Kontrowersyjna kampania reklamowa Gladiator: Sword of Vengeance przebiegła bez zakłóceń
Jutro, tj. 28 grudnia, minie dokładnie miesiąc, odkąd Gladiator: Sword of Vengeance jest dostępny w sprzedaży. Mimo, wcześniejszych zapowiedzi, trwająca już kilka tygodni niezwykle kontrowersyjna kampania reklamowa, przebiegła bez większych zakłóceń.
Jutro, tj. 28 grudnia, minie dokładnie miesiąc, odkąd Gladiator: Sword of Vengeance jest dostępny w sprzedaży. Mimo, wcześniejszych zapowiedzi, trwająca już kilka tygodni niezwykle kontrowersyjna kampania reklamowa, przebiegła bez większych zakłóceń.
W listopadzie, w angielskich mediach zawrzało. Acclaim Entertainment, wydawca gry, ogłosił iż na przystankach autobusowych w Wielkiej Brytanii pojawią się jedyne w swoim rodzaju plakaty, które zawierać będą specjalne ampułki z czerwoną cieczą. Z upływem czasu, pojemniki miały stopniowo pękać, a wylewająca się z nich substancja imitująca krew, tworzyć barwne nacieki na plakacie. Ciecz, która zabrudzi chodniki i ulice, miała być usunięta przez Acclaim po zakończeniu kampanii – był to jednocześnie najważniejszy z warunków jej dopuszczenia przez władze.
Jak nietrudno się domyślić, kontrowersyjna, ale i niezwykle oryginalna akcja, określona kryptonimem „Bloodvertising”, wywołała prawdziwe oburzenie brytyjskiego społeczeństwa. Informacje o niej pojawiły się we wszystkich mediach, również w tych nie związanych na codzień z rozrywką komputerową. Acclaim postanowił twardo stać przy swoim i za nic nie zmieniać polityki reklamowej, która jasno określała Gladiator: Sword of Vengeance, jako najkrwawszą grę w dziejach.
Okazuje się, że olbrzymi rwetes wokół tej sprawy pomógł firmie najbardziej. Plakaty wiszą i poza kilkoma, drobnymi incydentami mają się całkiem dobrze...
Linki powiązane z tematem: