autor: Redakcja GRYOnline.pl
Konferencja Activision – Call of Duty 2: Big Red One
Jak już zapewne wiecie, druga odsłona cyklu Call of Duty przeznaczona będzie dla posiadaczy konsoli Xbox 360 oraz PeCetowców. Nie oznacza to jednak, że zapomniano o posiadaczach innych platform sprzętowych. To właśnie z myślą o nich przygotowywany jest osobny produkt, który skorzysta z popularnej marki.
Jak już zapewne wiecie, druga odsłona cyklu Call of Duty przeznaczona będzie dla posiadaczy konsoli Xbox 360 oraz PeCetowców. Nie oznacza to jednak, że zapomniano o posiadaczach innych platform sprzętowych. To właśnie z myślą o nich przygotowywany jest osobny produkt, który skorzysta z popularnej marki. Podczas wczorajszej konferencji koncernu Activision, mieliśmy okazję rzucić na niego okiem. Oto pierwsze, gorące spostrzeżenia.
Call of Duty 2: Big Red One – bo tak nazywać będzie się ów produkt – pozwoli Wam objąć symboliczne dowództwo nad niewielkim oddziałem żołnierzy, należącym do słynnej, pierwszej dywizji piechoty Stanów Zjednoczonych. Dlaczego symboliczne? Bo w przeciwieństwie do produkcji o nazwie Brothers in Arms: Road to Hill 30, nie będziemy wydawać rozkazów swoim podkomendnym, tylko wraz z kolegami wykonywać kolejne, zlecone przez sztab misje.
Nowa gra w niewielkim stopniu nawiązuje do wydanego pod koniec ubiegłego roku programu o nazwie Call of Duty: Finest Hour. Big Red One opowie całkowicie odrębną historię i nie będzie stanowić kontynuacji opowieści zaserwowanej w poprzedniku. Nie oznacza to jednak, że nie zauważyliśmy pewnych podobieństw, wręcz przeciwnie. Przede wszystkim, nowa gra z serii jest realizowana przy użyciu tych samych technologii, co tu dużo mówić, wyraźnie ustępujących temu, co widzieliśmy podczas prezentacji PeCetowego Call of Duty 2. Produkt ma również identyczną budowę: podczas zmagań gracz podąża jasno wytyczoną ścieżką, scenariusz za scenariuszem. Jedynym odstępstwem od reguły w tej kwestii jest fakt, że zabici żołnierze nie pojawiają się w dalszej części gry. Dzięki temu nie powtórzą się dyskusyjne historie, jakich doświadczaliśmy podczas zabawy w Brothers in Arms: Road to Hill 30. Warto nadmienić, że rzecz dotyczy zarówno tych piechurów, którzy zginą zgodnie ze scenariuszem, jak i zabitych zupełnie przypadkowo.
Na pokazie widzieliśmy misję w Belgii (1944 rok) oraz atak wojsk alianckich na okupowane przez hitlerowców miasto. Już na pierwszy rzut oka można było zobaczyć większy rozmach w oprawie wizualnej. W Call of Duty 2: Big Red One biega więcej żołnierzy, próbując uniknąć kul wypluwanych przez nurkujące wciąż samoloty, natomiast wrogie czołgi sieją prawdziwe spustoszenie w szeregach piechoty. Jeśli chodzi o samą prezentację grafiki, nie zauważyliśmy większej różnicy. Trzyma ona ten sam poziom i nie wydaje się znacznie podrasowana w stosunku do pierwowzoru. Na uwagę zwraca bardzo przyjemny dla oka motion-capture. Dzięki niemu, żołnierze poruszają się niezwykle realistycznie.
O trybie multiplayer wiadomo tyle, że będzie, ale tylko dla posiadaczy konsoli Xbox oraz PlayStation 2. I to wszystko. Nie wydaje nam się, aby Call of Duty 2: Big Red One odniósł tak spektakularny sukces jak powstające równolegle wersja na PC ale Xbox 360, ale z drugiej strony nie ma co narzekać. Konsolowy otrzymają solidnie wykonany produkt, który z pewnością dostarczy im dużo rozrywki. O ile oczywiście polubili poprzednie odsłony cyklu...