Koniec Uwe Bolla?
Czy Uwe Boll może stworzyć dobry film? Pewnie tak, ale robić tego nie chce. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: tylko taśmowa produkcja gniotów zapewnia mu finansowanie kolejnych projektów...
Czy Uwe Boll może stworzyć dobry film? Pewnie tak, ale robić tego nie chce. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: tylko taśmowa produkcja gniotów zapewnia mu finansowanie kolejnych projektów...
Ileż to razy zastanawialiśmy się, skąd niemiecki reżyser bierze pieniądze na swoje hobby. Poprzednie filmy Bolla zarabiały mizerne kwoty, które nie pozwalały nawet na częściowe odzyskanie funduszy ulokowanych w ich produkcje. Doktor Uwe nie musiał jednak się tym martwić. Dzięki pewnej luce w niemieckim prawie podatkowym, mógł on kręcić tyle filmów, ile chciał.
Patent jest bardzo prosty. Uwe Boll zamierza zrobić kolejny film, ale do działania potrzebni mu są inwestorzy, gotowi „utopić” w projekcie trochę gotówki. Na brak chętnych reżyser nie narzeka, co już wkrótce owocuje powstaniem obrazu. Ten ostatni po premierze okazuje się kompletną klapą, ale żaden z inwestorów nie załamuje rąk. Według niemieckiego prawa, jeśli film poniesie klęskę, dobrowolną wpłatę można sobie odpisać w zeznaniu podatkowym. Partnerzy Bolla w tym niecnym procederze nic nie tracą – wręcz przeciwnie, zyskują. Doktor może tworzyć kolejne dzieła na podstawie gier video. Interes kręci się sam.
Znając mechanizmy działania niemieckiego reżysera, należy zadać sobie proste pytanie – czy Uwe Boll świadomie rujnuje kolejne licencje tylko i wyłącznie dlatego, aby spełnić swoje chore ambicje? A może przyczyną jest chęć zarobku? Bez względu na prawdziwe powody produkcji kiczowatych filmów, mamy dla doktora złą wiadomość. W styczniu 2006 roku, z niemieckiego prawa podatkowego zniknie kontrowersyjny zapis dotyczący kinematografii. Wszystko wskazuje na to, że to już koniec marzeń o reżyserskich zapędach sztukmistrza z Wermelskirchen. Oby...