autor: Krzysztof Sobiepan
LawBreakers straciło graczy w rekordowym tempie. Co poszło nie tak?
LawBreakers umiera, zanim na dobre się rozkręciło. W niecały miesiąc po premierze dzienne rekordy jednocześnie grających osób wynoszą ok. 500 użytkowników. W artykule zastanawiamy się też nad powodami tak spektakularnego niepowodzenia.
LawBreakers dogorywa
LawBreakers, czyli nowe dziecko znanego z serii Gears of War designera Cliffa Bleszinskiego, od początku nie miało łatwego życia. Pomysł kolejnej „strzelanki z herosami” w segmencie zdominowanym przez Overwatch Blizzarda i z Paladins: Champions of the Realm, podbierającym graczy preferujących model free-to-play, nie był strzałem w dziesiątkę. Zakątek ten jest niezwykle ciasny, o czym na własnej skórze przekonała się strzelanka Battleborn.
Z najnowszych informacji, na które uwagę zwrócili użytkownicy forum NeoGAF, wynika, że wymagający arena shooter od Boss Key Productions jest już praktycznie martwy. Dzienne rekordy zalogowanych użytkowników oscylują bowiem w okolicach 500 graczy. W chwili pisania tej wiadomości raportowana przez Steam Charts średnia liczba grających z ostatniej godziny to 178, a rekord dnia to 364 osoby. Dla porównania, strzelanka Brink z 2011 roku, która niedawno przeszła na F2P, cieszy się ok. trzykrotnie większym zainteresowaniem. LawBreakers nie jest nawet tonącym statkiem. Bardziej przypomina kraksę, która przydarzyła się jednostce morskiej przy pierwszym wodowaniu.
Co się stało, że się popsuło? Zdecydowaliśmy się przeprowadzić zwięzłą autopsję.
Za mało, za późno i za podobne – krótka historia LawBreakers
Rok 2014. Po dwuletniej przerwie od gamedevu na scenę strzelanek znów wchodzi niepokorny Cliff Bleszinski, zakładając studio Boss Key Productions. Widownia jest niewzruszona, a twórca tak właściwie chowa się za czerwoną kotarą do 2015 roku, bo wtedy pojawiły się pierwsze wzmianki o jego nowym projekcie, wtedy znanym jedynie pod kryptonimem Blue Streak. W tym samym roku tytuł doczekał się oficjalnej zapowiedzi – LawBreakers będzie arena shooterem w starym stylu, rozprowadzanym w modelu free-to-play. Przynętą, która miała przyciągnąć graczy, było wykorzystywanie bąbli z niską grawitacją i wysoki poziom umiejętności wymagany od graczy.
Następnie Boss Key Productions utrzymuje względną radiową ciszę do marca 2016 roku. W kanały informacyjne uderza wiadomość: „Wysłuchaliśmy waszych uwag, model F2P nie jest dobrym rozwiązaniem. Za LawBreakers zapłacicie raz i to uczciwą cenę”. W sieci zaczynają też krążyć plotki o premierze latem tamtego roku. No cóż, zakończyło się na wakacyjnych alfa-testach, a w międzyczasie w maju uderzyły w rynek dwie bomby – Overwatch i Battleborn.
W sierpniu 2016 roku strzelanka Blizzarda ma już 15 mln graczy, a prezes Take-Two otwarcie przyznaje, że jest zawiedziony wynikami hero shootera od Gearbox Software. We wrześniu mamy otwartą betę Paladins, a Randy Pitchford zapiera się jak może, przekonując: „Battleborn nie przejdzie na model free-to-play, nie ma mowy” (w kolejnym roku szybko zmienił jednak zdanie). Zwykle rozmowny Cliff znów medialnie milczy.
Witamy rok obecny. Zamknięte bety LB w marcu i maju, na E3 data premiery, a w lipcu każdy może sprawdzić produkcję podczas testów otwartych dla wszystkich chętnych. Tytuł debiutuje 8 sierpnia 2017 roku, w cenie 125 zł. Media analizują dane i dają werdykt: gra Boss Key była dużo bardziej popularna w czasie otwartej bety niż podczas premiery. Pierwsza fala testów „przygarnęła” ok. 7,5 tys. graczy, druga już tylko 4,5 tys., a w dniu rynkowej dostępności serwery odwiedziło jedynie 2,5 tys. osób.
Co poszło nie tak?
Smutny koniec teoretycznie obiecującego tytułu można rozłożyć na czynniki pierwsze. Gra nie odróżnia się specjalnie od konkurentów, obecnych na rynku na długo przed premierą LawBreakers. Nie uderzyła także w rynek F2P, wydaje się, że tylko z powodu widzimisię zespołu i chęci zachowania spójności wobec niewielkiej grupki fanów, znudzonej tym systemem dystrybucji.
Marketing i głos medialny w dużej mierze opiera się na powtarzaniu „nie jesteśmy jak Overwatch” i „to nie będzie żaden tylko-multiplayerowy sh*it w pełnej cenie”. Nie pomogła także alienacja graczy xboksowych. Cliff w paru wypowiedziach odżegnywał się od Microsoftu, w dość niewyszukanych słowach wypowiadając się o konsoli i zainteresowanych portem fanów. Będzie PC i PS4, deal with it. Tytuł nieźle miał się na konwentach, ale w komunikacji z przeciętnym graczem zdarzały się paromiesięczne dziury, idealne, by zapomnieć o produkcie na wieki. Teoretycznie zupełnie nie celowano także w rynek e-sportu, ale na gamescom 2017 turniej został jednak zorganizowany.
Całą sytuację idealnie podsumował youtuber CrowbCat, który jest znany ze swoich charakterystycznych, cynicznych kompilacji. Wcześniej podejmował on tematy defektów fabrycznych Nintendo Switch, dekady wypowiedzi Gabe’a Newella na temat istnienia Half-Life 3 i kompromitujących błędów w ME: Andromeda. Jego materiał o LawBreakers obejrzycie poniżej: