Kolejne kontrowersje związane z DLC do Resident Evil 5
Kontrowersje wokół DLC do Resident Evil 5 nie cichną. Z rozpoznania przeprowadzonego przez redakcję serwisu IGN wynika, że dodatkowe tryby rozgrywki multiplayer, które teoretycznie miały wejść w skład opublikowanego wczoraj dodatku, od samego początku znajdowały się na płycie z podstawową wersją przygód Chrisa Redfielda.
Kontrowersje wokół DLC do Resident Evil 5 nie cichną. Z rozpoznania przeprowadzonego przez redakcję serwisu IGN wynika, że dodatkowe tryby rozgrywki multiplayer, które teoretycznie miały wejść w skład opublikowanego wczoraj dodatku, od samego początku znajdowały się na płycie z podstawową wersją przygód Chrisa Redfielda. Plik, który możemy pobrać z serwisu Xbox Live Marketplace (właściciele PS3 będą mogli dokonać zakupów od jutra), służy jedynie odblokowaniu ich przy wykorzystaniu specjalnego klucza.
DLC kosztujące 400 punktów MS, czyli równowartość około pięciu euro, zajmuje 1,86 MB i odblokowuje tylko dwie nowości. Są to tryby Slayer's Rule oraz Survivor's Rule, będące dwoma wariantami sieciowego multiplayera, przeznaczonego dla maksymalnie czterech osób. Już sam fakt umieszczenia w płatnym DLC tak niewiele wnoszącej zawartości dodatkowej wzbudziłby w wielu osobach spory niesmak. Wnioski wyciągnięte przez IGN sugerują, że gracze zostali zwyczajnie oszukani. Wrażenie to spotęgowane zostało przez wypowiedzi przedstawicieli Capcom, którzy oznajmili, że funkcja Versus jest czymś, czego dotychczasowe odsłony cyklu RE nie posiadały. Większość z nas odebrała je jako swoisty policzek – całkiem zresztą słusznie. Oburzenie graczy nie wymusiło jednak na firmie Capcom podjęcia żadnych istotnych kroków. Cieszyć mogą się co najwyżej Japończycy. Po tym jak Capcom zdecydował się zbić tamtejszą cenę dodatku, kosztuje on „jedyne” 160 punktów MS. Nie jest to jednak działanie, którego oczekiwałaby osoby niezadowolone z ostatnich decyzji szefostwa japońskiej firmy.
Wielu oponentów idei DLC twierdziło swego czasu, że wprowadzenie tego typu płatnych dodatków doprowadzi w końcu do absurdalnych sytuacji. Przeciwni byli im osobnicy twierdzący, że przecież nie musimy płacić za elementy rozbudowujące daną grę. Okazuje się jednak, że całość powoli, aczkolwiek nieubłaganie zaczyna przybierać bardzo niepokojącą postać przewidywaną przez przeciwników DLC. Na przykładzie RE 5 widzimy, że nie wystarczy już zapłacić kilkudziesięciu euro, by móc cieszyć się z wszystkich elementów zapisanych na płycie z podstawową wersją gry. Co prawda na rynku działają jeszcze firmy decydujące się na wydawanie darmowych DLC (nierzadko pokaźniejszych od trybu Versus dla RE 5), lecz łatwo zauważyć, że stanowią one zdecydowaną mniejszość. Dlatego też trzeba mieć nadzieję, że medialny szum wywołany przez Capcom zablokuje tego typu praktykę i nie dopuści do sytuacji, w której gracze będą zmuszani do wydawania na jedną produkcję podwójnej sumy pieniędzy.
Będzie to jednak bardzo trudne zadanie. Wskazuje na to fakt, że płatne DLC powoli zaczynają opanowywać również rynek gier komputerowych. Niedawno wprowadzono je do oferty Steama, a także platformy GameSpy, co sugeruje spory popyt na tego rodzaju publikacje także wśród użytkowników pecetów.