Mark Hamill opowiada o wyciętych scenach ze Star Wars
W trakcie programu Russo Bros. Pizza Film School prowadzonego przez braci Russo Mark Hamill opowiedział co nieco o wyciętych ostatecznie scenach wprowadzających Luke'a Skywalkera w Nowej nadziei oraz Powrocie Jedi. Aktorowi szkoda przede wszystkim tej pierwszej, gdyż nadawała postaci dodatkowych niuansów i motywacji.
Usuwanie scen z filmów na etapie montażu nie jest domeną tylko i wyłącznie współczesnej kinematografii. Cięć nie uniknęły chociażby produkcje wchodzące w skład oryginalnej trylogii Star Wars. Ostatnio ich temat został poruszony podczas internetowego programu Russo Bros. Pizza Film School prowadzonego przez Joego i Anthony'ego Russo (reżyserów między innymi Avengers: Wojna bez granic i Avengers: Koniec gry), którego gościem był Mark Hamill. Wspomniał on o usuniętych scenach wprowadzających postać Luke'a Skywalkera w Powrocie Jedi oraz Nowej nadziei (od 10:20 na poniższym materiale).
W przypadku Powrotu Jedi scena wprowadzająca Luke'a Skywalkera, która ostatecznie nie znalazła się w kinowej wersji filmu, rozgrywała się w jaskini. Bohater konstruuje swój miecz świetlny i przygotowuje się do odbicia Hana Solo z rąk Jabby Hutta. Obejrzycie ją w tym miejscu.
Natomiast jeśli chodzi o Nową nadzieję, to według pierwotnych zamiarów przyszłego mistrza Jedi po raz pierwszy mieliśmy spotkać podczas obserwacji kosmicznej bitwy toczącej się na orbicie Tatooine, w wyniku której księżniczka Leia zostaje porwana, a R2D2 i C3PO trafiają na powierzchnię planety z planami Gwiazdy Śmierci. Jak zdradził Hamil, bardzo żałuje on, że scena ta, oraz kolejne prezentujące relacje Luke'a z innymi młodymi mieszkańcami pustynnego globu, zostały usunięte (są one dostępne do obejrzenia tutaj), gdyż nadawały one pewne niuanse w charakterystyce postaci oraz lepiej nakreślały jego motywacje. Cytując słowa aktora:
Po pierwsze, bohater jest wyśmiewany przez swoich rówieśników. Więc nie jest zbyt fajny ani popularny. Postać grana przez Koo Stark (…) nazywa mnie „Wormie”. Zatem widzicie, że nie należę do specjalnie lubianych, a potem wpadam na Biggsa Darklightera, w którego wciela się Garrick Hagon (...). Jesteś w stanie dostrzec, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. On jest ubrany w mundur imperialny, ja mówię do niego „Wow! To naprawdę wspaniałe! Nie mogę się doczekać, aż opuszczę tę beznadziejną planetę i dołączę do was”, a on zabiera mnie na zewnątrz i odpowiada „Luke, gdy tylko będę miał okazję, ucieknę i dołączę do rebeliantów”. Jest to dla mnie interesujące, gdyż Luke nie ma żadnych politycznych przekonań. Uważa, że to wspaniałe, że jest częścią Imperium. Luke chce do niego należeć, jeśli to pozwoli mu na wydostanie się z farmy! Więc jest kompletnie nieskalany w tym sensie, że w ogóle nie jest umotywowany politycznie.
Opisywana przez Hamilla bliska relacja Luke'a Skywalkera i Biggsa Darklightera miała pełnić istotną rolę podczas finałowej bitwy kosmicznej. Biggs ginie podczas niej (co zresztą jest ukazane w filmie) i właśnie ta śmierć miała skłonić bohatera do zrezygnowania z komputerowego namierzania i całkowitego zawierzenia Mocy. Dopiero później twórcy zdecydowali się na dodanie do tej sceny głosu Obi-Wana, który go do tego namawia.
Oczywiście pozostaje pytanie, czy faktycznie Nowa nadzieja zyskałaby, gdyby opisywane przez Hamilla sceny ostatecznie się w niej znalazły? Jako że dziś są one powszechnie dostępne, każdy może sobie odpowiedzieć na to sam.