Kiedy patrzę na ofertę i cenę Disney Plus, stwierdzam, że Netflix może iść do domu
Disney+ jest już dostępny w Polsce, a to, co można w nim znaleźć, pozytywnie przytłacza. Jest to obecnie najlepsza oferta streamingowa, a Netflix wypada przy niej tak blado, że szkoda go uruchamiać. Cena, filmy, seriale – przegrywa na każdym polu.
Nie jestem typem osoby, która ze zniecierpliwieniem wyczekuje na premiery gier, filmów lub nowych platform VOD. Zdawałem sobie sprawę, co tam mogę odnaleźć i czego oczekiwać. Mimo wszystko już pełne zapoznanie się z biblioteką platformy sprawiło, że Netflix po raz kolejny traci w moich oczach i patrzę na niego od niechcenia i przez palce.
Netflix próbuje być dla wszystkich, a Disney+ po prostu jest
Już wspominałem o tym, że Netflix w tym momencie nie ma zbyt dużo do zaoferowania, ale trudno tego teraz nie powtórzyć. Ta platforma ma ciekawe opcje i ciężko przejść obojętnie obok Breaking bad oraz jego spin-offu Better call Saul. Osobiście bardzo też lubię Last Dance i przyznaję, że władze Netflixa czasem wiedzą, co kupić, ponieważ Cobra Kai ogląda się świetnie, a to jest zdobycz, której sami nie wyprodukowali.
Fajnym ruchem są też produkcje rodzime, ponieważ widzowie lubią obejrzeć coś z własnego kraju – polskie Zachowaj spokój jest produkcją prezentującą wysoki poziom. No i są w końcu tytuły największe, czyli np. Stranger Things, które swoją jakością przyćmiewa pozostałe seriale na platformie, co może być problemem, ponieważ fakt ten mocno unaocznia, że inne produkcje okrutnie od ST odstają. Netflix ma zbyt dużo nijakich tytułów, które obejrzy się tylko dlatego, że nie ma nic ciekawego, a i tak w połowie się wyłączy, bo człowiek zacznie za bardzo przymulać. Władze chcą trafić do każdego widza, a w wyniku tego całkowicie pudłują.
Disney+ pokazuje się z kompletnie innej strony i w swojej bibliotece ma masę programów, gdzie każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. To nie tylko oglądanie nowości z uniwersum Gwiezdnych wojen, jak Obi-Wan Kenobi, albo hit wśród dzieci – Nasze magiczne Encanto. Fani klasyki znajdą tam film i serial M*A*S*H, oryginalną serię Planeta małp, Good Morning, Vietnam i Stowarzyszenie umarłych poetów.
Ja osobiście przeżyłem szok, że będę mógł tam ponownie obejrzeć wszystkie sezony Scrubs (u nas Hoży Doktorzy) oraz Goofy na wakacjach. Tak, to drugie jest od Disneya, ale wydawało mi się, że film jest raczej zapomniany i nie spodziewałem się go zobaczyć na Disney+. Według mnie w ten sposób platforma trafi do każdego widza, ponieważ i starsi, i młodsi, i fani fantasy, i miłośnicy wielkich produkcji serialowych katowanych przez Polsat (Lost, Prison Break) odnajdą to, czego szukają. Ciężko będzie to przebić.
Disney+ jest „portfel friendly”, Netflix nie za bardzo
Platforma może mieć super filmy, seriale, robić kanapki i sprzątać mieszkanie, ale jeśli cena będzie zbyt wysoka, to i tak bogata oferta może nie wystarczyć do przyciągnięcia widzów. Za 28,90 zł miesięcznie na Disney+ otrzymujemy dostęp do wszystkich dostępnych materiałów w jakości 4K oraz z dźwiękiem Dolby Atmos, co może nie wydawać się czymś wyjątkowym, ale w porównaniu z Netflixem widać różnicę.
Dzieje się tak, ponieważ konkurent w podobnej cenie (29 zł) zaoferuje nam dostęp do wszystkich materiałów, ale w jakości SD (480p), i to tylko na jednym ekranie na raz, podczas gdy na Disney+ będą ich aż 4. Jeśli na Netflixie chcemy dobić do możliwości usługi Myszki Miki, to trzeba wyjąć z portfela 60 zł.
To, co jednak aktualnie najbardziej zniechęca do Netflixa, to jego nowa, „genialna” polityka, która uderza w dzielenie kont. W ostatnim czasie firma wysyła komunikaty, które sugerują, że złoty czas posiadania wspólnego konta ze znajomymi się kończy i będzie drożej. Już jest drogo, a będzie jeszcze bardziej. Testy są prowadzone w Ameryce Południowej – podobno jest tak, że gdy system wykryje, iż sygnał jest odbierany z innego miejsca niż pozycja „główna”, to pojawia się komunikat o konieczności uiszczenia dodatkowej opłaty, która wynosi około 13 zł.
Prędzej więc ludzie zrezygnują całkowicie z usług i przejdą do tańszego Disney+, które pozwala założyć 7 profili i korzystać, jak wspominałem wcześniej, z 4 ekranów naraz. Wybór jest prosty. Netflix w przeszłości również miał luźniejsze podejście do dzielenia kont. Można tylko liczyć na to, że konkurencja nie pójdzie tym samym chciwym torem.
To niestety jest scenariusz, który ostatecznie może się sprawdzić, ponieważ Disney+ już ogłosiło planowane testy wprowadzenia tańszego abonamentu z reklamami. Dokładnie to samo, do czego uruchomienia Netflix jest już praktycznie gotowy. Nie jest to dobra informacja, ponieważ w końcu ludzie (w tym ja) opłacają subskrypcję po to, żeby móc spokojnie oglądać to, co się chce, bez reklam.
Mimo mroczniejszej końcówki nie ma co ukrywać: Disney+ prezentuje się o niebo lepiej od Netflixa. Ten pierwszy wie, w jakim kierunku chce się rozwijać i na co stawia, a jego oferta sprawia wrażenie przemyślanej. Co innego Netflix, który ewidentnie kroczy po omacku z zamkniętymi oczami i dziwi się, czemu co chwilę w coś uderza. Do tego ta cena! A przecież w obecnych czasach jeszcze bardziej pilnujemy swoich portfeli. Na ten moment, jeśli ktoś musi wybierać, to Netflixa może schować do szuflady i nawet na niego nie patrzeć, ponieważ nowy konkurent na naszym terenie pozamiatał w każdym względzie.
Może Cię też zainteresować:
- Najlepsze filmy na Disney Plus 2022, nasze top 16,
- Fani Star Wars go nienawidzili, teraz go kochają,
- Obi-Wan poruszył mnie jako historia o radzeniu sobie z porażką.