autor: Mariusz Klamra
Kreatywny marketing
Gołym okiem można zauważyć, że rozpoczynają się już wielkie przygotowania do sezonu świątecznego. Wydawcy gier zaczynają się bowiem prześcigać w coraz dziwniejszych pomysłach na promocję swoich tytułów. Niektóre z nich ocierają się o granicę zdrowego rozsądku.
Gołym okiem można zauważyć, że rozpoczynają się już wielkie przygotowania do sezonu świątecznego. Wydawcy gier zaczynają się bowiem prześcigać w coraz dziwniejszych pomysłach na promocję swoich tytułów. Niektóre z nich ocierają się o granicę zdrowego rozsądku.
Wśród co ciekawszych pomysłów jest dar Stowarzyszenia Producentów Gier (IDSA) dla US Navy w postaci wyposażenia wszystkich 72 amerykańskich okrętów podwodnych w konsole PS2, Xbox i GameCube wraz z odpowiednim zapasem gier – obawy donoszącej o tym fakcie agencji budzi tylko, czy pochłonięci grą marynarze będą w stanie oderwać się od niej w wypadku zagrożenia atakiem :-). Nintendo z kolei w ramach promocji najnowszego Mario przygotowało półtoratonowy półmisek z makaronem (rekord do Księgi Rekordów Guinessa), w którym fani gry przebrani oczywiście za hydraulików mogli nurkować w poszukiwaniu nagród. Natomiast rekord pobił chyba Acclaim, który ogłosił, że pierwsze dziecko urodzone jutro, tj. pierwszego września (w dniu premiery najnowszej gry serii, Turok: Evolution), którego rodzice nadeślą prawnie wiążące zobowiązanie do nadania mu imienia Turok, otrzyma ni mniej ni więcej tylko 10 tys. $. No cóż – jeśli ktoś w Polsce chciał kilka lat temu dziecku nadać imię Melkor (skrót od pierwszych liter słów Marks, Engels, Lenin, Komunizm, Oktiabr, Rewolucja), dlaczego by nie Turok? Wypada tylko zauważyć, że wszystkie podane przykłady dotyczą gier konsolowych – czyżby wydawcy przypuszczali, że nabywcy gier na PC mają więcej zdrowego rozsądku?