autor: Krzysztof Sobiepan
John Carmack pozywa ZeniMax na kwotę 22,5 mln dolarów
Kolejna sprawa wokół ZeniMax Media i pracowników Oculus VR. Tym razem role się odwróciły i o swoje od ZeniMax upomina się John Carmack, pozywając byłego pracodawcę na kwotę 22,5 miliona dolarów. Druga strona twierdzi, że w niczym nie zawiniła.
- niezwykle ważna postać w świecie gier wideo;
- programista i pionier rozwiązań graficznych takich jak binary space partitioning (opisującej przestrzeń i widoczność), surface caching (dynamiczne oświetlenie), shadow volume (realistyczne cienie) czy MegaTekstur;
- obecnie pracuje nad usprawnieniem technologii VR w Oculus Rift;
- jeden z ojców Dooma i Quake’a.
Pamiętacie zapewne dość głośną sprawę sądową ZeniMax Media vs. Oculus VR? W telegraficznym skrócie – twórcy hełmu wirtualnej rzeczywistości Oculus Rift rzekomo mieli naruszyć prawa autorskie firmy Bethesda, a dwóm guru VR – Palmerowi Luckiemu i Johnowi Carmackowi – zarzucano odpowiednio nieuczciwe wzbogacanie się oraz kradzież ważnych dokumentów. Posiedzenia sądowe zakończyły się zwycięstwem ZeniMax, lecz firma uzyskała odszkodowania „jedynie” na pół miliarda dolarów, z oczekiwanych 4. Zachęcona pierwszym zwycięstwem pod koniec zeszłego miesiąca wypełniła zaś wszystkie dokumenty niezbędne do następnego pozwu i rozprawy.
Kolejnym rozdziałem w adwokackiej sadze jest zaś wczorajszy kontrpozew Johna Carmacka wobec swojego ex-pracodawcy, czyli ZeniMax. Domaga się on od firmy niebagatelnej sumy 22,5 miliona dolarów. Za co dokładnie? Tu sprawy nieco się komplikują.
Cofnijmy się do roku 2009. ZeniMax wykupuje znane z Doomów, Quake’ów i Wolfensteina 3D studio id Software – które Carmack wraz z np. Johnem Romero założył w latach 90. i w którym pracował do 2013 roku. W procesie sprzedaży studia ZeniMax zgadza się zapłacić 150 mln dolarów. Całość podzielono potrójnie: 45 mln wypłacono w gotówce, 40 wekslami a 65 mln jako tzw. pożyczkę konwertowalną na udziały. Carmack, jako największy udziałowiec firmy, otrzymuje m.in. 45 mln dolarów właśnie w postaci pożyczki konwertowalnej na udziały w przyszłej firmie matce. 50% z nich zdecydował się natychmiast wymienić na akcje firmy Zenimax, których do dziś jest właścicielem. A co z drugą połową?
Wedle pozwu wytoczonego przeciw ZeniMax, firma odmawia mu właśnie wypłacenia drugiej transzy umówionej kwoty. Prośby spełzają na niczym i pokrzywdzony nie może skłonić byłego pracodawcy ani do wypłacenia mu zaległej kwoty w postaci pieniężnej, ani zamiany pozostałych konwertowanych udziałów na akcje. Z lotu ptaka łatwo wykryć, że firma rzeczywiście nie jest chyba zbyt chętna na układy z osobą, która wykradła z jej komputerów fragmenty kodu (z czego został jednak prawnie oczyszczony) i przeciwko której prowadzi rozległą akcję sądową. Sam dokument pozwu rzecze jednak „kwaśne winogrona nie są odpowiednim powodem do złamania kontraktu” (co odnosi się zapewne do nieudanych jak na razie pragnień przejęcia technologii Oculus przez ZeniMax).
Druga strona, czyli zespół prawniczy ZeniMax zapewnia, że umowa sprzedaży nie została złamana w żadnym punkcie. Dodaje też, że Carmack już starał się o przychylność ławy przysięgłych w tej sprawie i mówiąc wprost – nic mu z tego nie wyszło.
W celu uzyskania wszelkich drobniejszych szczegółów oraz lawiny amerykańskiej terminologii prawniczej cały dokument pozwu można przeczytać w tym miejscu. Długotrwała wojna na adwokackie noże i sądowe pałki między ZeniMax i Oculus pewnie nie zakończy się szybko. Każdy z graczy ma przed sobą perspektywy dyktowania warunków w ramach rozwijającego się rynku technologii VR, kąsek jest więc łakomy, na co wskazują też znaczne sumy żądanych odszkodowań.