Po wpłynięciu na Ubisoft, akcja przeciwko niszczeniu gier wideo staje przed największym wyzwaniem
Inicjatywa obywatelska „Stop Killing Games” wciąż trwa, ale liczba zebranych podpisów nie zbliżyła się jeszcze nawet do połowy wymaganego progu poparcia akcji.
Akcja przeciwko „zabijaniu” gier wideo potrzebuje dodatkowego wsparcia. Jak zwrócił uwagę serwis Gamestar.de, po szybkim przekroczeniu progu w kilku państwach inicjatywa obywatelska „Stop niszczeniu gier wideo” („Stop killing games”) straciła rozpęd i jest daleka od uzyskania poparcia wymaganego do rozpatrzenia jej przez Unię Europejską.
- Oficjalna strona inicjatywy obywatelskiej„Stop niszczeniu gier wideo”
- Oficjalna strona akcji „Stop Killing Games”
6 krajów, 37% poparcia
Akcja odbiła się szerokim echem w sieci, a w Polsce wymaganą liczbę głosów zebrano bardzo szybko. Sęk w tym, że inicjatywa jest daleka od uzyskania wystarczającego poparcia, aby rozpatrzyła ją Komisja Europejska.
Jak dotąd sześć krajów osiągnęło wymagany próg głosów: Polska, Niemcy, Niderlandy, Dania, Finlandia oraz Szwecja. W pozostałych państwach poparcie inicjatywy nie przekracza 50-70% progu, a w niektórych jest ono znacznie mniejsze. We Włoszech petycję podpisało18,5 tysiąca osób – przy progu ustalonym na 53 580 głosów.
Łącznie zebrano niecałe 367 tysięcy głosów. Tymczasem do tego, by projekt trafił na forum europejskie, potrzeba co najmniej miliona podpisów oraz przekroczenia minimalnego progu głosów w nie mniej niż siedmiu krajach.
Szum medialny i nowi odbiorcy
W teorii pozostało jeszcze dużo czasu, by osiągnąć te cele. Głosy można oddawać od 31 lipca 2024 roku do 31 lipca 2025 roku, a więc mówimy o postępie po ponad 2 miesiącach. Jednakże takie akcje zwykle najszybciej zyskują rozgłos oraz poparcie na samym początku i już teraz da się zauważyć, że liczba złożonych podpisów narasta bardzo wolno.
Serwis Gamestar.de skontaktował się z Rossem Scottem, od którego rozpoczęła się cała akcja. Youtuber wskazuje, że inicjatywa nie zyskała wystarczającego rozgłosu i wielu graczy nawet nie wie o jej istnieniu. Po części to efekt de facto amatorskiego charakteru projektu. Organizatorzy akcji skorzystali już z mediów społecznościowych oraz YouTube’a i Twitcha, ale mają problem z dotarciem do nowych osób, które mogłyby lub powinny być zainteresowane inicjatywą.
Czasami publikuję aktualizacje na moim kanale, ale używałem go głównie w trakcie pierwszej kampanii konsumenckiej w kwietniu i Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej w sierpniu. Wątpię, czy na tym etapie byłbym w stanie zachęcić znaczną liczbę nowych osób do przyjrzenia się akcji; potrzebowalibyśmy zasięgu w innych miejscach, aby poczynić dalsze postępy.
Dlatego w tej chwili inicjatywa Stop Killing Video Games potrzebuje dodatkowego zasięgu w mediach. Organizatorzy może i odnieśli już mały sukces (kolejne odsłony serii The Crew dostaną tryb offline), ale Ross Scott wskazuje, że Ubisoft to bynajmniej nie jedyna firma „zabijająca” gry przez wyłączanie serwerów. Do tego w Kalifornii wymuszono informowanie nabywców o tym, że kupują jedynie licencję na grę.