słabą popularność tej muzyki wśród graczy, sądzę, że twórcom niezwykle trudno byłoby dopasować precyzyjnie zaplanowaną interakcję z akustycznym szaleństwem jazzu [A pomyślmy przecież, jakie możliwości daje otwartość formy jazzowych kompozycji, gdy rozważamy dynamiczne dopasowywanie się muzyki do wydarzeń na ekranie! – przyp. Lordareon]. Nic jednak nie jest niemożliwe, a już na pewno nie w tak innowacyjnym, prężnie się rozwijającym i stosunkowo młodym przemyśle, jakim są gry komputerowe.
Pomysłów może być wiele, niekoniecznie ograniczających się do jazzu klasycznego. Być może elektroniczne inspiracje i przeróżne wariacje gatunku łatwiej wpasowałyby się w tego rodzaju narrację. Bonobo, Jaga Jazzist, Mr Scruff, Tortoise – ich kawałki w klimatach okolic jazzu, z pewnością znalazłyby miejsce na soundtracku do gry moich marzeń.
Czy taka gra w ogóle by się sprzedała? Ścieżka dźwiękowa do niej – z pewnością.
Kontynuując pomysł wdrożony tydzień temu, tak i tym razem pozostawiamy was z zachętą do prezentowania własnych pomysłów nt. soundtracków w komentarzach, a także rzucamy zagadnienie do przemyślenia na najbliższy tydzień: jaki gatunek gier jest wg ciebie najwyższą ich formą na dziś dzień wynalezioną? Tak, nie ma lekko – i nikt nie dostanie żadnych hintów na temat tego, o co w owym pytaniu tak naprawdę chodzi. Nieprzemyślane propozycje z otwartymi ramionami witamy pod adresem [email protected] . Nagroda-gra dla najciekawszej rozprawki czeka.
Myśli uczesał: Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
Powiązania do myśli
- MNP.11 – Listopad miesiącem niepamięci
- MNP.21 – Seks, przemoc i gdybanie
- MNP.30 – Gramy za darmo
- MNP.38 – Siadaj, pała!
- MNP.41 – Pooolska gooola!
- MNP.42 – Seryjni wydawcy
- MNP.43 – Hszoncz w czcinie
- MNP.44 – Na wakacje!!!
- MNP.45 – Znowu nowy komputer?
- MNP.46 – Lipcowa fala patriotyzmu