autor: Marzena Falkowska
Ludo ergo sum - Nie tylko hetero
Do poruszenia tego tematu – cokolwiek kontrowersyjnego, przyznaję – zainspirowało mnie pewne wydarzenie, które miało miejsce w zeszły weekend. Jedna z najpopularniejszych na świecie stron przeznaczonych dla graczy o orientacji homoseksualnej, GayGamer.net, została zaatakowana przez hakerów, w wyniku czego na dwa dni przestała funkcjonować.
Tak, dobrze przeczytaliście tytuł, dzisiaj będzie o homoseksualistach w świecie gier. Warto na początek przypomnieć pewien naukowo udowodniony fakt – osoby najzacieklej piętnujące homoseksualizm najczęściej w ten sposób starają się zagłuszyć własne homoseksualne skłonności. Myślę, że wśród GOL-owiczów homofobów nie ma, gdyby jednak się znaleźli – polecam zapisać się w szeregi pewnej młodzieżowej organizacji. Resztę zapraszam do dalszej lektury.
Do poruszenia tego tematu – cokolwiek kontrowersyjnego, przyznaję – zainspirowało mnie pewne wydarzenie, które miało miejsce w zeszły weekend. Jedna z najpopularniejszych na świecie stron przeznaczonych dla graczy o orientacji homoseksualnej, GayGamer.net, została zaatakowana przez hakerów, w wyniku czego na dwa dni przestała funkcjonować. Atak poprzedzony został serią przepełnionych nienawiścią komentarzy na forum i w chat roomie.
OK, i co w związku z tym, zapytacie? Wiele stron pada każdego dnia ofiarą podobnych ataków. Spotkać w internecie agresywnego czy zwyczajnie głupiego człowieka jest wszak łatwiej, niż w sobotni wieczór zabawowego brytyjskiego „turystę” na wrocławskim czy krakowskim rynku… Homofobów, co przecież nie powinno dziwić, w sieci też nie brakuje. Ale zostawmy lamenty nad kulturą osobistą internautów i potraktujmy wspomniane zdarzenie raczej jako wyjście do szerszego spojrzenia na kwestię obecności homoseksualistów w społeczności graczy. Czy jest w ogóle o co strzępić język?
Spójrzmy na sprawę logicznie i statystycznie. Według różnych badań, odsetek osób o orientacji homoseksualnej w społeczeństwie wynosi od 1 do 10 procent. Oznacza to, czysto teoretycznie, że co najmniej jedna (a najprawdopodobniej więcej niż jedna) osoba na sto to gej, lesbijka lub biseksualista – i tyczy się to w równym stopniu ogrodników, nauczycieli, piłkarzy, baletnic, kinomanów, i tak, właśnie graczy (ja wiem, że dla większości to jasne, ale czasem warto wyraźne powtórzyć to, co oczywiste).
Obserwujemy w ostatnim czasie pewne zmiany w stereotypowym obrazie gracza jako młodego, heteroseksualnego mężczyzny. Gra coraz więcej kobiet, gra coraz więcej osób starszych – coraz więcej homoseksualistów również, choć w tym przypadku lepiej chyba powiedzieć, że coraz bardziej ich widać. A ci, którzy się z tym nie kryją, zazwyczaj mają pieniądze i lubią je wydawać, więc z marketingowego punktu widzenia są grupą wdzięczną dla producentów – stąd i coraz więcej gier zawiera postaci i motywy homoerotyczne (oczywiście nie miejsce to i nie czas, by opisywać ich obecność na przestrzeni lat, ale warto wspomnieć choćby takie tytuły jak The Sims, Fable, Star Wars: Knights of the Old Republic, Jade Empire czy ostatnio Bully).
Charakterystyczne dla środowiska gay & les tworzenie grup i organizacji „swojaków” ma miejsce również w przypadku świata gier. Są homoseksualne gildie MMO, są homoseksualne klany FPS. Są też i specjalne gejowskie serwisy poświęcone grom, ze wspomnianym wcześniej GayGamer.net na czele (który, nota bene, poza przygotowanym z przymrużeniem oka zestawieniem dwudziestu najbardziej gejowskich postaci z gier, zawiera w większości te same newsy, co wszystkie inne strony o grach). W tym momencie rodzi się proste pytanie: po co? Czy orientacja seksualna ma cokolwiek wspólnego z faktem bycia graczem? Czy jest sens pakować się na własne życzenie do getta? Pozwólcie, że powtórzę swoje słowa z tekstu o sposobie traktowania grających kobiet: człowiek to człowiek, gracz to gracz. W ostatecznym rozrachunku liczy się tylko to, że wszyscy – bez względu na liczbę przeżytych wiosen, ilość chromosomów X oraz to, czy podobają nam się dziewczynki czy też chłopcy – uwielbiamy grać.
A jednak skoro powstają tego typu inicjatywy, to widocznie jest na nie zapotrzebowanie i sprawiedliwie będzie w tym miejscu przytoczyć argumenty graczy-homoseksualistów. Po pierwsze trudno zaprzeczyć, że kultura graczy to kultura typowo męska, testosteronowa, i to w najbardziej stereotypowym znaczeniu tego słowa: większość graczy uwielbia duże spluwy, szybkie samochody i gorące kobiety. Geje niekoniecznie się w tym wszystkim muszą odnajdywać. Po drugie, i najważniejsze, nierzadko skupione wokół poszczególnych produkcji czy serwisów internetowych społeczności graczy pełne są niedojrzałych krzykaczy, ciskających na prawo i lewo obelgi „ty cioto/pedale”. Nierzadko usłyszeć czy przeczytać je można również podczas grania online. W tym momencie w sukurs przychodzą miejsca, w których da się normalnie i spokojnie pograć czy porozmawiać o grach bez obawy dyskryminacji. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że szeroko pojęta kultura gejowska zdaje się nie dostrzegać, że wśród jej uczestników znajdują się również gracze.
Oczywiście niemal wszystkie grupy i serwisy dla graczy o orientacji homoseksualnej działają w Stanach i Europie Zachodniej. W Polsce jesteśmy na razie na etapie udawania, że temat nie istnieje, i trudno się temu dziwić, bo coming out na naszym rodzimym podwórku wymaga w obecnym klimacie społecznym ogromnej odwagi i tylko nieliczne jednostki się na niego decydują. A szkoda, bo tak naprawdę to właśnie głównie grający geje i lesbijki powinni wypowiedzieć się na temat tego, jak się czują w środowisku graczy i czy potrzebne są im w ogóle specjalne azyle.
Dziesięć ostatnich części cyklu:
- Ludo ergo sum (14) – Wskrzeszone piksele
- Ludo ergo sum (13) – Alicja po drugiej stronie reklamy
- Ludo ergo sum (12) – Dlaczego warto zajrzeć za fasadę
- Ludo ergo sum (11) – Etap klepania po pupie
- Ludo ergo sum (10) – Sercowe przygody Kratosa, czyli rzecz o fanfikach
- Ludo ergo sum (9) – O strzelaniu do uczniów i obalaniu reżimów
- Ludo ergo sum (8) – Zburzyć czwartą ścianę
- Ludo ergo sum (7) – Trudne (?) słowo "immersja"
- Ludo ergo sum (6) – KULTura grania
- Ludo ergo sum (5) – Gra o emocje