autor: Marzena Falkowska
Ludo ergo sum - Etap klepania po pupie
W porządku, przyznaję – prędzej czy później musiało do tego dojść. Jestem kobietą i o ile generalnie uważam, że fakt ów nie ma najmniejszego znaczenia z punktu widzenia tematyki tekstów z tego cyklu, o tyle czuję się w obowiązku zabrać głos w pewnej określonej sprawie dotyczącej płci i gier.
W porządku, przyznaję – prędzej czy później musiało do tego dojść. Jestem kobietą i o ile generalnie uważam, że fakt ów nie ma najmniejszego znaczenia z punktu widzenia tematyki tekstów z tego cyklu, o tyle czuję się w obowiązku zabrać głos w pewnej określonej sprawie dotyczącej płci i gier. I nie chodzi tu bynajmniej o przekonywanie kogokolwiek, że coraz więcej dziewczyn gra albo że panie są coraz bardziej widoczne w branży deweloperskiej – to są, jak sądzę, fakty powszechnie znane i nie ma sensu dodatkowo się nad nimi rozwodzić. Rzecz w czym innym – w sposobie postrzegania i traktowania grających kobiet.
Nie, nie będę narzekać, że się je dyskryminuje. Wręcz przeciwnie – z obserwacji wynika, że czasy wytykania graczek palcami i patrzenia na nie jak na wybryki natury powoli mijają. Owszem, dalej pokutują stereotypy, podług których dziewczyny lubią tylko Simsy i prościutkie gierki typu casual, ale ogólnie widok grającej kobiety dziwi coraz mniej. No i świetnie. O to chodziło, prawda? Otóż nie do końca.
Mam bowiem nieodparte wrażenie, że choć zdominowane przez mężczyzn środowisko graczy przyjęło już do wiadomości, że liczba graczek rośnie, to nie za bardzo jeszcze wie, jak sobie z tym poradzić i jak się wobec nich zachowywać. Chodzić ostrożnie dookoła na palcach? Wynosić na piedestał? Ignorować? Próbować się zintegrować? Patrzeć przez palce? Śmiem twierdzić, że z etapu dyskryminacji przeszliśmy teraz do łączącego w sobie wyżej wymienione sposoby traktowania równie niestrawnego etapu, który roboczo, pół-serio, nazwę etapem klepania po pupie.
Czym w tym przypadku jest klepanie po pupie, oczywiście niedosłowne :) ? Kluczowe pojęcia to protekcjonalność i skrywane za fasadą wielkodusznego „przyjęcia do rodziny graczy” poczucie wyższości. „To świetnie, że gracie, dziewczynki”, „Pozwólcie, że pokażemy wam, jak się to robi”, „To lepiej nie, bo za bardzo brutalne”, „Jak to? Macie lepsze wyniki od nas?”, „A w ogóle to wasze urocze paluszki mogą się zmęczyć”… i tak dalej w ten deseń.
Świetnym przykładem na ten sposób traktowania jest opublikowana przed dwoma miesiącami w pewnym rodzimym czasopiśmie branżowym odezwa do grających kobiet opatrzona hasłem „Kącik feministyczny” (dlaczego autor stawia znak równości między feminizmem a byciem kobietą, pozostanie dla mnie tajemnicą, ale mniejsza o to). Tekst naszpikowany jest zwrotami w stylu „moje drogie niewiasty” i „siostrzyczki”, które same w sobie świadczą o mało poważnym podejściu i w gruncie rzeczy podśmiechiwaniu się z całej sprawy. A już na jawną kpinę zakrawa święte przekonanie, że dziewczynom podobają się tylko bohaterowie gier jRPG, bo są „dobrze ubrani i zadbani”. Że niby Solid Snake i Sam Fisher są mniej sexy?
Ale wróćmy do tematu. Jak reagują graczki na takie traktowanie? Jedne wolą unikać klepania zaszywając się w swoich pokojach, grając w samotności lub ewentualnie w niewielkiej grupie znajomych i nie mówiąc powszechnie o swoim hobby. Inne z kolei – i jest to reakcja chyba najlepsza z możliwych – nie wstydzą się niczego i grają otwarcie mając klepiących w głębokim poważaniu. Wypada przyznać, że niestety są też dziewczyny (zwłaszcza nastoletnie), którym klepanie po pupie nie przeszkadza i które błędnie biorą je za wyraz pozytywnego traktowania. Dziewczyny takie lubią robić mnóstwo szumu wokół tego, że grają i wprost uwielbiają pławić się w zainteresowaniu, jakie wzbudzają u płci męskiej, nie widząc albo nie chcąc widzieć, że często stają się przedmiotem żartów. Graczki tego typu aż proszą się o to, by traktować je instrumentalnie, wykorzystując na przykład w charakterze ozdobnika czy maskotki klanów w e-sporcie. Cóż… pocieszmy się: są gorsze sposoby na leczenie kompleksów.
Podsumowując: mieliśmy etap dyskryminacji, mamy etap klepania po pupie i mam ogromną nadzieję, że następny będzie etap normalności. Nie ma co robić afery z tego, że kobiety grają, przeznaczać dla nich specjalnego kącika w czasopismach i traktować je z tego względu jakoś szczególnie – w pozytywnym czy negatywnym sensie. Człowiek to człowiek. Gracz to gracz. Po prostu.
Dziesięć ostatnich części cyklu:
- Ludo ergo sum (10) – Sercowe przygody Kratosa, czyli rzecz o fanfikach
- Ludo ergo sum (9) – O strzelaniu do uczniów i obalaniu reżimów
- Ludo ergo sum (8) – Zburzyć czwartą ścianę
- Ludo ergo sum (7) – Trudne (?) słowo "immersja"
- Ludo ergo sum (6) – KULTura grania
- Ludo ergo sum (5) – Gra o emocje
- Ludo ergo sum (4) – Nasze elektroniczne LSD
- Ludo ergo sum (3) – Seks, kłamstwa i gry wideo
- Ludo ergo sum (2) – Potęga każuali
- Ludo ergo sum (1) – Czy gry są sztuką?