Kupując Spider-Mana, Sony prawie zyskało prawa do pozostałych bohaterów Marvela
Niewiele zabrakło, by dwie dekady temu Sony wykupiło prawa filmowe do Thora, Iron Mana, Czarnej Pantery i innych postaci, które dziś tworzą trzon Avengers. Na przeszkodzie stanęła... niewielka rozpoznawalność tych bohaterów.
Dzisiejszy Marvel to gigantyczna machina medialna, której potencjał zarobkowy stoi w jednym rzędzie z takim popkulturowym fenomenem jak Gwiezdne wojny. Ale jeszcze dwadzieścia lat temu sytuacja wyglądała zgoła inaczej i dom Spider-Mana, Avengers czy Strażników galaktyki znajdował się w poważnych finansowych tarapatach. By utrzymać się na powierzchni, wydawnictwo komiksowe za stosunkowo skromne pieniądze sprzedawało różnym wytwórniom prawa do ekranizacji przygód superbohaterów. Jak ujawnił Wall Street Journal, niewiele brakowało, by prawie wszystkie ikony Marvela znalazły się w rękach Sony.
Choć nie były to jeszcze czasy boomu na facetów z majtkami na spodniach, Hollywood dość chętnie korzystało z tej okazji i począwszy od 1998 roku otrzymaliśmy między innymi Blade’a, X-Men, Daredevila czy Fantastyczną czwórkę. Prawdopodobnie najcenniejszy „kąsek” trafił się Sony, które zabezpieczyło sobie prawa do najbardziej rozpoznawalnej postaci całego wydawnictwa, Spider-Mana.
Zakup Człowieka-pająka oraz powiązanych z nim postaci i historii z perspektywy czasu wydaje się wyjątkowo tani – Sony zapłaciło za niego jedyne 10 milionów dolarów, co stanowi ułamek tego, co dzisiaj zarabiają filmy superbohaterskie. Według informacji opublikowanych przez WSJ za niewiele więcej Marvel oferował nie tylko Spider-Mana, ale także cały pakiet innych postaci, które aktualnie tworzą Avengers – m.in. Iron Mana, Thora i Czarną Panterę. Pełen zestaw kosztować miał jedyne 25 milionów dolarów. Przedstawiciele Sony nie byli jednak zainteresowani zakupem, gdyż „pozostałe postacie Marvela nikogo nie obchodzą”. Wystarczyło sześć lat od premiery pierwszego Spider-Mana, by kinowy debiut Iron Mana udowodnił, jak bardzo było to błędne stwierdzenie. Niewiele zabrakło (ściślej – piętnastu milionów dolarów), by dzisiejszy kinowy krajobraz wyglądał zupełnie inaczej.