Mam dość, nie będę więcej kupować gier… i to jest problem - felieton
Nie kupuję już gier. Czemu? Bo za dużo ich dostaję, zbyt dużo i zbyt dobrych, żeby wydawać więcej pieniędzy na te gry, które jeszcze nie są darmowe. Fajnie, prawda? Cudownie, tylko że wcale nie. To rozpędzające się rozdawnictwo może odbić nam się solidną czkawką.
Wiecie, w co aktualnie gram? W Civilization VI. Dlaczego? Bo dostałem ją za darmo, a że uwielbiam Cywilizację, to czemu nie. Cieszy mnie to, ale jednocześnie mam z tym też pewien problem. Pracując w redakcji takiej jak nasza, nie da się nie śledzić newsów, a w związku z tym mam na kilku różnych kontach tyle darmowych gier, że nie wiem, kiedy je wszystkie w ogóle wypróbuję (nie, nadmiar dobrego nie jest problemem, o którym chciałem opowiedzieć).
Czasem na laptopie grywam w darmowe Into the Breach. Dostałem je w Epic Games Store, a tam czeka na mnie jeszcze seria Borderlands (do przejścia została mi „dwójka”), Just Cause 4, Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara, którego chętnie wypróbuję, World War Z, The Stanley Parable, A Short Hike. Wymieniam tylko te tytuły, które mnie interesują, a pomijam GTA V i Kingdom Come: Deliverance, które kiedyś kupiłem. A to tylko jeden sklep!
Na Uplayu mam jeszcze Rayman Legends – może odpalę, bo ładne – a z dawnych czasów zostało mi do przetestowania The Crew, Assassin’s Creed II i III oraz Child of Light. Mało? Na Originie mam „biblioteczkę” gier, które otrzymałem w ramach akcji „Specjalny prezent”. W sumie stamtąd interesuje mnie Dead Space, którego jeszcze nie miałem okazji przejść.
No i jest jeszcze Steam. Jakbym miał dużo czasu, grałbym w darmowe Crusader Kings II, a gdybym nie miał już na koncie, zgarnąłbym gratis Total War: Shogun 2… No dobra, można by tak w nieskończoność – chociażby jeszcze polskie Symmetry z GOG-a – ale już wystarczy. Rozumiecie, o co mi chodzi? Nie ma już sensu kupować gier, bo jesteśmy nimi zalewani.
Często przy okazji poruszania tej kwestii słyszę, że „kto miał zagrać, już dawno zagrał, więc rozdawnictwo nie ma znaczenia”. Nie zgadzam się z tym. Ja jestem fanem Cywilizacji, a w „szóstkę” gram dopiero teraz, bo wcześniej była za droga, a ja miałem w co grać. Moja dziewczyna z kolei, choć gra większość życia, dzięki Epicowi wypróbowała ten cykl po raz pierwszy i teraz bijemy się o komputer (na laptopie niestety „szóstka” nie działa). Jeśli zaś chodzi o fakty, to na Steamie Civilization VI posiada około 4,75 miliona osób, a Newzoo szacuje, że aktualnie całkowita liczba pecetowych graczy wynosi 1,3 miliarda.
Czemu to źle?
Od dawna jesteśmy rozpieszczani, ale to, co robi Epic, to już jest ostatnia stacja na trasie. Dostajemy za darmo tytuły, które wciąż się świetnie sprzedają. GTA V i Cywilizacja 6 to nie są gry, o którch mówi się: „Aaa… i tak już nie przynoszą nam zysków”. Co można jeszcze zrobić? Następne jest już chyba tylko serwowanie za darmo świeżych pozycji AAA. Zaraz, Epic ma nam dać Total War: Troy na premierę. Tak, bezpłatnie. Steam, żeby to pobić, będzie musiał podarować swoje kolejne Half-Life, a i tak zaczniemy marudzić, że trzeba zapłacić za gogle. Zaraz, przecież przy zakupie gogli już teraz dają najnowsze Half-Life gratis.
Obawiam się, że na wielu graczy, tak jak na mnie, zadziała to demotywująco. Po co coś kupować? Zaraz będzie za darmo, a czekając, pogram sobie w to wszystko, co mi zalega. A gry się za darmo nie zrobią. Ich twórcy i wydawcy wciąż będą chcieli na nich zarabiać, i to raczej coraz więcej, bo inaczej giełda się na nich obrazi. Jak to osiągną?
Po pierwsze, będą jeszcze więcej pieniędzy pompować w marketing. Żebyśmy byli tak „nahajpowani”, że kupimy w dniu premiery, no bo trzeba zagrać już teraz, natychmiast! Po drugie, będą zarabiać tak samo jak wszyscy, którzy rozdają gry – na mikropłatnościach i reklamach. A to wcale mnie nie cieszy.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.