Liam Neeson zdradził powód, przez który nie podoba mu się kierunek Gwiezdnych wojen
Liam Neeson, który w Mrocznym widmie wcielał się w mistrza Jedi, Qui-Gon Jinna, po raz kolejny nie kryje swojego rozczarowania z powodu kierunku, jakim podąża seria Star Wars.
Gwiezdne wojny to prawdziwy fenomen. Marka, która narodziła się w 1977 roku, od dekad cieszy się taką samą, jeśli nie coraz większą, popularnością. I chociaż napływ świeżych fanów to zasługa nowych produkcji filmowych i serialowych, tak naprawdę źródłem wyjątkowości franczyzy są pierwsze pełnometrażowe historie.
Doskonale świadom tego jest aktor Liam Neeson, który wziął niedawno udział w podcaście Conana O'Briena. W rozmowie z prowadzącym aktor portretujący w Mrocznym widmie Gui-Gon Jinna nie ukrywał, że nie podoba mu się kierunek, w jakim podążają Gwiezdne wojny. Gwiazdor stwierdził, że kult, jakim otaczane było uniwersum, zostaje umniejszony przez natłok nowych historii, które mieliśmy w ostatnich latach okazję oglądać zarówno w kinie, jak i telewizji.
Jest teraz tak wiele filmów i spin-offów, że myślę: "Nie, rozcieńczacie tym całą serię". Tak myślę, ale to moja prywatna opinia – powiedział.
Warto dodać, że to nie pierwszy raz, kiedy Neeson krytycznie odnosi się do obecnej polityki Lucasfilmu i Disneya. Jakiś czas temu aktor wypowiadał się w dosyć podobnym tonie, mówiąc, że nowe projekty z uniwersum rozdrabniają markę oraz odbierają jej „tajemniczość i magię”. Gwiazdor przekonywał wówczas, że nie zamierza przykładać do tego ręki i oprócz swojego krótkiego występu w Obi-Wanie Kenobim nie planuje wracać do serii.
Trudno dziwić się niezadowoleniu Neesona. Gdy Brytyjczyk po raz pierwszy debiutował w roli Qui-Gona, w skład Gwiezdnych wojen wchodziły tylko trzy filmy pełnometrażowe, dwa krótkie seriale animowane i jeden odcinek specjalny. W chwili obecnej jest to już jedenaście produkcji kinowych, wiele animacji i równie sporo seriali aktorskich. To zaś nie koniec, bo Disney pracuje nad kolejnymi projektami.