Mroczny rycerz mógł pokazać powstanie Jokera
Heath Ledger mógł zagrać Jokera w filmie o zupełnie innych kształtach. Gdyby nie pewne decyzje producenckie, to widzowie otrzymaliby już kilkanaście lat temu genezę antagonisty.
Ludzie prowadzą ze sobą internetowe spory, mające na celu wyłonienie najlepszego odtwórcy roli Jokera w historii kinematografii. Od jakiegoś czasu niekwestionowanymi liderami w tym wyścigu byli Jack Nicholson oraz Heath Ledger, ale zmieniło się to wraz z zeszłoroczną kreacją Joaquina Phoenixa., który zagrał w pierwszej filmowej genezie największego antagonisty Człowieka-nietoperza. Nadal jednak trudno o jednogłośne wyłonienie zwycięzcy.
Całe zadanie mogłoby być trochę łatwiejsze, gdyby druga część trylogii Nolana o Batmanie powstała zgodnie ze swoimi pierwotnymi założeniami. Jeden ze współscenarzystów Mrocznego rycerza, David S. Goyer (który pisał także dialogi do takich dzieł jak Człowiek ze stali oraz Batman v Superman: Świt sprawiedliwości), przyznał podczas jednego z paneli San Diego Comic-Con, że początkowo w planach twórców było historia pochodzenia Jokera. Ostatecznie jednak zakwestionowano sens odkrywania wszystkich kart o tej postaci i stała się ona swoistą enigmą. W oryginalnym Dark Knight pojawia się znikąd i staje się tajemniczą przeciwwagą dla stróża Gotham City, Batmana.
Więcej o swoim procesie decyzyjnym opowiedział Goyer:
Pamiętam, że powiedzieliśmy sobie: „Co jeśli Joker tak naprawdę nie ma sobą żadnej historii ani pochodzenia?”. […] Ta kontrowersyjna teza została z nami nawet po sukcesie filmu Batman: Początek. Wciąż czuliśmy presję.
Spoglądając na wyniki popularności i nagrody zdobyte przez Jokera Todda Phillipsa, można stwierdzić, że zaprezentowanie Arthura Flecka z tej bardziej ludzkiej strony wcale nie było takim ryzykownym pomysłem. Z drugiej strony jedną z najsilniejszych stron Mrocznego rycerza jest właśnie ten wyraziście zarysowany konflikt pełen niewiadomych. A która historia bardziej przyciąga do ekranu? To już kwestia czysto subiektywna.